(25/h) Dziś przed wyjazdem miła niespodzianka - koło garażu wyrosło całe stadko czernidłaków kołpakowatych, dałem im rosnąć, bo raz, że ładne, a dwa, że za dużo psów się tam kręci. W lesie przymrozek, pięknie zamarznięte krople rosy na gałęziach i trawach, a pierwsze znalezione grzyby mrożone. Nie lubię iść po grzyby "na pałę", więc najpierw pomyślałem, gdzie mogłyby mieć najlepsze warunki i wybrałem się na południowe stoki niewysokich wzgórz. To był strzał w dziesiątkę, bo powolne i systematyczne przeszukanie terenu dało mi 59 młodych podgrzybków, 7 maślaków i 10 kani. Zauważyłem taką zależność: im dalej od parkingu i bardziej pochylony do słońca stok, tym więcej podgrzybków. To chyba jeszcze nie koniec sezonu.
(20/h) Dzisiaj dałem zajączkom czas i szanse na wydoroślenie i pojechałem odwiedzić "maślactwo". Efekty na zdjęciu, nawet jeden podgrzybek zapozował przed aparatem.
(60/h) Pierwszy raz w tym roku wpisuję się na tej stronie bo jak powszechnie wiadomo sezon był kiepski - przynajmniej na Górnym Śląsku i w częstochowskim gdzie są moje tereny. Nie było się czym chwalić a tu dzisiaj, na zakończenie, rekord życiowy - prawie 2,5 kg zieleniatek. Szedłem do lasu nie za bardzo wierząc, że coś znajdę ale na szczęście na skraju lasu spotkałem Pana który pochwalił się zieleniatkami. Pomyślałem sobie że może coś zostawił i okazało się, że zostawił i to całkiem sporo. Najdziwniejsze dla mnie jest to, że rosną one w lasach liściastych tam gdzie prędzej spodziewałbym się jakiegoś kozaczka. Do tej pory grzyby te znałem tylko z piaszczystych lasów iglastych gdzie rosną w igliwiu albo w piachu. Największa frajda to je znajdywać jak grzybek jest całkowicie zasypany a zdradza go pęknięcie w piachu. Nie jestem pewien czy jeszcze będę się w tym roku wpisywał na tym forum wobec czego żegnam wszystkich grzybomaniaków i admina. Specjalne podziękowania dla Sznupoka który wniósł swymi poetyckimi relacjami sporo kolorytu na tym forum.
(30/h) Już przy śniadaniu atmosfera była napięta – w planach porządki w ogrodzie. Oboje przepadamy za takimi sobotnimi porządkach jak koty za kąpielą. Zamiast więc brnąć w bezsensowne grabienie liści, mimo ledwo ledwo dwu Celsjuszy na plusie i aury końca listopada, w końcu Tazok z nadzieją acz nieśmiało wypalił: …”aaa może w góry? „ Przecież są jakieś wynalazki cywilizacji, goretexy, vibramy, satelity, lasery, peleryny i wzmacniacze hadronów. A po drugie: po jakiego grzyba? [sic] jest ten portal ? Żeby coś skrobnąć w sobotę. A że śnieg spadł ? Norweskie trole wypatrzyły go w swojej magicznej kuli już we czwartek. Przynajmniej nie zmokniemy w deszczu. Uzbrojenie skromne – do standardów dobraliśmy jedynie czapki i rękawiczki, celem strategicznym na naszym teatrze działań stał się Ustroń. Lajtowo – „spacer kuracjusza”, źródło żelaziste, potok Gościradowiec, pokluczyć po mokrym i wyśnieżonym lesie max do kamienia, potem podglądnąć ptaszyska w parku niespodzianek i takie tam bzdety dla letników. Oczekiwania ? Banalne - pooddychać zimnym nosem, nacieszyć oko widokami, lasem i łąkami, upaprać buty i ogrzać się tym niewidzialnym ogniem który dają góry i najważniejsze - żeby przy tym ogniu uszy trochę zmarzły. Po dwóch z górą godzinach mieliśmy „ pochytane” wszystko 100% normy. I wtedy dopiero się zaczęło, w zagajnikach w Zawodziu, w Zdroju, między piramidami Jaskółką i Orlikiem, przy pijalni wód, koło sanatorium – przy świerkach i pod jałowcami. Nie liczyliśmy „na sztuki”. Napiszę ok. 30 żeby nikomu gula nie drgała. Ale nie 30 sztuk, 30 kręgów, po kilkadziesiąt sztuk w kręgu. Konsultacja z przyjaciółmi: Czy ktoś chce grzyby? Nie pytaj dwa razy. Z braku obowiązkowego wyposażenia grzybiarza - gąski szare wylądowały w reklamówkach. W czterech reklamówkach.
(30/h) Nad ranem deszcz ustał więc wybrałem się "na zajączki". Ku memu zaskoczeniu grzybów w bród, niektóre to nawet "zające". Na wadze pokazało się 1,9 kg - nie ma co narzekać, tym bardziej że wszystkie zdrowe.
(77/h) Z lasem dawno się już pożegnałam bo od lipca do końca października w okolicznych lasach było totalne bezgrzybie. Dziś mnie coś podkusiło, żeby jednak pojechać do lasu, choćby na rekonesans, pooddychać świeżym powietrzem. Jakie było moje zdziwienie, kiedy weszłam do lasu. Wkoło masa kani, nie wiedziałam, którą mam zrywać. Nazbierałam ich 72 sztuki. Poza kaniami znalazłam 3 podgrzybki zajączki, śliczne, świeże i twarde oraz 2 maślaki. Wszystko zdrowe. To, co na zdjęciu to to, co doniosłam do domu bo większość kani porozdawałam mamie i siostrze. W lesie zostało ich mnóstwo. Wierzyć się nie chce, że 18 listopada po raz pierwszy w tym roku przyjechałam szczęśliwa z grzybobrania. Pewnie jeszcze tam wrócę, zanim przyjdą przymrozki.
(0/h) 0 kolejny raz totalne 0, rejony południowe Mysłowic, koleżanko Alex gdzie te grzyby zbierasz w Mysłowicach bo mnie już pomysłu brak w Tm sezonie. Wszystkie miejscówki przechodziłam i nie ma kompletnie nic. Rekord życia w tym roku 3 szt!
(0/h) W lesie mokro, sporo drobnych grzybkow niejadalnych, kilka pojedynczych rozmoknietych opieniek. Ale w koszyku zero, null, nic - po raz pierwszy w tym sezonie. Czas konczyc.
(6/h) kanie i gąski; co ciekawe to pierwsze, a nie ostatnie grzyby w tym roku w tej lokalizacji (i to jeszcze nie koniec - bo kilka młodych kani zostało do zabrania za kilka dni)