(10/h) Są te grzyby w Zachodniopomorskiem czy ich nie ma? Trudne pytanie, tak jak i podawanie ilości zebranych w przeliczeniu na godzinę. W moich bukach królują opieńki, wysypują się tu i tam i trzeba trochę pochodzić, by znaleźć gniazda młodych. podgrzybki nieliczne, prawdziwki- rarytas, podobnie jak ceglastospore, które w poprzednich sezonach można było czasami taczkami z lasu wywozić, a których mało kto zbierał, bo szlachetnych było pod dostatkiem; no i kurki- tych jeszcze można trochę nazbierać. Sprawy rodzinne pogoniły mnie na wybrzeże. Pogoda piękna-ciepło i słonecznie, siostra też grzybowo zakręcona, czasu po południu trochę zostało, więc... :) Na początek las "zajączkowy", jak na niego mówimy. Trochę buków, świerków, na obrzeżach brzozy. Zajączków już nie ma, tylko kilka rozlatujących się owocników. Są za to opieńki, rosnące wprost na ściółce, na drodze, na obrzeżach lasu. Młodych wiązek niewiele, większość to osobniki dojrzałe i przejrzałe. Wybrać z tego dało nam się zaledwie pół kosza. Do zbioru dołączyło ze 20 ładnych kurek rosnących tuż przy drodze. Piękny kawałek lasu, starodrzew świerkowy, w którym o tej porze lubiły pokazywać się podgrzybki grubonóżki, zniknął z naszej mapy grzybiarskiej ubiegłej jesieni, trzeba było więc ruszyć dalej. Zajrzałyśmy jeszcze w kilka miejscówek. Starodrzew modrzewiowy, podgrzybkowy, pusty. Buki podgrzybkowo-prawdziwkowo-zajączkowe puste. Las świerkowy, z jagodzinami- pusty. Dzień się kończył, wprawdzie do wieczora jeszcze trochę czasu zostało, ale w lesie już szarówka, a my ciągle z pewnym niedosytem. Dlatego też decyzja- zajrzymy w "jagodnik"- las, który latem obfituje w jagody, ale dojazd do niego niesie ze sobą ryzyko utopienia samochodu w błocie (zwłaszcza w tym roku). Na szczęście udało się dotrzeć do skraju lasu bez konieczności wzywania na odsiecz kawalerii (w osobie brata, który kpiłby ze mnie niemożliwie co najmniej do następnego sezonu). A później długi spacer w głąb, zygzakowanie, zaglądanie w co bardziej obiecujące miejsca. I... nic. Aż dotarłyśmy do miejsca, w którym obu nam dech zaparło ze zdumienia i zachwytu. Siadłyśmy na zwalonym drzewie i podziwiałyśmy w milczeniu. Niewielki skrawek lasu, wiekowe, omszone modrzewie z olbrzymimi, zwieszającymi się gałęziami, a pod nimi gruba, mięsista, uginająca się pod nogami poducha z mchu. Żadnej trawki na niej, żadnego krzaczka, tylko mech i mech... Dodajcie do tego półmrok późnego popołudnia, ciszę i bezruch powietrza... Czary. A kiedy już udało nam się wyjść z tego transu, zahaczyłyśmy o trzy niewielkie szkółki będące w jego sąsiedztwie. Normalnie nie zaglądam do nich- wiadomo, wysokie ogrodzenie z cienkiej siatki. Tutaj jednak było coś cudownego- w jednym rogu siatka na szerokości ok. 60 cm sięgała tylko metr w górę, a nad nią zmontowano dwuspadową drabinkę z bali. Leśnicy zapraszają :) Jeden młodniczek pusty, tylko trochę kolorowych blaszkowców. Ale w dwóch pozostałych... piękności :) Maleńkie, małe i średniej wielkości podgrzybki, rosnące w bruzdach i na obrzeżach szkółek oraz na otaczającym ich terenie. Sporo też niestety już popleśniałych. Mnie udało się znaleźć 15 sztuk, siostra, którą natura obdarzyła grzybowizorami, miała ich trochę więcej. Ale radość przeogromna, tego nam brakowało, to była ta wisienka na torcie, zakończenie pięknego popołudnia. I wyraźny znak od lasu- nie odkładaj jeszcze kobieto kosza na półkę, to nie koniec sezonu, są młode, jest nadzieja :) I z tym optymistycznym akcentem pozdrawiam wszystkich zakręconych grzybowo :)
(40/h) Pojechałem rowerem do lasu bardziej w celach rekreacyjnych. Na początku były grzybowe resztki, młodych grzybów brak ale i brak grzybiarzy, cisza spokój. Wyjeżdżając z lasu trafiłem na plantację czubajki kani. Na bagażniku roweru mam kosz, w koszu wożę torbę od podbieraka wędkarskiego o średnicy 30 cm, w torbie jeszcze wiaderko. Kań było tylko 34 ale gdybym znalazł jeszcze jedną, to przywiózłbym ją w ręku. Bardzo grube kapelusze i duże, największe weszły ledwo do torby. Aktualnie suszę na mączkę grzybowa, cała suszarka i cały piekarniku.
