W lesie od 7:00, ale było jeszcze tak ciemno, że dopiero za jakieś pół godzinki zobaczyłam pierwsze grzyby, ale jak je dojrzałam to musiałam oczy ze zdumienia przecierać, bo deszcz pougniatał liście, z których uwolniły się najróżniejsze maleńtasy 😀 Wczoraj byłam pewna, że jest po wysypie, a dziś zrozumiałam co znaczy powiedzenie "rosną jak grzyby po deszczu" 😀 Zebrałam same
borowiki, ale są też
maślaki,
kozaki,
sitaki, gołąbki,
podgrzybki,
ceglaki,
kanie, a nawet pojedyncze
rydze i
kurki.
Przemoczona, uflejana z pełnym koszem i uśmiechem na twarzy wróciłam do domu w przekonaniu, że to jeszcze nie koniec tych męk 😂😂😂 Oby jak najdłużej i w całym kraju żeby wszyscy mogli się nacieszyć 😁