szerzej:
.... buszing był krótki, a trudne do przebycia jeżyny, maliny, pokrzywy i inne chaszcze w lasach brzozowych, dębowych i małym osokowym zniechęciły mnie do dłuższego poznawania tego terenu. I pytanie, gdzie uderzyć, bo niedosy wielki. Padło na lasek w Kórniku, który bardzo lubię. Najpierw natknąłem się na żagiew łuskowatą, później trafiłem na wyrośniętego borowika usiatkowanego, któremu kapelusz już zdążył popękać i pokryć się bruzdami. Rósł sobie dostojnie przy ścieżce przez nikogo nietknięty... no, może nie do końca. Trzon zajęty przez lokatorów w całości a kapelusz tylko częściowo. Idąc dalej dopadł do mnie charakterystyczny zapach. Może z tym zapachem przesadziłem, raczej smrodek. Ale był to smrodek, którego z utęsknieniem oczekiwałem. Trochę buszingu i są, w różnym stadium rozwoju one, sprawcy tego, co dotarło do mych nozdrzy - sromotniki smrodliwe, a przy nich (i nie tylko) czarcie jaja. Najpierw kilka, potem kilkanaście, kilkadziesiąt. Radość wielka, będzie nalewka 😊. Po przeliczeniu okazało się, że w koszu jest ich 63. Od wielkiego, przez duże, średnie i kilka małych. Było co nieść😊. Konsumpcja na surowo była, nalewka już się robi, w marynacie też siedzą, a reszta będzie towarzyszyć borowikowi i żagwi na kolację. Więcej fotek w dopiskach a i też kilka innych znalezisk. Pozdrawiam wszystkich buszujących w... lesie (nie zbożu), i tych. którzy mają co zbierać i tych, którzy z utęsknieniem czekają na wodę z nieba.