(10/h) Czyż ten bajecznie kolorowy las aż nie "woła" aby Go odwiedzić? Nie dałem się zbyt długo prosić i wstąpiłem w Jego progi. Sama możliwość obcowania z Nim o tej porze roku to wielka frajda dla zmysłów a każdy znaleziony grzyb to poprostu bonus. W liściastym bez rentgena w oczach znalezienie grzybka robi się pomału wielkim wyzwaniem. W Nim jedynie kurki mutanty. W iglastym wzrok bardziej odpoczywa i pozwolił wypatrzyć kilkanaście podgrzybków nie pierwszej już świeżości, które okres świetności i urody miały już za sobą. Obdarzył również przyzwoitą ilością zielonek napotykanych w skupiskach po kilkanaście sztuk. Z koszem do lasu możliwe, że już się nie wybiorę, z aparatem-jak najbardziej.
(2/h) Piękny spacer, słoneczko w pełni, ciepło, niestety grzybów generalnie brak. Rozpoczęło się szybko i fajnie - 1 piękny zdrowy podgrzybek, zaraz potem 1 maślaczek. Myślałem, że nie będzie tak źle, ale cóż, chyba trzeba ogłosić koniec sezonu. W podsumowaniu: sezon dość kiepski, mimo całkiem niezłej pogody - oby w 2018 było lepiej.
(1/h) Nie wytrzymałem i pojechałem dzisiaj do lasu nawet wzięłem urlop na dziś tak na pożegnanie sezonu. Wybrałem się w okolice Mostowa na piaszczyste pagórki porośnięte kilkunastoletnim świerkiem i sosną gdzie nie raz nazbierałem dużo maślaków, zielonek, podgrzybków. ponad trzy godziny w lesie, las trochę młodszy starszy i tylko 2 skapciałe nie nadające się do zabrania maślaki, jedna zielonka i dwie gąski szare. Zero innych grzybów. Grzybowo kompletna porażka za to spacer przedni. Pogoda piękna, powietrze cudowne widoki i kolory bajeczne. Nie pomogły ciepłe dni i chyba z grzybkami to już koniec chociaż nie było początku bo też uważam że sezon grzybowy był wyjątkowo nieudany najgorszy od wielu lat.
(2/h) Dla mnie, zapalonej grzybiary był to bardzo słaby sezon. Wypady do Puszczy Wkrzańskiej na trasie Tanowo- Dobieszczyn bez szału, 2 wypady do Puszczy Noteckiej, za Gorzowem - grzyby przepiękne, ale ilość - słabiutko. Dziś drugi wypad do Puszczy Goleniowskiej trasa Kliniska-Rurka. Ciepło, tak jest już od co najmniej tygodnia. Bez oślepiającego słońca. Sucho, bez rosy. Spacerowo bardzo, grzybów brak. To co przywiozłam starczyło na obiad, ale nic więcej. Od środkowej do granic południowych Polski grzybiarze mieli raj. Lubuskie, zachodniopomorskie, pomorskie słabo. Na północy jedynie grzybiarze-szczęściarze nie narzekali. Sezon kończę i mam nadzieję, że w przyszłym roku będzie lepiej.
(20/h) Moim głównym celem była jazda na rowerze, a nie grzybobranie, ale jak zawsze nie wytrzymałem by zajrzeć choć na chwilę do lasu. Przede wszystkim, o dziwo, można jeszcze spotkać całkiem ładne podgrzybki, na miejscówce pod Nowym Warpnem, gdzie kilka lat temu, zebrałem najpóźniejsze w historii podgrzybki, bo 2 grudnia, w ciągu kilkunastu minut zebrałem 8 podgrzybków. Ponadto za Dobieszczynem, spotkałem dwie Panie, które razem miały 3/4 kosza tych grzybów. Dla równowagi podam, że spotkałem kilka kilometrów wcześniej, dwie osoby, które miały niemal puste wiadro grzybów - kilka sztuk i to starych kapci. Opieńki, chyba się skończyły, widziałem z roweru, sporo pni, ale wszystkie w grzyby w stanie agonalnym. Największą radość mi sprawił piękny borowik ceglastopory, najładniejszy w moim życiu, wiem, że gdzie indziej to grzyb pospolity, ale ja ten grzyb widziałem na oczy kilka razy w życiu, ostatni raz w Puszczy Bukowej 2 lata temu. Nie zebrałem go, ale przykryłem liści, by rozsiewał zarodniki. Parę metrów dalej spotkałem, już za ogrodzeniem, 2 egzemplarze, ale już bardzo stare, w stanie rozkładu. Po drodze spotkałem kilka kań, ale nie byłem na mojej miejscówce koło Stolca. W jednym miejscu była też mała grupka maślaczków, może więc jeszcze pojawią się te grzyby ?
