szerzej:
Niedziela w świbskim lesie upłynęła pod znakiem akcji militarnej Commando Fungi. Uzbrojony w nóż ze szlachetnej hiszpańskiej stali, kosz ze swojskiej polskiej wikliny i 100 kilo niecierpliwości, determinacji i nadziei, przypuściłem skomasowany atak na wschodnie miejscówki. Tydzień temu w zachodnich zaliczyłem zero i nie miałem zamiaru znowu poprzestać na podziwianiu piękna okoliczności przyrody. Pierwsze kroki w las doprowadziły mnie do stanowiska zamaskowanego zwiadowcy Podgrzybasa Złotoporasa, którego bez sentymentu skosiłem jednym świszczącym cięciem. Chyba jednak przekazał przed śmiercią ostrzeżenie, bo w Starobuczynowym Lasku nie znalazłem ani jednego Boletusa, wszystkie zdążyły wpełznąć do swoich schronów. Ponieważ następne miejscówki są daleko, po drodze zaglądałem tu i tam, licząc na niespodziewane trofea. Faktycznie, skosiłem mimochodem i nożem ze szlachetnej hiszpańskiej stali kilka Złotoporasów, ale satysfakcji z tego nie było. Wreszcie trafiłem na pierwszego Boletusa, w niepozornym, prawie przydomowym lasku koło dawnej gajówki o wdzięcznej nazwie "Diana". Właściwie to krzaki, porośnięte głównie czeremchą i innymi obciachowymi roślinami. A tu prawdziwek i obok drugi! Nienormalne. Kolejno spenetrowałem Kozakowy Las, gdzie zawsze znajdzie się jakiś kozaczek, tym razem jednak kicha, znowu ktoś ich ostrzegł. Kolejny przystanek to las, który był, a teraz go nie ma. Wycięli. Ale zostawili w środku taki mały zagajniczek, kilka starych drzew i między nimi czeremchy, brzózki osiki, kaliny itp. Pomny rady Bazylii, nastawiłem kompas na brzózki i wlazłem prosto na brązowy kapelusz. Ale nie kozaka, tylko borowika. Za chwilę jeszcze jeden, schowany w jagodowych krzewinkach. Myślę sobie, że trzeba posznupać i tak wysznupałem w sumie 9 prawdziwków na kawalątku mieszanego zagajnika. Letni skwar (co tam skwar, piekło!) każe mi odpocząć, kieruję się więc do dębowej miejscówki, gdzie często jem śniadanie. Tym razem jem na chodząco, żeby zaoszczędzić na czasie. W efekcie znalazłem kilka młodych prawusków, co zbliżyło mnie do skuteczności Rambo w eliminacji wrogów. W drodze do kolejnych dębowych lasków zaliczyłem obserwację stada jeleni, a właściwie łani z jednym dwulatkiem. Niestety były pod słońce i foto nie wyszło. Ale mam to odbite na siatkówce. W tych kolejnych laskach dostałem się pod krzyżowy ogień doskonale zorganizowanych oddziałów Boletusów i ledwo uszedłem z życiem, ale zostawiłem po sobie spustoszenie, samemu zabrawszy z pola bitwy pełny kosz trofeów. Rozjuszony tym zwycięstwem, podążyłem do kolejnej dębowej miejscówki o nazwie "Wyborowa". Nazwa pochodzi od butelki, która tam leży od wielu lat i jest jedyną nie sprzątaną przeze mnie. W tym niewielkim lasku często nie ma nic, ale czasem obrodzi całkiem nieźle. Tylko trzeba sznupać po trawach i w liściach, tym razem wysznupałem siedmiu, którzy bez walki poddali się i wskoczyli do kosza. I to by było na tyle, ostatnie miejscówki w młodych bukach, w średnich dębach i w młodych brzozach były puste. Pozostało mi zająć się podziwianiem pięknej przyrody, która pochwaliła się żałobnikiem i smokiem. Podsumowanie: na wschodzie prawdziwki były już tydzień temu, gdybym wtedy podjął inną decyzję, to nazbierałbym sporo młodych, a tak nazbierałem sporo wyrośniętych i przerośniętych (największy 25 cm średnicy i 486 g wagi - suchy, ale o dziwo zdrowy). 46 prawych, 2 ceglasie i 7 podgrzybków złotoporych. Kilka sztuk zeżartych przez robale, albo żuki.
