szerzej:
Ile nieszczęść przyniósł, o tym napisano już tomy. Trochę niezręcznie było planować grzybobrania patrząc na skalę zniszczeń, no ale cóż, to nie nasza, grzybiarzy wina. Dla nas, zwłaszcza w południowej Polsce, zdarzyła się wyjątkowa okazja do precyzyjnego planowania, ponieważ miało nastąpić to, co nastąpić musiało… Dlatego w tym roku grzybowy urlop bardzo długi, ponad dwutygodniowy. Na lasowrzosach wylądowałem o świcie 27-go września. Prawdopodobnie dzień po początku wysypu borowika. W miejscu, które jest bardzo dobrze znane lokalnym zawodowcom, a jednak byłem sam! Zbierałem w ciszy jako pierwszy… A potem tylko się rozkręcało! Najpierw głównie Rudolfy, a potem wspólnie ze szlachetnymi braćmi, borowiki przygwoździły mnie swoją ilością tak skutecznie, że poza lokum Na Zadupiu udało „wyrwać się” tylko raz. Poszwędać się trochę po ulubionym Bolesławcu. Nawet ostatni, wypoczynkowy w założeniu dzień, zakończył się rydzobraniem…
Zebrałem i przerobiłem grubo ponad 300 kilogramów borowika. Trochę rydzów i podgrzybków. Zjadłem z 15 kań… I urlop się skończył. Po kilkudniowym „odpoczynku” w pracy weekendowa dogrywka. Tym razem zielonkowe szaleństwo! I… już. Tak jak wysyp wybuchnął gwałtownie, tak sucha pogoda i przymrozki sprawiły, że pod koniec października niemal zamarł, tląc się jeszcze przez jakiś czas. Te trzy tygodnie dały mi wyjątkowo „w kość”. To zmęczenie i gwałtowne zakończenie sprawiły, że więcej już na lasowrzosy w tym sezonie się nie wybrałem. Postanowiłem, że lepiej, żeby w pamięci pozostała ta obfitość niż smutne obrazki dogorywania…
Taka bujność powoduje naturalne porównanie z kapitalnymi sezonami 2017-go i 2022 -go roku. W swoim szczycie ten był absolutnie porównywalny, może nawet lepszy. Zdrowotność także była więcej niż zadowalająca. No ale wtedy grzyby rosły falami i zbieraliśmy intensywnie prawie trzy miesiące. Więc w sumie jednak był gorszy. Krótki, ale znakomity! Pozostały jeszcze trzy jego akordy, także bardzo ważne. Najpierw tradycyjna już andrzejkowa zupa grzybowa dla całej Firmy. Zwykle jakieś 16 litrów. To niewiarygodne, jak szybko potrafi „zniknąć” 16 litrów zupy… Potem przedświąteczne zakończenie radosnego rozdawania. I na koniec wigilijne potrawy z grzybów, których zrobienie (poza ulepieniem pierogów) to mój obowiązek „od zawsze”.
Ale to nie dolnośląskie lasowrzosy zajmują pierwsze miejsce na mapie tego sezonu. Jak już wielokrotnie bywało, miejsce to należy się świętokrzyskim grzędom, a w nich silnej i zwartej grupie Świętokrzyskich Magików, którzy cięli borowiki z wydajnością harwesterów Naszych Kochanych Leśników. A wśród nich największa Ich gwiazda, Niszczu, który ciął jak na Magika przystało, tylko jeszcze lepiej! Z aptekarską (księgową?) precyzją, nie tylko borowiki i nie tylko w świętokrzyskim. Bo tam, gdzie zjawia się Niszczu, tam wyrastają grzyby… Może by Mu potajemnie wszczepić chipa, planowanie byłoby łatwiejsze…
Dlatego, biorąc pod uwagę powyższe, jednogłośną i samozwańczą decyzją Sanhedrynu Kultu Borowika Sosnowego i Jego Braci ustanawia się parki krajobrazowe Suchedniowsko-Oblęgorski i Sieradowicki Ziemią Świętą Polskiego Grzybiarstwa. Zarząd nad Ziemią Świętą powierza się Świętokrzyskim Magikom, pod przywództwem Niszcza, Arcykapłana Rozmnożenia borowika. Sugeruje się powierzenie bardzo ważnego stanowiska w Zarządzie Arcykapłance Madziul. To jest bardzo sugestywna sugestia… Magicy, z racji swojej liczebności i wybitnych kwalifikacji, będą także pełnić rolę Sił Specjalnych szybkiego reagowania w Ziemi Świętej. Na Oficerów Łącznikowych, odpowiedzialnych za kontakty Ziemi Świętej z pozostałymi częściami Polskiego Grzybiarstwa, wyznacza się Gucia i Kikusia. Do obowiązków Gucia i Kikusia należeć będą baczenie, za pomocą tego portalu, na poczynania Magików, oraz osobiste inspekcje na miejscu zakończone ogólnodostępnymi raportami.
