szerzej:
wszelakich przedstawicieli. Sama, aby szczęściu i życzeniom moim dopomóc pod choinką stawiam wszystkie moje kosze grzybowe, marząc, aby lasy wszystko w nadchodzącym sezonie uczyniły, aby się pięknie te kosze grzybkami zapełniły. I to nie raz czy dwa razy, ale tak z sercem za prawie wyjazdem każdym. Wesołych Świąt i Do Siego Roku!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
szerzej:
Leśne akcesoria grzybowe na kołek odwieszone, popakowane pięknie pożegnane, na następny rurkowy sezon zostawione. Po lasach tych jeszcze nie całkiem zimowych, i później już w zimowych klimatach lubię wędrować, choć napotkane w nich grzyby zimowe jedynie sesjom zdjęciowym są poddawane, popodziwiane i lesie zostawiane. No chyba, że udało by mi się piękne boczniaki gdzieś znaleźć, to te na bank zasiliłyby moje zbiory, a i chętnie w kuchni bym z nimi powalczyła. W nocy przed naszym wyjazdem zdrowo popadało. Temperatura prawie iście wiosenna, bo ponad +6 stopni. Lasy, takie w pobliżu, żeby w daleką nie wyprawiać się drogę. Dzisiaj w planach spacer, taki spacer dla nas i dla lasu. Już nie po mchu pomykanie za grzybkami, ale wędrówka leśnymi duktami przed siebie. Tak bez celu, gdzie nas oczy zaprowadzą, no i oczywiście podobna marszruta z powrotem. Pięknie las po wcześniejszym deszczu wygląda. Uwielbiam te drzewa, igliwie, a i krzewy wokoło pokryte pięknymi deszczu ostatkami. Od czasu do czasu coś z drzew na głowę spada, delikatna kropelka, jedna, druga............ Liściaste w tej scenerii pięknie wyglądają, golusieńkie, pozbawione swych pięknych liści, a w ich miejsce, na gałązkach delikatne kropelki po deszczu, pięknie się mieniące. Spacer w czasie którego i tak wzrok mój po mchach nasączonych wodą się błąka- to takie chyba grzybiarskie zboczenie- ale i po tych zieloniutkich błądzi sosnach. W lasach tych, choć dalej było grzybów mnóstwo, tutaj jak zajechałam, i w sezonie było grzybowo- pusto. Czasami jakiś jeden czy kilka udało się znaleźć podgrzybków, czy jakiegoś koźlaczka zbłąkanego. Nie sądziłam, że o tak wczesnej- jak na te grzybki - porze uda coś się z zimowych wypatrzeć. A tu niespodzianka. Na ściółce usłanej licznymi listkami- są, rosną, i to w kondycji wspaniałej, dorodne, tłuściutkie- uszaki bzowe, na leżącej gałązce. Z otoczeniem z wszędobylskich liści pięknie się zlewały, tak, że je wypatrzeć łatwo nie było wcale. Rosło ich tam kilka pięknych kiści. Ponoć są bardzo smaczne, a i dla mnie smacznym foto obiektem w lesie były. Napatrzyłyśmy się na nie, na foto zasłużyły. Smog miejski, gwar miejski do nas dostępu nie miały. Powietrze chłodne, czyste, lasem pachnące i cudowne. Można było cieszyć się nim do woli. Spacer nasz dość długi, bo całych 7,5 km leśnej pięknej drogi. Las zubożał o dość spory worek butelek i puszek. Korzyść obustronna, choć i tak ja na plusie. Ponad dwie godzinki śmignęły jak z bicza strzelił. Ambrozja leśna się skończyła. Piękne leśne chwile trzeba było na miasto zamienić. Spacer cudowny, cudowna od miasta odskocznia, pełny relaks i frajda z leśnego pobytu. Pozdrawiam cieplutko Wszystkich leśnych zapaleńców i tych jeszcze zbierających i Tych tylko na spacerach :))))))))))))))