szerzej:
Witam Admina i Leśnych Braci
Z okazji Świąt Bożego Narodzenia życzę Wam nadziei, własnego skrawka nieba, zadumy nad płomienniem świecy, filiżanki dobrej, pachnącej kawy, piękna poezji, muzyki, pogodnych świąt zimowych, odpoczynku, zwolnienia oddechu, nabrania dystansu do tego, co wokół, chwil roziskrzonych kolędą, śmiechem i wspomnieniami. A w Nowym 2019 Roku wszystkim życzę pięknych zbiorów i niezapomnianych wrażeń z leśnych szlaków.
Wesołych świąt!
szerzej:
Darz Grzyb!;) Często wśród grzybiarzy pojawia się tzw. „iluzja grzybowo-listopadówa”. Wystarczy trochę opadów i kilka ciepłych dni, a grzybiarze często „nakręcają” się, że jeszcze może być dobrze z grzybami. Takie teorie nie biorą się z kapelusza. Wszak nie raz w listopadzie, szczególnie w pierwszych dwóch tygodniach, kosiło się grzyby w sporych ilościach. Niestety, w tym roku na iluzji się skończyło. Pomimo sprzyjającej przez połowę miesiąca pogody, grzybnia nie dała masowego wysypu żadnego, pospolicie zbieranego gatunku grzybów. A i sam listopad nie popisał się pod względem opadów, których było w gminie Międzybórz zaledwie około 50% wobec normy z lat 1971-2000. Zresztą w całym kraju był to cienki opadowo miesiąc. Oficjalnie zakończyłem sezon 2018 roku w dniu 17. listopada, kiedy to las urządził mi arcy-wyśmienity spektakl pomiędzy kończącą się złotą odmianą jesieni a przejściem w stan zimowej szarości. Makro wrażeń w mikro obrazach. Harmonia i dostojeństwo. Spokój, i duchowa uczta. Ile razy tego doświadczam i jak pojemną mam duszę, że ciągle mi mało takich widoków? Las to najwspanialszy narkotyk natury. Uzależnia na całe życie i jest zupełnie nieszkodliwy. Co więcej – jest bardzo pożyteczny dla człowieka, dla jego zdrowia i stanu ducha. Wszystkie ścieżki, którymi chodzę co roku, co roku są inne. Te same, a jednak inne. Czy ktoś mi to wytłumaczy, dlaczego tak jest? Dlaczego zawsze odkrywam w nich coś nowego? Każda jesień coś kończy. Trzeba zajrzeć wgłąb swojej duszy i zastanowić się nad przemijaniem, wartościami i tym, co w życiu jest ważne, ważniejsze i najważniejsze. Spojrzeć wgłąb siebie, wymaga odwagi i pokory. Na leśnym cmentarzysku, u stóp starych drzew, tkwi tajemnica wiecznego obiegu materii w przyrodzie i pewnie też tajemnica nieśmiertelności, której człowiek nie może zrozumieć. Połowa listopada w tym roku to już były przymrozkowe klimaty, a lasach gminy Międzybórz trwała posezonowa „wyprzedaż” owocników runa leśnego. Zapomniana kania, pojedyncze maślaki. Na upartego coś na sos by się uzbierało. Tyle, że to był już definitywny koniec całego sezonu grzybowego, który otrzymuje ode mnie niską ocenę – 2 w skali sześciostopniowej. Pomimo lekko zagrzybionej końcówki lipca i dwu-tygodniowego wysypu podgrzybków w październiku, cały sezon, na tle wielolecia, jawi się jako bardzo słaby, ze znaczną przewagą, kompletnie bezgrzybnych tygodni. Stąd ocena nie może być wyższa. Dołączył on do roczników spod znaku grzybowej dziadowszczyzny, wśród których wymienia się takie sezony jak 2003,2009 czy 2015. Chociaż – w przeciwieństwie do wyżej wymienionych roczników, zasłynął podgrzybkami, które dokonały „cudu” w tych wysuszonych warunkach. Podsumowując grzybowo miesiąc listopad 2018 roku w gminie Międzybórz należy stwierdzić, że był to bardzo słaby grzybowo czas. Październikowy wysyp podgrzybków nie zdołał się „przeczołgać” na listopad i stąd mieliśmy w lesie grzybowe niedobitki. O większych zbiorach nie było mowy, chyba, że