szerzej:
Stała się rzecz niesłychana. Pani rzekła do Pana. Weź mnie z sobą do lasu, bom żoną twą na stałe a nie od czasu do czasu./ Moja Gosia chyba załapała bakcyla. A nie była ze mną w lesie od x lat. Chodź dzisiaj jej głównym celem były jeżyny, to od pewnego czasu niezwykle interesuje się portalem. Czyta doniesienia i podziwia zdjęcia. Jestem pełen nadziei że wkrótce będę pisał w liczbie mnogiej, a nie tak jak dotychczas pojedynczej. Pozdrawiam Serdecznie wszystkie pary i solistów/ki. E.
szerzej:
Tradycyjnie ze sznupką zaś sprawdziliśmy z uwagą nasze miejscówki, grzybów przybywa, parę dni temu parę sztuk, dzisiaj o niebo lepiej, z dnia na dzień coraz więcej grzybów i grzybiarzy, może to jeszcze nie wysyp, ale miło nas zaskoczyła aktywność ceglasto-porych, które ostatnimi dniami zanikły, dużo prawdziwków wyrośniętych ale zostały w lesie, bo mnóstwo w nich pełzających lokatorów. Ceglasie co drugi również z gościem na gapę, dziwne, bo nie spotykałem do tej pory zarobaczywionych czerwono-licych. W sumie dokładnie 3 kg grzybów. W sumie w tym roku już praktycznie do połowy zapełniony zamrażalnik, bo trzeba szanować dary natury. I parę słoiczków już cieszy oko w szafce. Nikt przecież nie wie jaki będzie ten sezon. Chociaż wszystkim życzymy szaleństwa z roku 2017.... i odcisków na dłoniach od targania pełnych koszy... :)
szerzej:
Wczoraj dzwonił do mnie kolega z Myślenic, przeżył już kilka wiosen i jest bardzo doświadczonym grzybiarzem. Pochwalił mi się że wszedł na miejsce jakiego jeszcze w życiu nie widział. jak mi opisywał to włoskie filmiki to amatorszczyzna. I tu się pochwalę w piątek jadę służbowo na podhale zgadnijcie jak zaplanowałem weekend za tydzień?:D
szerzej:
W wysokim lesie pokazały się muchomory itp. w zagajnikach maślaki na polnych samosiejkach nawet rydze. Wszystkie grzyby z lokatorami. Co tu gadać, popadało to i wyrosło co zdążyło ale to jeszcze nie to na co czekamy. Darz Bór
szerzej:
Gdyby ktoś zapytał - czy byłem dzisiaj na grzybach - to moja odpowiedź brzmiała by - nie. Więc skąd te grzyby?. Odpowiadam. Rano moja Gosia wysłała mnie na ryneczek po ziemniaki, kartofle, grule, pyry. Pech chce że ryneczek jest tuż przy lesie. Więc zbłądziłem co nie co i natknąłem się na nie zupełnie przypadkiem w lesie bukowym z domieszką sosny. Po powrocie do domu, z pewną dozą nieśmiałości, przekazałem żonie ziemniaki i grzyby. Ta na widok szmaciaka oniemiała i natychmiast rozgrzeszyła z wszelkiego wiarołomstwa. A wszystkie zdrady puściła w niepamięć. Rodzina się zjechała, szmaciaka wszamała, a mnie się ostał jeno sznur.
szerzej:
Godz. 17 - 33 stopnie i do lasu. Tyle czekałam a tu są. - to mało powiedziane. Jestem w Raju. Prawdziwki rosly w grupach olbrzymy do tego kozaki i mnóstwo kań. Godzina i cały kosz byłoby dużo więcej Ale temperatura nie do wytrzymania.