(120/h) Dziś krótki wypad - spacer po lesie, żeby potwierdzić koniec sezonu. Pół godziny chodzenia i tylko smutne, martwe ślady po grzybach. Nagle coś dziwnego na pobliskim drzewie. Nie pieńku po wyrębie, nie zwalonym pniu, ale na wysokości mojego wzroku, w rozwidleniu pnia rosnącego przy drodze drzewa. Wielka kępa opieniek, która zapełniła kosz i reklamówkę. Zaniepokoiła mnie wielkość grzybów, nigdy nie widziałem tak dużych opieniek. Najmniejszy był większy od mojej dłoni. Ten niepokój pokierował mnie do nadłożenia drogi powrotnej i wizyty z grzybami w SANEPID-zie (pierwszy raz w życiu). Panie oceniające pogratulowały mi okazu i życzyły smacznego :) Poprosiły też o jeden egzemplarz dla edukacji młodszego personelu! Wszystkie grzyby mięsiste i zdrowe! Czyli warto jeszcze próbować!!!
(50/h) Dzisiejszy wyjazd do lasu nieplanowany. Poproszono mnie o opieńki do marynowania. Skoro chodzę po lesie i wiem, gdzie rosną, to czy bym mogła? W to mi graj! Każdy pretekst, by wyrwać się na chwilę do lasu jest dobry 😊 Tym bardziej, że pogoda cudna, ciepło i słonecznie. Decyzja-pojadę w buki, w miejsce, w którym kilka dni temu cięłam je dla siebie. A tam klapa. To co zostało, bardziej przypomina krowie placki niż opieńki. Wielkie, mokre, nieapetyczne. Pochodziłam więc trochę z nadzieją na jakieś inne grzyby, ale moje buki nadal puste, bez zajączków, bez podgrzybków, o borowikach nawet nie wspominając. Bardzo kolorowo za sprawą przebarwiających się buków, cicho. Słychać tylko lecące gęsi i spadającą od czasu do czasu buczynę. No i szelest wygrzewających się na słonku i pryskających spod nóg zaskrońców. Uparły się chyba, żeby przyprawić mnie o zawał ☺ Kiedy wracałam już z pustym wiadrem do samochodu, podkusiło mnie, żeby zajrzeć w gąszcz młodziutkich buczków na skraju drogi. A nuż tam czeka na mnie jakiś prawy? Borowika nie było, ale były opieńki - młodziutkie i jędrne, trochę jaśniejsze od tych rosnących w pełnym słońcu. Wokół było dużo starych, już przerośniętych. No i zaczęła się gimnastyka-skłon, przysiad, klęk, czołganie i pełzanie, zakończone próbą wyprostowania krzyża😊 Wypełzłam z gąszczu oplątana pajęczynami, spocona, ale i niezmiernie zadowolona, że będę mogła spełnić czyjeś życzenie. A w skrócie - grzybiarzu na rowerze- szukaj w innych miejscach, niekonieczne na porębach. Może w Puszczy Bukowej? Ciągle jeszcze pojawiają się nowe opieńki. Pozdrawiam i powodzenia 😊 zrobionego dzisiaj zdjęcia tych grzybów nie mogę zamieścić jako dowodu, bo z telefonu nie chce mi wczytać
(20/h) Opieńki. Niestety tym razem nie mam czym się pochwalić, wyskoczyłem po południu na rower mając godzinę na zbieranie. W sumie było jakieś 40 opieniek nadających się do zbioru, reszta była już za stara, przy czym na tych kilkunastu pniach, którymi się chwaliłem poprzednio nic nie było. Podczas jazdy było kilka pniaków, ale wszystko obrośnięte starymi egzemplarzami, Jak grzyby są to sprawa jest prosta, jak grzybów nie ma, to o tej porze, zwłaszcza w przypadku opieniek pojawia się pytanie, czy faktycznie się już kończą, czy tylko ja byłem w złym miejscu. Wydaje się jednak, że to drugie, najbardziej przekonuje mnie drastyczny spadek występowania innych niejadanych u nas grzybów rosnących na pniach, których jeszcze tydzień temu było całe mnóstwo. Ponieważ, jest to mój pierwszy rok, w którym na poważnie zbieram Opieńki, to specjalistów od tych grzybów mam pytanie, czy jeszcze szansa na drugi wysyp, czy te grzyby pojawiają się tylko raz w roku ?