gdzieś, bardzo lokalnie i bardzo punktowo. Tak to mniej, więcej, prosto i na ukos wyglądało w 2018 roku z grzybami w gminie Międzybórz. Po ciężkiej suszy i trwającym tygodniami, wielkim bezgrzybiu, przerwanym na moment pod koniec lipca i przez dwa tygodnie października, najwyższy czas na odreagowanie i przejście w stan pełnego zagrzybienia (czyli po uszy) w 2019 roku. Tylko, czy coraz bardziej nieprzewidywalna pogoda w odpowiednim czasie namoczy lasy, aby owocniki grzybów na kilka tygodni opanowały runo leśne? Trzeba myśleć pozytywnie i czekać na maj, kiedy to uroczyście napiszę Tour De Las & Grzyb 2019 start!;)) Wszystkim bardzo dziękuję za miłe słowa i do usłyszenia w maju 2019 roku! DARZ GRZYB!;-)
szerzej:
WRZESIEŃ. Druga i najbardziej oczekiwana część podsumowania sezonu grzybowego obejmuje miesiące wrzesień-listopad. Niektórzy Czytelnicy stwierdzili, że w tej części to będzie bardzo grzybowo, koszykowo i kapeluszowo. Podsumowanie dotyczy jednak wyłącznie ukochanej gminy Międzybórz, w której to sezon grzybowy był… No właśnie, był – mówiąc ogólnie słaby. Ale po kolei. Wielkie oczekiwania i wielkie emocje, ale też duży niepokój. Na początku września, wśliznął się nam od południa front z opadami deszczu, które jednak dały grzybowy efekt głównie w górskiej części Dolnego Śląska, objawiając się spóźnionym, letnim wysypem grzybów. Patrząc na miesięczne podsumowanie to mogłoby się wydawać, że z opadami nawet nie było tragicznie, ale stwierdzenie to też wymaga rozwinięcia. Przede wszystkim po wielu tygodniach przewlekłego niedoboru opadów, kilkugodzinny deszcz spłynął jak po „kaczce”. Pisząc bardziej zrozumiale – po tak długim okresie posuchy, opady te nie były w stanie pobudzić świata grzybów w gminie Międzybórz. Kolejne dni września mijały w ciepłej, suchej i słonecznej pogodzie. Codziennie wypatrywałem atlantyckich niżów lub mocno uwodnionych frontów z południa, ale pogoda „zacięła” się i nie myślała o sprawieniu niespodzianki i radości grzybiarzom. Połowa września i nadal mizerota opadowa. Było już pewne, że nawet w przypadku przejścia porządnych deszczy, grzyby potrzebują około 3. tygodni na rozwój i tym samym w połowie miesiąca września, można było na pewniaka stwierdzić, że masowego wysypu grzybów w tym miesiącu nie będzie. Jedynie pojawiła się szansa na tzw. „wypryski” ze szczątkowych, ale jednak opadów, oraz z opadów „poziomych”, jak mgły i rosa. Poza tym pora roku – jesień, zawsze jakiegoś owocnika gdzieś może wykluć, nawet podczas tak suchych warunków. Najmocniejsza fala opadów przeszła pomiędzy 23. a 24. dobą września. Pojawił się umiarkowany optymizm, że jeżeli jeszcze dopada i nie przyjdą mrozy, to grzyby powinny pojawić się w październiku. Jednak dla września nie było już ratunku i został on skazany przez panią pogodą na stratę. Tym samym zapisał się on jako grzybowy nędzarz, który po stronie grzybowych aktywów może wpisać termin „bieda”. W połowie września, wybrałem się na rekonesans po bukowińskich lasach. Jeden, jedyny prawdziwek w średnim rozmiarze, rósł na środku leśnej drogi w mchu. Był zdrowy. Poza nim, ani jednego więcej przez 15 kilometrów. Bardzo nieliczne grzyby, jakie znalazłem to m. in. muchomor czerwony i – wyglądający bardzo nie-krowiakowo krowiak, a obecnie – ponurnik aksamitny. Na jednej łące trafiłem na kilka podsuszonych kani w stanie tuż przed-agonalnym. Były tak miękkie, że dostały medal za trwanie w pozycji pionowej. Pozostały na swoim