szerzej:
Bo Rubinowa nie samymi grzybami stoi. W tej przepięknej dolinie tropiłem wilki, obserwowałem jelenie gody i macierzyństwo dzików. To w niej mieszkają salamandry, kumaki górskie i traszki. Tam podglądałem myszołowa, czarne bociany i zimorodki. Tam zderzył się ze mną pewien zamyślony lis. Ale dzięcioła, a właściwie kowalika w grzybowym koszyku jeszcze nie zaliczyłem,😊A wydarzyło się to tak. Zagapił się chłopak podczas swoich lotniczych akrobacji i przydzwonił w suchą gałąź aż echo poniosło. Z pewnością zobaczył po zderzeniu w swoich oczach wszystkie gwiazdy obu ziemskich półkul😉. W każdym razie długo dochodził do siebie, tazok wziął go w ręce, posadził do koszyka żeby ochłonął. Trochę trwało zanim doszedł do siebie, a pierwsza pomoc okazała się skuteczna. Kiedy już wrócił do siebie, spytałem tylko Jak się Pan nazywa, on odpowiedział nieco jeszcze zakręcony - jak to jak ? Kowalik, i odfrunął na pobliską jodłę. Takich spotkań Wam życzymy i oczywiście pełnych jak nasz koszyków. Niech Wam lasy darzą grzyboświrki😊👌
szerzej:
Dzisiaj mi się nie podobało 😁 Nastawiłem się na słoneczną pogodę z samego rana a tymczasem jak wstałem to niebo było mocno zachmurzone. Ale to nie najgorsze. Jak zajechałem pod las to stwierdziłem, że tam stosunkowo niedawno padało. Oczywiście cieszę się z tych ostatnich opadów ale jednak wolę chodzić po suchym a nie mokrym lesie. Także buty przemokły szybko tak samo jak i spodnie. Ale najgorsze jest to, że te ostatnie opady nie przyczyniły się do poprawy ilości występujących grzybów. Co więcej, te co znajdywałem to były już takie średniaki i duże w bardzo kiepskim stanie. Niestety ślimaki, żuki i robaki zrobiły swoje. I dla tego sporo musiałem zostawić na miejscu. Dopiero na sam koniec zbierania znalazłem kilka młodych egzemplarzy. Myślę że efekty deszczu będą gdzieś za tydzień o czym pewnie napiszę. Pozdrawiam 🙂
szerzej:
... gołąbki fioletowe, czyli progres w kwestii gatunków jest zauważalny. Spacer na totalnym luzaku z Rubikiem rozpoczęliśmy przez niemal stuletni wiadukt kolejowy nad potokiem Dziechcinka do lasów na północno/wschodnich zboczach Stożka Wielkiego. Mocno nawodnione, optymalnie dolane po ostatnich deszczach dziechcińskie lasy nie kazały długo czekać na pierwsze borowiki. Pięknie rosną te beskidzkie ceglasie, nie przejmując się miejscem ani lasem. Rosną w bukach, w brzozach w jodłach i choć apetyt na kozaki mieliśmy wielki, to nadzieja na kozaki umarła szybciej niż ogarnęliśmy wzrokiem cudne wąwozy i parowy górskich lasów. W Wiśle tylko ceglasie mają się całkiem dobrze, nie wiem czy to kwestia doświadczenia, czy "nosa" rubikowego, bo Hazy-emu jakoś w Wiśle szczęście nie dopisało. Więc jeśli mogę coś doradzić... ceglasie namierzycie na północno wschodnich stokach, tam gdzie cień i dużo wilgoci, południowa ekspozycja nie służy grzybom. Przynajmniej w czerwcu. Kolejna sugestia - jeśli zobaczycie takie babrzysko w jakim "robi sie na bóstwo" Rubik to znaczy, że jesteście na dobrej drodze w poszukiwaniu czerwcowych borowików. Pozdrowienia Tazok & Rubik
szerzej:
Czyż można było zacząć tydzień lepiej😉? Każdy z nas ma taki las, który lubi najbardziej i który nigdy nie zawodzi. Ja mam taką górkę nieopodal Kocierza, po której uwielbiam się wspinać i która zawsze mnie zaskakuje. Tym razem pełen werwy 8 rano wybrałem się na małą wspinaczkę w miejsca tętniące borowikami ale w sezonie właściwym, nie bardzo wiedziałem czego można się tam spodziewać wiosną… Niższe fragmenty lasu zupełnie odpuściłem i od razu udałem się w miejsca znacznie wyżej położone. Tam jednak rozczarowanie, pierwsza i druga miejscówka zupełnie pusta, a zbliżając się do trzeciej (zresztą mojej ulubionej, bo tam znalazłem kiedyś swojego największego w życiu prawdziwka) nagle stanąłem jak wryty, bo niespełna dwa metry ode mnie zauważyłem wtuloną w liście i stary spróchniały pień maleńką sarenkę. Z pewnością zdjęcie tego nie oddaje, ale zmieściła by się na moich dwóch dłoniach. Leżała prawie nieruchomo, nie podjęła próby ucieczki zapewne dlatego, że jeszcze nie porusza się zbyt sprawnie, a już na pewno nie bez sarniej mamy. Oczywiście od razu zdałem sobie sprawę, że nie jestem tu osobą pożądaną, zwłaszcza że oddech małej sarenki był wyraźnie przyspieszony, pozwoliłem sobie na szybkie uwiecznienie tego spotkania jednym zdjęciem i spokojnie wycofałem się będąc niemal pewnym, że sarnia mama gdzieś z oddali obserwuje całe zajście i niebawem powróci do maleństwa. Wycofując się i jednocześnie starając się nie narobić przy tym zbędnego hałasu, dotarłem do ścieżki na brzegu której bez żadnej gracji po prostu z mieszaniny ziemi i piachu wyrastał sobie mój pierwszy wiosenny ceglaś! Starając się go z grubsza oczyścić z nadmiaru pyłu, dosłownie trzy metry dalej natknąłem się na kolejne znalezisko, tym razem nie grzyb, a piękne poroże… kto wie może tatusia rzeczonej wcześniej sarenki😉. Tak czy siak, wszystkie trzy znaleziska w odstępie kilku minut usatysfakcjonowały mnie do tego stopnia, że śmiało mogłem już wracać z tarczą do samochodu💪. Byłem jednak zbyt blisko moich kolejnych miejscówek, żeby tam nie zajrzeć, więc pomaszerowałem dalej w górę. Niestety niczego już w wysokich partiach góry nie znalazłem. Skietowałem się w dół moją ulubioną ścieżką wzdłuż górskiego strumienia napawając się widokami i śpiewem ptaków. Dosłownie na samym już dole, na wypłaszczeniu, gdzie wilgoci w glebie było znacznie więcej niż w górze, znalazłem kolejne trzy ceglaste z czego 2 dość spore. Kocierz nie zawiódł! Sezon rozpoczęty!😂