Równocześnie na dolnośląskich lasowrzosach ustanawia się enklawę Ziemi Świętej, jako Rudolfową Ostoję. Zarząd nad południową częścią Ostoi sprawować będzie Arcykapłan Annasz Miras. Nad północną - Arcykapłan Kajfasz, czyli moja skromna osoba. Na mojego zastępcę powołuję niezwykle zasłużonego dla lokalnego grzybiarstwa Arcykapłana Nieroba. Czy tego chce czy nie… Miras swojego zastępcę powoła sobie sam. Albo nie powoła. Jak będzie chciał… Rolę Oficera Łącznikowego Ostoi powierza się Arcykapłance Fungii, która, mimo niewielkiego doświadczenia w tych lasach, z racji ogólnie bardzo wysokich kwalifikacji, obowiązkom swoim z pewnością podoła. A obowiązki te będą takie jak Gucia i Kikusia, poszerzone o sporządzanie raportów z kondycji górskiej gałęzi Rudolfów. Siły Specjalne Ostoi pozostają tymczasowo nieobsadzone. Sanhedryn najchętniej widziałby w tej roli ulubioną parę tego portalu, Arcykapłankę MW & Arcykapłana MV, co pozostawia do Ich decyzji. Podkreślając przy tym niezachwianą wolę obsadzenia tych stanowisk w przyszłym sezonie…
Ponadto ustanawia się dwie dodatkowe, samodzielne funkcję dla Całego Polskiego Grzybiarstwa:
Wielką Czarodziejką mianuje się Arcykapłankę Yagę. Yaga będzie odpowiedzialna za kontakty z Matką Naturą, za zaklinanie deszczu, odczynianie robactwa, przepędzanie upałów i tym podobne Czynności Nadprzyrodzone. Wyrażając wolę Całego Polskiego Grzybiarstwa Sanhedryn ściska kciuki jak nie wiem co, aby Yadze starczyło zdrowia dla pełnienia tej zaszczytnej funkcji, a także by przyszły sezon był w Jej lasach lepszy.
Wielką Pisarką mianuje się Arcykapłankę Nikę. Nika będzie zobowiązana do sporządzania i publikowania zapisów, które docelowo stanowić będą bazę do stworzenia Kroniki Literackiej Grzybiarstwa Polskiego. W zapisach dopuszcza się stosowanie prozy i poezji, innych niż powszechnie stosowana odmian polszczyzny, a także gwar lokalnych.
Wszystkim nowo powołanym Sanhedryn życzy dużo wytrwałości i samych sukcesów! Rozporządzenie wchodzi w życie z dniem ogłoszenia.
Oprócz tych jakże doniosłych wydarzeń, w tym sezonie miało, a w zasadzie ma miejsce jeszcze jedno, nie mniej fundamentalne. Otóż okazało się, że w żyłach naszego spokojnego i dyskretnego na codzień Admina płynie krew rewolucjonisty! Rozpoczęta przez Niego Wielka Rewolucja Portalu trwa i nikt, nawet sam Admin nie wie, jak się zakończy. I jak się w niej odnajdziemy, zwłaszcza ja, stary człowiek… Ale będziemy się starać, albowiem mamy do Admina zaufanie. A zaufanie to stanowi spoiwo, które cementuje więzi nasze, sióstr i braci w arcykapłaństwie, jak i więzi wszystkich grzyboświrów, zrzeszonych i niezrzeszonych.
Na koniec pytanie, które zawsze zadajemy sobie na koniec sezonu: Jaki będzie następny?
Czy borowiki będą znowu jak szalone rosły?
Rok po roku to raczej niemożliwe, lasy by tego nie uniosły…
Niechże więc mniej będzie trochę, ale spokojniej. I dłużej.
Tego życzmy sobie i zostawmy to Matce Naturze…
Wszystkim dziękuję za ten sezon! Wytrwałym, którzy nadal będą szwędać się z koszami po lasach i krzaczorach obfitych zbiorów. A tym, którzy sezon kończą: niech korzystają z jego owoców, niech wspominają, planują, marzą! Za kilka miesięcy znowu spotkamy się tu razem.
Do zobaczenia! Anddy
szerzej:
Ale za to na rydzowej miejscówce ponad setka wodnichy późnej. Spóźniliśmy się niestety bo na ściółce leżało coś koło pierdyliona odciętych nóżek z wodnichy. Tak to jest jak jedzie się na grzyby na koniec długiego weekendu. Cel trzeci to 17 szt gąski zielonej w koszyku. I tu też ktoś nas uprzedził. Dziesiątki odciętych korzonków leżało na ziemi. Komuś się poszczęściło. Na zdrowie...;) Dodatkowo w koszyku kilkanaście sztuk opieńki miodowej, 8 szt gąsówki fioletowatej, 6 szt maślaka zwyczajnego, 4 szt maślaka pstrego i 1 pieprznik jadalny. Sporo było jeszcze podgrzybka brunatnego, ale wyglądał już na bardzo zmęczonego. Został w lesie. Pozdrawiamy D. i D. & D.