miejscu. Inaczej zarysowała się sytuacja grzybowa w ostatnim dniu września, kiedy to również wybrałem się na całodzienny rekonesans i poszukiwanie śladów życia grzybowego na „pustyni”. Tym razem trafiłem na miejsce z pięknymi i przeważnie młodymi kaniami, które – bez żadnych „ale”, nadawały się do zbioru. Było to takie punktowe zrehabilitowanie się grzybów za wrześniowe bezgrzybie. Podsumowując grzybowo miesiąc wrzesień 2018 roku w gminie Międzybórz należy stwierdzić, że zapisał się on jako jeden z najgorszych w historii. Przewlekły brak większych opadów i wielomiesięczna susza oraz wysokie temperatury nie pozwoliły na zawiązanie się owocników grzybów i ich masowy, jesienny wysyp. Po 2015 i 2016 roku, to kolejny wrzesień na tych terenach, który nie darzył grzybami. Do regularnych zaburzeń w masowym pojawieniu się grzybów, w miesiącu wrześniu, dochodzi w gminie Międzybórz niepokojąco coraz częściej. PAŹDZIERNIK. Po bardzo suchym i bezgrzybnym wrześniu, cała grzybowa nadzieja została w październiku. Pogoda bardziej przypominała ciepłe i niestety nadal suche oblicze np. maja, niż rześką i grzybową jesień. Początek października był w gminie Międzybórz beznadziejny grzybowo. Po wrześniowych „wypryskach” grzybów nie było śladu. Za to zrobiło się sucho, bardzo ciepło i słonecznie. Czyli tak, jak z małymi przerwami od kwietnia w tym roku. Chociaż opady w miesiącu październiku w ostatecznym rozrachunku były mniej więcej w normie, to ich największa ilość spadła w drugiej połowie miesiąca. Pierwsza połowa października to całkowita dominacja bezchmurnej, bardzo ciepłej i suchej, polskiej złotej jesieni. Po pierwszym tygodniu października było wiadomo, że na większe opady nie mamy co liczyć i wszystko rozegra się w lesie, jeżeli chodzi o grzyby, na podstawie tego, co napadało w dniach 23-24 września. Około 10 października wreszcie pojawiły się optymistyczne doniesienia o grzybach. Wydaje się, że na następny weekend – tj. 13/14 października, przypadł maksymalny wysyp podgrzybków w tym sezonie w gminie Międzybórz. Pomimo skrajnie suchej i ciepłej pogody, podgrzybki zaskoczyły swoją ilością i jakością. Pojawiły się też inne grzyby, w tym muchomory czerwone i maślanki wiązkowe. Jednak grzybiarze skupili się przede wszystkim na podgrzybkach, bo tylko ten gatunek w gminie Międzybórz, masowo pojawił się podczas minionego sezonu. I to był największy fenomen tego sezonu. podgrzybki, pomimo znacznego niedoboru opadów i przy bardzo ciepłej, czy wręcz gorącej, jak na październik pogodzie, masowo wykluły swoje owocniki. Trzeba też wyraźnie podkreślić, że wysyp ten był nieregularny, często nieprzewidywalny i miał on swoją zróżnicowaną intensywność i to często w obrębie tego samego leśnictwa. Ogromną zaletą podgrzybkowego wysypu była zdrowotność grzybów. Ani robaki, ani skoczogonki, ani też ślimaki nie atakowały grzybów. I to był chyba jedyny pozytywny wpływ na grzyby suchej pogody. Na drugim biegunie grzybowego szaleństwa, czyli w opozycji do masowego pojawu podgrzybków, można zaliczyć praktycznie wszystkie inne gatunki grzybów. Jedynie pojawiło się trochę czubajek kani, czubajek gwiaździstych, koźlarzy o szarych odmianach kapeluszy i maślaków zwyczajnych. Prawdziwków było jak na lekarstwo, a nawet mniej. To samo z koźlarzami czerwonymi i pomarańczowożółtymi. To chyba pierwszy sezon w życiu, gdzie przez cały jego okres nie znalazłem kurek. Słabo było z opieńkami, gąskami liściowatymi i zielonkami. Także