Darz Grzyb!;-) Moje wczorajsze grzybobranie w zasadzie można sprowadzić do trzech miejscówek, które zaoferowały mi tyle
prawdziwków, że musiałem skrócić zaplanowany pobyt w lesie o 3 godziny i wrócić wcześniejszym pociągiem. Już ostatnie zbiory były rewelacyjne, ale ten wczorajszy – biorąc pod uwagę obfitość grzybów i krótki czas zbioru, był najbardziej intensywny w tym sezonie. Z zaplanowanej długości trasy, przebyłem około 1/3. Aż strach pomyśleć, ile
prawdziwków jeszcze zostało w pozostałych miejscówkach… Zgodnie z zasadą etyki grzybiarza pociągowego, należy z lasu – w przypadku obfitości grzybów – wynieść tyle, ile jest się w stanie udźwignąć. Zatem odwrót z lasu, po napełnieniu kosza i wiadra był rozsądnym i jedynym słusznym wyjściem. Przecież do plecaka nie będę zbierać.;)) Odwiedzając miejscówki na
borowiki, doszedłem do wniosku, że od tygodnia czasu, nikogo tam nie było ponieważ rosnące egzemplarze były we wszystkich rozmiarach – od mini do 5 x XXL.;)) Około 30 ogromnych
prawdziwków zostało w lesie z uwagi na zarobaczywienie i bardzo dużą ilość wody, którą wchłonęły, co spowodowało tzw. efekt „grzybowej ciapy”. W lesie nic się nie zmarnuje i te ogromne okazy, wysypały i być może jeszcze wysypią sporo zarodników, które będą rozsiewać grzybnię naszego króla grzybów. Poza tym stanowią źródło pokarmu dla wielu organizmów. Do asortymentu wczorajszych zbiorów, wpadły również
mleczaje rydze w ilości 30 sztuk, mniej więcej tyle samo
podgrzybków, 18 młodych
borowików ceglastoporych (tych to się w ogóle nie spodziewałem), trochę
kani, 3
koźlarze czerwone i nieco
koźlarzy szarych. Tych ostatnich jest dużo, ale musiałem wybrać – zbierać wszystko, jak leci, czy jednak postawić na
prawdziwki. Wiadomo, co wybrałem.;) W domu policzyłem
prawdziwki – wyszło 236 sztuk. Podsumowując i nakreślając sytuację grzybową na następne dni, mogę wysunąć następujące myśli/wnioski. Po pierwsze – mamy szczyt jesiennego wysypu grzybów, przy czym,
podgrzybki dopiero rozpoczęły najbardziej intensywną część wysypu (z innych stacji, np. z Pawłowa, Grabowna Wielkiego, grzybiarze wsiadali z całymi koszami i wiadrami
czarnych łebków), natomiast
prawdziwki „sypią” już dwa tygodnie i tu należy oczekiwać tendencji schyłkowej.
Maślaki i
kanie również zaczną się wyczerpywać, ale przez kilka następnych dni na pewno ktoś, kto nastawi się na ich zbiór powinien być zadowolony.
Maślaki mogą jednak kończyć się szybciej ponieważ także szybciej rozpoczęły wysyp (razem z prawdziwkami) niż
podgrzybki.
Koźlarze o szarych odmianach kapeluszy rosną jeszcze w dużych ilościach natomiast te o odmianach czerwonych właściwie są już kompletnie w zaniku. One miały swój czas w czerwcu, lipcu i sierpniu (w zależności od regionu). Trzeba też wspomnieć o nieprawdopodobnej ilości
muchomorów czerwonych. Pozostają jeszcze grzyby późnojesienne (m. in.
gąski zielonki, niekształtne, ziemistoblaszkowe,
boczniaki,
wodnichy i inne). Stopniowo, te gatunki, też się pojawiają. Bez względu na powyższe, coraz zimniejsze noce, przypominają nam, że późna odmiana jesieni, już nie puka do leśnych drzwi, a ma zamiar wywalić je z futryną.;) Jedno jest pewne. Październik grzybowo jest fenomenalny po równie fenomenalnym (w odwrotną stronę) wrześniu. Mając zawsze w plecaku „awaryjny system zwiększający pojemność kosza”, wczoraj postanowiłem z niego skorzystać.;) To rajstopy.;) Po pierwsze – można znacznie więcej nazbierać, po drugie – zatrzymują igły, liście, owady i wszelki materiał leśny, lecący do kosza (dzięki czemu w koszu jest czysto), a po trzecie – są bardzo lekkie. Tylko trzeba uważać, żeby kosz miał solidny i mocny pałąk, bo przeciążony może pęknąć, a wtedy przyjemność targania załadowanego maksymalnie kosza grzybów, może stać się koszmarem. Na stacji kolejowej jedna Pani, która wracała do Oleśnicy, stwierdziła, że mój zbiór jest „szalony”. A jaki ma być, skoro został dokonany przez „szaleńca”?;-) Darz Grzyb!