Na akacji podobnie jak na początku tego roku, tak i na jego zakończenie wyrosły
boczniaki. Przyozdabiają sobie to drzewo, bo o ich zerwaniu nie ma mowy. Grzyby rosną zbyt nisko ziemi, przy drodze którą często spacerują pieski ze swoimi właścicielami. Jeśli chodzi o mijający rok to był bardzo dziwny. Poza jednym ceglasiem długo nie potrafiłam napotkać jakichkolwiek rurkowców. W lecie to nawet zaglądnęłam na Pustynię Błędowską czy tam się czasami nie przeniosły. Ale powoli kończące się lato i nadchodząca jesień pozwoliły wejść małymi kroczkami w konkretniejsze zbiory......
które pozwoliły zebrać
podgrzybki,
prawdziwki,
kozaki czerwone,
kozaki babki,
sitaki,
ceglasie i
maślaki w większych ilościach aniżeli w latach wcześniejszych. W tym roku odwiedziłam Zagnańsk z niewielkimi zbiorami, Grotniki i Wolę Zbrożkową ( spotkanie zakręconych) już z trochę lepszym zbiorem i Lubsko już z większymi zbiorami. Ale jednak większość moich grzybobrań odbywało się na terenach lublinieckich, tarnogórskich i obleganym Krupskim Młynem. Nie zbieram do ilości, ale do przyjemności. Nigdy nie zazdroszczę gdy ktoś nazbiera więcej niż ja. Lubię chodzić do lasu, tam ożywam i nabieram sił. Na tych moich wypadach korzysta mój kręgosłup i nie muszę się wspomagać w tym czasie środkami przeciwbólowymi. A ze zbiorów korzysta moja rodzina i znajomi, bo lubię się dzielić, nie jestem w stanie tego przerobić i zjeść. W tym roku las był odskocznią od tego wszystkiego co się działo. Nie jeden i nie jedna z nas powie, że las leczy, wycisza, dodaje sił, odstresowuje itp. Było fajnie i niech tak dalej będzie.