fatalnie miała się sprawa z maślakami sitarzami i pstrymi, nazywanymi humorystycznie hubanami. Nie było też piaskowców, rydzów, siedzuni sosnowych i wielu innych, cennych gatunków grzybów. Nawet gatunki niejadalne i trujące, pojawiły się w znacznie mniejszej ilości niż podczas normalnej hydrologicznie jesieni. Podobnie, jak w 2015 roku, wiele obszarów leśnych było praktycznie pozbawionych życia grzybowego. Niemniej, jak ktoś dobrze pobiegał za podgrzybkami przez dwa tygodnie wysypu to z pewnością narobił zapasów suszu i marynaty. W połowie października, można było na sto procent wyrokować, że to jest maksimum możliwości grzybowych w gminie Międzybórz w 2018 roku. Kto teraz nie wykorzysta szansy na zbiory grzybów, ten będzie musiał kupić pieczarki i boczniaki w warzywniaku, bo drugiej szansy w tym sezonie już nie będzie. Podsumowując grzybowo miesiąc październik 2018 roku w gminie Międzybórz należy stwierdzić, że był to najlepszy w ciągu całego sezonu miesiąc na grzyby, przy czym okres największej grzybności przypadł mniej więcej pomiędzy 10. a 24. dniem października. Przed 10. było jeszcze bardzo słabo z grzybami, a po 24 mieliśmy stan wygaszania (dogorywania) wysypu. Całą robotę wykonał jeden gatunek – podgrzybek brunatny. Bez niego, październik byłby podobnie kiepski grzybowo jak wrzesień. W ostatnim wpisie, będzie jeszcze kilka zdań o listopadzie. Cały wpis brutto z licznymi fotkami tutaj: https://www. lenartpawel. pl/podsumowanie-sezonu-grzybowego-w-gminie-miedzyborz-czesc-2-wrzesien-listopad-2018. html Serdecznie pozdrawiam!;-)
szerzej:
LIPIEC. Pierwszy w tym roku miesiąc, który wreszcie przyniósł nieco więcej opadów. Bywały regiony w kraju, które otrzymały opadów dużo ponad normę. W gminie Międzybórz – pomimo, że kilka razy mocniej padało, zabrakło do wyrobienia normy z lat 1971-2000. Ale i tak było znacznie lepiej, niż chociażby w maju lub w czerwcu. Zanim nadeszły opady, początek lipca był bardzo ciepły i słoneczny. Błękit lipcowego nieba nie mniej zachwyca niż czerwcowy i majowy. Tylko co za dużo to niezdrowo, a dla lasu sucho. Lipcowe zbiory jagód były udane, ale trzeba było się śpieszyć z ich zbiorem ponieważ prognozy pogody nie były optymistyczne pod względem opadów na następne tygodnie. W połowie lipca mogłem uroczyście odtrąbić zakończenie zbioru jagód na ten rok. Sezon należy ocenić jako dobry, ale wymagający ponieważ trzeba było skupić się na odnajdywaniu najbardziej wilgotnych miejscówek, aby trafić na większe owoce. Pierwszym, sporym zaskoczeniem w świecie grzybów był tzw. incydent kaniowy, który trafiłem idąc z rana na jagody. Na kompletnie przesuszonej ściółce, znalazłem kilkanaście, średniej wielkości owocników. Nie wiem, czy miejscowi nosili tam wodę ze studni, czy może strażacy testowali nowy sprzęt, ale faktem jest, że nastąpił kaniowy „cud” pod Królewską Wolą. Rozochocony tym znaleziskiem, popędziłem czym prędzej, obejrzeć inne, kaniowe miejscówki. Niestety, w żadnym, innym miejscu nawet psiaka nie było, co świadczyło o tym, jak wyjątkowe znalezisko miałem z rana. Jakichś wyjątkowy fart i pierwsze kotlety schabowe z grzybów w tym sezonie. Niektóre kanie rosły w gęstym młodniku sosnowych, gdzie wszystko było kompletnie wysuszone na pieprz. Czubajki były za to w dobrym stanie i całkiem jędrne, co jeszcze bardziej mnie zaskoczyło. Naprawdę, chyba ktoś tam nosił wodę… To był pierwszy, grzybowy incydent w tym sezonie, ale nadzieję wlały większe, lipcowe