szerzej:
… dopiero za 106 lat, będzie można podziwiać takie długie zaćmienie, niektórzy z Was pewnie dożyją tak sędziwego wieku, to sobie obejrzą na żywo w 2123 roku. Tazokowi to chyba nie grozi, choć geny z gruntu ma dobre, więc zarwał nockę i podglądał łysego jak „gwiazdorzył” na nieboskłonie. Jeśli ktoś z Was poszedł spać z kurami, będzie musiał czekać jeszcze wiek. Dla tych co "zaspali" i tych co widzieli to zjawisko - w pierwszym tazokowym dopisku – link do większej liczby księżycowych zdjęć. Pozdrowienia
szerzej:
Witajcie z miejsca gdzie internet słaby ale grzyby fajne. O 6 rano byłem już w wilgotnym mieszanym lesie gdzie dominują dęby, buki i graby. Pierwsze 10 minut to było coś pięknego - w moim jedynym miejscu na usiatki stało ich ponad 20, takich młodziaków i jeden średniak ( na zdjęciu). Jest to ta ciemniejsza odmiana. Mi osobiście wydaje się że to borowik grabowy. Za chwilę miałem dwa szlachetne. Po kilku krokach stado kurek i pierwszego kozaka dębowego. Później trafiały się z mniejszą częstotliwością ale co jakiś czas było się po co schylać. Nastrój psuły komary które chciały mnie zeżreć żywcem. Nie miałem na nie żadnego specyfiku więc nałożyłem na głowę kaptur od bluzy i na to czapkę z daszkiem. I tak wyglądając jak mieszkaniec Bronxu dokończyłem grzybobrania. Na koniec trafiła mi się piękna rodzinka kozaków, które ustawiły się w rzędzie. Jak przyjechałem do domu to usłyszałem od ojca - no to obieramy to i jedziemy. No i o 11 byliśmy już w innym lesie. Tym razem suchym, sosnowym z dębowymi zaroślami. Przez godzinę uzbieraliśmy każdy z osobna po kilkanaście prawdziwków i po jednym czerwonym kozaku. Niestety prawie każdy grzyb robaczywych ale uciechy było co nie miara. Ja bym jeszcze trochę pochodził ale ojciec ma problemy zdrowotne a poza tym już było prawie 30 stopni więc wróciliśmy do domu. No to teraz pora wybadać co w Gliwicach 🙂
szerzej:
A zaczęło się pięknymi czerwonymi kozakami, ale robaczywe. Prawdziwki takie średnie i małe, ale robaki mają wyścig w nóżkach - kto pierwszy dotrze do kapelusza:-))) Dużo dzisiaj, bardzo dużo grzybków, sporo rydzy - ale potwornie zarobaczywione.
Wczoraj byłam w Glince, ( ktoś się żalił, że ludzi dużo a grzyby robaczywe;-)) i znalazłam dużo, dużo kolczaków, kurek, a prawych - takich w rozmiarze S - kilkanaście. I kilka takich XS, których komuś nie udało się wydziabać w całości z mchu, więc zostały takie malusie, malusie kapelutki....
Ludzi, fakt, sporo. Ale lasy "wygodne" do chodzenia.
Co tam się dzisiaj musi dziać w tej Glince;-))))
szerzej:
Dzisiaj w końcu moje ukochane buki... nie macie pojęcia jak się za nimi stęskniłam. Prawie dwumiesięczny odwyk nic nie dał. Jestem crazy w temacie lasu i grzybów :) Pierwsze do koszyka wpadły kozaki czerwone -standard pięknie rosły po kilka sztuk w trawie i mchu. Potem prawdziwki w dębach i nic nie szkodzi, że z robalami i tak są przepiękne. Ceglaczki zdrowe, ale liczyłam na więcej:P I w końcu buki i borowiki jak malowane - zdrowe :) Na koniec kurki i szmaciak. Praktycznie każda moja miejscówka przywitała mnie grzybkami, więc coś się zaczyna dziać chociaż jest bardzo sucho. Pozdrawiam :)
szerzej:
Generalnie jestem pełen podziwu dla jaworznickich grzybiarzy, bo nie ma miejsca w lesie gdzie ktoś by nie był. Szkoda, że każdy grzyb jest wycięty, 95 procent z tego co ostatnio wyrosło. Same pocięte resztki.... ale dobra mniejsza o to. Znalazłem mnóstwo piaskowców kasztanowych, widziałem też około 50 sztuk poprzewracanych... pewnie ktoś nie znał tego grzyba i bał się wziąć. Trafiły się pojedyncze kurki, 2 kozaki babki, zajączki 2 i 3 podgrzybki brunatne, robaczywy rydz i stary kozak czerwony i to by było na tyle. Pozdrawiam😊😊😊
