Nie wiem w sumie ile grzybów na godzinę wpisać, ale
maślaki przestałem liczyć w momencie, w którym doszedłem do pięćdziesięciu w 15 minut. Zebrałem w sumie setki malutkich i trochę starszych, po pewnym czasie przestałem je zbierać obawiając się zarwanej nocy. Na szczęście znaleźli się chętni na przejęcie części dzisiejszych zbiorów;) Do tego 32
prawdziwki - tam gdzie rosły poprzednio było tylko kilka, reszta tam, gdzie we wtorek nic nie było. Trafiło się też około 30
kań - w sumie nigdy więcej nie znalazłem, mimo iż grzyby zbieram głównie na polach. Było też dużo tak małych, że nawet stanie w wodzie by nie pomogło - zostaną dla innych. Poza tym 8
koźlarzy (1 białawy i 7
babek) oraz mój premierowy w tym roku w podmińskich lasach
podgrzybek. Grzyby głównie na "melinach" (spodobało mi się to określenie), ale przeciętny grzybiarz
maślaki i
kanie powinien znaleźć bez problemu. Mogłoby popadać - byłyby
podgrzybki,
modrzaki i
kozaki. Żeby nie było tak różowo dodam, że w czwartek robiłem rekonesans na swojej warszawskiej miejscówce na
koźlarze topolowe i tam było 0 na godzinę, mimo sporej wilgotności ściółki.