opady deszczu. Podczas wycieczki w dniu 20. lipca, sprawdzałem, gdzie i ile napadało i okazało się, że jest na tyle mokro, że może coś się z tego wykluć. Trzeba było jeszcze poczekać kilka dni i trzymać kciuki za sprzyjające warunki. Wycieczka pod koniec lipca dała odpowiedź na grzybowe pytania i dylematy. W gminie Międzybórz ukształtował się pierwszy, mini-wysyp grzybów w tym roku. Wcześniejsze opady i ciepła, ale nie upalna pogoda, pozwoliły grzybom wychylić kapelusze ze ściółki. Niestety, wraz z pojawieniem się grzybów, pogoda zmieniła się na „tropikalną”, czyli gorącą, parną i duszną. To spowodowało, że rozpoczął się wyścig z czasem aby zebrać trochę grzybów, jeszcze młodych i nie zaatakowanych przez robale, które hurtowo ruszyły do boju. To niestety częsty „urok” wczesnych wysypów grzybów w gminie Międzybórz. Pojawiły się prawdziwki, koźlarze czerwone, topolowe, muchomory czerwieniejące, borowiki ceglastopore i usiatkowane. Najpewniejsze pod względem zdrowotnym były koźlarze i ceglasie. Zdrowotność prawdziwków wynosiła około 40-50%, natomiast Borowiki usiatkowane były od małego kompletnie zaczerwione. W lipcu miał też miejsce drugi rzut żółciaków siarkowych, których tym razem więcej widywałem na dębach szypułkowych. Borowiki usiatkowane mistrzami robaczywości. Ani jeden owocnik nie nadawał się do wzięcia. Żeby bardziej zniechęcić grzybiarza do ich zbioru, niektóre owocniki, bardzo szybko pokrywały się dodatkowo pleśnią. Miałem obawy, co do borowików ceglastoporych, ale te – wyjątkowo były zdrowe. One także podczas letnich wysypów, często zaskakują znacznym zaczerwieniem. Hurtowo sypnęło za to koźlarzami grabowymi, które jednak są dosyć nietrwałe i także szybko robaczywieją. Generalnie, bardzo ciepła, wilgotna i duszna pogoda, wygoniła grzyby ze ściółki, które niestety szybko kapcaniały i przeżywały nalot robactwa. Końcówka lipca to mój najlepszy zbiór grzybów w gminie Międzybórz od oficjalnego rozpoczęcia Tour De Las & Grzyb 2018 w w maju. Po dużej segregacji w lesie, do domu przywiozłem same zdrowe grzyby. Nie była to powalająca ilość, ale ważne, że coś grzybowego zapisałem na liczniku w pierwszej części tego sezonu.;)) Końcówka lipca to mój najlepszy zbiór grzybów w gminie Międzybórz od oficjalnego rozpoczęcia Tour De Las & Grzyb 2018 w maju. Po dużej segregacji w lesie, do domu przywiozłem same zdrowe grzyby. Nie była to powalająca ilość, ale ważne, że coś grzybowego zapisałem na liczniku w pierwszej części tego sezonu.;)) en mini-wysypek trwał około tygodnia czasu. Został on bardzo szybko zakończony przez upalną i ponownie wybitnie suchą pogodę. Ostatnie znaleziska grzybów były notowane pod koniec pierwszego tygodnia sierpnia. Podsumowując grzybowo miesiąc lipiec 2018 roku w gminie Międzybórz, należy stwierdzić, że był to pierwszy od początku sezonu miesiąc, w którym można było znaleźć trochę grzybów, przede wszystkim w jego ostatniej dekadzie. Wszystko to dzięki obfitym opadom deszczu, które przetoczyły się nad gminą w połowie lipca. Jednak bardzo szybki wzrost temperatury i zwiększone parowanie, spowodowały, że wysyp był krótki, a grzyby szybko były atakowane przez robaki. Niemniej, wreszcie można było coś znaleźć z grzybowego asortymentu. SIERPIEŃ. Sierpień w ostatnich latach w gminie Międzybórz charakteryzuje się wybitnie suchą i niesprzyjającą pogodą. Niestety, sierpień 2018 roku kontynuował tą przykrą dla grzybiarzy tendencję. Jest to też miesiąc, który coraz