szerzej:
Witajcie Zakręceni Grudniogrzybcy 😉 Dzisiaj będzie krótko zwięźle i na temat … no przynajmniej się postaram 😉
Wyrwałam się na godzinkę w wodnichową miejscówkę z wielką nadzieją że może coś ostatnio przeoczyłam i uda mi się jeszcze cokolwiek nakosić. Ku mojemu zaskoczeniu przyrost tegoż oto grzybka jest widać błyskawiczny (albo po prostu aktualna pogoda mu bardzo sprzyja) bo z jednej godziny nagle zrobiły się dwie, a ja z kolan nie wstawałam 😉 Tu maluchy, tu średniaki, a tu nagle fajne dorodne grubaski. Myślę sobie – wezmę jeszcze te i uciekam do domu … ale jak, skoro oczyska na boki latają i tam nagle znowu kolejne widać … i następne … i następne. Po tych dwóch godzinach spędzonych na pełzaniu wśród igieł i traw, wyglądając już niczym choinkowy potwór (z Mikołajem nie mylić 😉 ), stwierdziłam „Tuśka, do cholery, paszła Ty do domu, bo do nocy tu będziesz buszowała!!!”. Z wielkim żalem i trudem w końcu posłuchałam ja siebie i grzecznie udałam się do auta. Ale co nacięłam, to moje, moje, moje, choć z wielką przyjemnością bym się z kimś teraz podzieliła – latać za grzybkami to Tuś uwielbia, ale z tym obrabianiem, to już ciężko 🙂 Tak więc koczują one sobie aktualnie na moim balkonie i z utęsknieniem czekają na przypływ weny Tuśobieracza 😀 A może ktoś z Was troszkę by zechciał? Kurierem chętnie prześlę 😉 Niewiarygodne to to … 8 grudnia, a ja po lasach latam. Oby jednak jak najdłużej 🙂 DARZ GRZYB!!! PS. Ponownie nie koloryzuję wodnichowo mapki i z całości zebranych lekko ok. 300 sztuk, zaokrąglam zbiór do 50 🙂
szerzej:
Witajcie Kochani! Uroczyście oświadczam, iż moje zimowe grzybociachanie rozpoczęte :)
Obiecałam sobie ostatnio, że wrócę w moją miejscówkę i naciacham trochę tej wodnichy późnej, której dotychczas nigdy nie zbierałam. Jak postanowiłam, tak zrobiłam – z jedną maleńką różnicą … to absolutnie nie było trochę, a ilości jakieś przeogromne. W pewnym momencie już moje kolana zaczęły dawać o sobie znać, a w międzyczasie musiałam zrobić chwilę przerwy i uczcić mój kręgosłup minutą ciszy 😉 Tak, jak już wspomniałam – wodnichy nigdy wcześniej nie zbierałam, więc nie wiem, czy tylko u mnie nastąpił taki jej wysyp, czy to może jednak normalne zjawisko. Niemniej jednak nakosiłam ok. 200 egzemplarzy. Żeby tego było mało trafiłam na mega dorodne stanowisko boczniaka – no czegoś podobnego, to moje oczyska jeszcze nigdy nie widziały! Każdy okaz wielkości dużego talerza, a tych talerzy z dobre 20 – wycięłam grzecznie tylko te, które jeszcze nie były aż tak mocno przesiąknięte padającym dzisiaj deszczem. No zbiór po prostu jak marzenie – fantastyczny! Oprócz tego po drodze mnóstwo purchawek, które o tej porze roku, kiedy w lesie robi się już szaro, aż z daleka rzucają się w oczy swoimi kolorami. No i na deser jedno stanowisko trzęsaka pomarańczowożółtego – ojacieżpierniczę, jaki on cudny!!! 😀 Spojrzenia moich sąsiadów, gdy wysiadałam z auta w stroju tym razem zdecydowanie grzybowym i do tego z dwiema torbami grzybów – bezcenne 😀 Może za tydzień zrobię sobie powtórkę 😉 Do ogólnej statystyki wpisuję ilość 50, żeby zbytnio nie koloryzować mapy tą wodnichą. DARZ GRZYB!!! PS. Jeszcze pytanie do Was Kochani … jak przyrządzić te wodnichy i boczniaka? Czy jedno i drugie trzeba obgotowywać i dopiero coś dalej można z nich tworzyć? Każde info cenne i za każde z góry serdeczne dzięki 😗