częściej przynosi uciążliwe fale upałów. Podsumowując grzybowo miesiąc sierpień 2018 roku w gminie Międzybórz, należy stwierdzić, że był to wybitnie niesprzyjający okres dla grzybiarzy. Dominacja suchej i bardzo ciepłej lub gorącej pogody, kompletnie zahamowała rozwój grzybów, zapoczątkowany pod koniec lipca. To także kolejny z rzędu (dokładnie czwarty), beznadziejny grzybowo sierpień w gminie Międzybórz. Sezon jagodowy otrzymuje ocenę dobrą w sześciostopniowej skali, a sezon grzybowy za miesiące maj-sierpień 2018 roku, otrzymuje ocenę numer 2., dzięki małemu, krótkiemu wysypowi pod koniec lipca. Ogólnie natomiast to była wielka grzybowa bieda z nędzą. Pozdrawiam Admina Marka i Bractwo Grzybowe!;-)
szerzej:
Kiedy na bukowińskiej stacji kwitnie bez, a klon srebrzysty Bukowianin pokrywa się soczysto-zieloną szatą swoich ostro i finezyjnie zakończonych liści, wiem, że nadchodzi wyjątkowy okres. Wtedy to wyruszam na leśne przygody bez względu na wszystko. Witam uroczyście las i wykonuję sekretną ceremonię, aby sezon był pomyślny, a każda wycieczka przyniosła mnóstwo wrażeń i emocji. Las – bez względu na przeciwności pogodowe, zawsze dostarcza mi duchowej uczty najwyższej próby. Czas na subiektywne podsumowanie mojego 31. Tour De Las & Grzyb, który wypadł w 2018 roku. Tegoroczne podsumowanie podzieliłem na dwie części (w poprzednim roku były trzy). Wynika to ze specyfiku tego sezonu, który – jakby nie patrzeć – należy do jednych z najbardziej dziwnych w gminie Międzybórz, odkąd przyjeżdżam w te tereny, czyli od 1988 roku. Tradycyjne i oficjalnie rozpocząłem poszukiwania śladów życia grzybowego w królestwie majowej, bukowińskiej przyrody. Pomimo suchych warunków, nie sposób nie zarazić się optymizmem przyrody, który tryska z każdego kwitnącego kwiatu, krzewu i drzewa. Maj to raj. Dla oczu, duszy i serca. Majowy optymizm, stopniowo był przygaszany przez brak opadów, który w gminie Międzybórz wyraźnie dał się zauważyć po bardzo suchej ściółce, wysychających rowach i strumieniach oraz twardej jak beton ziemi na polach. W maju na gminę Międzybórz spadło zaledwie 60-70% normy opadów, przyjmując okres referencyjny 1971-2000. Na początku miesiąca było już mocno sucho i nie było co liczyć na jakiekolwiek grzyby, chociaż natura grzybiarza jest taka, że jak już chodzi po lesie, to nawet przy niesprzyjających warunkach, rozgląda się za grzybami. Wynika to stąd, że – po pierwsze – las często lubi zaskoczyć wbrew – wydawałoby się – fatalnym warunkom, po drugie – zawsze jest nadzieja, że lokalnie mogło padać, chociaż nie widać tego na mapach i las może wykluć małe, kapeluszowe co nieco. W miesiącu maju, praktycznie zawsze można liczyć na żółciaki siarkowe i to nawet wtedy, kiedy mamy do czynienia z niedoborem opadów. Żółciaki to jedne z najbardziej intensywnie ubarwionych grzybów nadrzewnych, które przykuwają uwagę nie tylko swoim wyglądem, ale też faktem, że można je spałaszować. Warunek – owocniki muszą być młode i soczyste. Można je panierować i sporządzić jak sznycle. W tym roku majowe żółciaki (kotlety) nie zawiodły i na początku miesiąca zdobiły co to bardziej słabe drzewa, które zostały zaatakowane przez ich grzybnię. W gminie Międzybórz, często znajduję żółciaki na dębach czerwonych. Jest to gatunek dość licznie występujący w tutejszych drzewostanach. Majowe grzyby to także wiele, mniej lub bardziej znanych grzybów blaszkowych, rosnących w kępkach, w tym czernidłaki. Przez niesprzyjające warunki, było ich w tym roku bardzo mało i szybko wysychały. Za to jagody kwitły na potęgę, a właściwe to już przekwitały, bo tegoroczna wiosna należała do jednych z najbardziej spektakularnych, jakie miałem okazję przeżyć i zobaczyć. Wielkie ciepło, które zapanowało w pierwszych dniach kwietnia, dało niesamowitego kopa przyrodzie i przyśpieszyło wegetację nawet o 3-4 tygodnie. Stąd jagodniki w maju, wyglądały jak w czerwcu. W połowie maja znalazłem swojego pierwszego borowika usiatkowanego i – jak się później okazało – ostatniego w tym miesiącu. Żeby tradycji stało się dość, był kompletnie robaczywy i pozostał w lesie oraz na moich zdjęciach.;)) Rozbuchana wiosna w maju, dawała przyrodniczego kopa wegetacyjnego i pod koniec miesiąca, oglądając las, miałem takie oto wrażenie: „czerwcowy las w miesiącu maju”. Wszystko pędziło do przodu, bo ciepła pogoda nie odpuszczała. I wszystko byłoby wspaniałe, gdyby nie coraz bardziej pogłębiająca się susza. Podsumowując grzybowo miesiąc maj 2018 roku w gminie Międzybórz, mogę właściwie napisać jedno zdanie, ujmujące sedno sprawy. Koń z Goli Wielkiej by się uśmiał.;)) O grzybach jadalnych, poza żółciakami siarkowymi, można było pomarzyć. To już kolejny, bardzo słaby grzybowo miesiąc maj w gminie Międzybórz i niestety suchy. Coraz bardziej wątpię, czy powtórzy się tu tak niesamowity grzybowo maj, który miał miejsce w 2004 roku (to aż 14 lat temu). CZERWIEC. Miesiąc czerwiec to przede wszystkim rozpoczęcie sezonu jagodowego. To też miesiąc, w którym grzyby powinny pokazać się w co najmniej „na obiad” ilości. Niestety nie w 2018 roku. Miesiąc ten zaskoczył jagodami, chociaż właściwie było jasne, że przez szybszą wegetację, sezon na zbiór małych, granatowych owoców ruszy z kopyta. Jeszcze nie było tragicznie (trochę wilgoci trzymały mchy, ściółka i same krzewinki jagodowe), ale pierwsze symptomy niedoboru opadów można było już zauważyć. Przede wszystkim przejawiały się one w wielkości jagód. Znaleźć dobrą miejscówkę z dużymi jagodami było trudno. Przeważały owoce w średnich i małych rozmiarach, co bardziej zniechęcało do ich zbioru ponieważ wydłużało czas, który trzeba było na to przeznaczyć. Ale bywały też gorsze, zauważalne symptomy braku opadów. Na stanowiskach bardziej nasłonecznionych czy prześwietlonych, liście przybierały barwy szarości i suchości, a owoce były bardzo małe. Pomimo tej niekorzystnej tendencji, cały dzień spędzony na jagodach, dawał bardzo dobre efekty. W czerwcu trafiło się też kilka stosunkowo chłodnych, jak na ten miesiąc dni, w których jagody zbierało się bardzo dobrze. Grzybowo było natomiast kiepsko. Pojedyncze owocniki, np. gołąbków, nie dość, że szybko wysychały to jeszcze były przewlekle robaczywe. Nawet niektóre hubiaki kapcaniały z powodu coraz większego deficytu wody. Mimo tego, po cichu mówiłem sam do siebie, że jak nie czerwiec to lipiec w końcu na poważnie zmierzy się z suszą. Brak opadów dawał się coraz bardziej we znaki. Drobne rośliny nie dawały już rady utrzymywać swoich liści w pozycji poziomej. Zaczęły więdnąć. Pod koniec czerwca, sytuacja wyglądała już bardzo poważnie. Podsumowując grzybowo miesiąc czerwiec 2018 roku w gminie Międzybórz, należy stwierdzić, że był on skrajnie niekorzystny dla rozwoju grzybów kapeluszowych z uwagi na znaczne niedobory opadów, zarówno w samym czerwcu, jak i tych, które wynikały z niedoborów poprzednich miesięcy. Życie grzybowe, właściwie zostało kompletnie stłumione.