szerzej:
Z powrotem na "swoich" śmieciach, po wojażach pod Pilskiem ( relacja na beskidzkiejsalamandrze ) przedweekendowa Brenna. Za cichą sugestią lp100 - tym razem kierunek: młodniki z domieszką brzozy - A tam hohoho jak mawia hamerykański Mikołaj. Worek z leśnymi prezentami rozpruł się na dobre. Godzina spaceru po cudnym bukowym lesie dała mierny grzybowy skutek. Takie naciągane "trzy na szynach". Dopiero wysoko pod szczytami - młodniki - doskonale znane młodszemu pokoleniu breńskich poszukiwaczy przygód grzybowych dały dzisiaj czadu. Są miejsca gdzie na polance 4 mkw widać 5 kozaków a w trawie pochowane kolejnych 10, i to wcale nie maluchy. Pod jodełkami goszczą się prawdziwki, te jakby od nowa ruszały bo mnóstwo "groszków". Koszyk tazokowy nie należy do gigantów więc wypełnił się błyskawicznie, w ruch poszły foliówki i plecak, żeby to dobro zagospodarować. Z cudnej Sznuplandii, wcale nie takiej tropikalnie gorącej, wilgotnej "od spodu" i słonecznej od góry przesyłają całuski Sznupok&Tazok
szerzej:
Tradycyjnie sznupka (prywatnie moja żona) wyrwała mnie z łóżka o 6 rano, wiedząc, że muszę odespać imieniny... ale pomysł okazał się bardzo skuteczny na mój stan :) i tradycyjnie uprawialiśmy grzybobranie extremalne, charakteryzujące się tym, że rajcuje nas nachylenie stoku powyżej 60 stopni. Czyli miejsca gdzie kozice chadzają.. i tak dreptaliśmy i sznupali po stoku, grzybów bardzo mało, pojedyńcze blaszkowce, sznupka wyrwała jednego prawdziwka i parę kurek. A ja o koszyku... i tak sobie szedłem przez lasek i nagle jak spod ziemi rodzinka koźlarzy wyrosła. Nie ukrywam swojej radości bo tylko raz w życiu znalazłem dwa kozaki... Tyle już lat chodzimy na grzyby i niezmiernie nas to cieszy za każdym razem, jednak człowiek potrzebuje kontaktu z naturą... a cośmy się nażarli dzikich malin, borówek, orzechów i ostrężyn... :):) to nasze :):)
szerzej:
3/4 odpadnie. Życzę reszcie śląska dobrych zbiorów, a najbardziej to opolskiemu, bo tam ciągle susza. Może odmieni się trochę. Pozdrawiam😊
szerzej:
Do końca nie wiedziałem gdzie jechać, czy w moje miejsce numero uno, czy bliżej o 10 km, zbliżałem się do skrzyżowania i cały czas się wahałem. W ostatniej chwili skręciłem i pojechałem bliżej. Na koniec pomyliłem jeszcze drogę i pojechałem w trochę inne miejsce niż chciałem. Wysiadam a tu las całkiem całkiem obiecujący. Po paru minutach z radością dostrzegłem dwa pierwsze usiatki, wokół tego miejsca znalazłem jeszcze kilka. Generalnie powtórzę to co ostatnio, na zewnątrz sucho, ale w głębi ściółki jest trochę wilgoci😊. Przypadek sprawił, że zbadałem kolejny fragment lasu i to z jakim skutkiem😊. Niestety zaczęło robić się ciemno i musiałem się ewakuować, może wrócę w to miejsce w weekend😊. Pozdrawiam
szerzej:
Wszędzie dobrze ale w domu najlepiej.... Uff wróciłam z niderlandzkich tropików :) Muszę tyle spraw ogarnąć, że na razie nie ma szans na dłuższy wyjazd w moje ukochane buki, więc dzisiaj wyskoczyłam blisko domu w brzeziny na dwie godzinki. Masakra chaszcze po szyję, upał, gorąco ale.... cudownie :) Kozaki duże, średnie i małe pod prawie każdą brzózką i o dziwo bez robali. Bardzo się cieszę, że znowu dołączam do naszej super grupy grzyboświrków i bardzo serdecznie Was wszystkich pozdrawiam :))) Zdjęcie już z mojego ogrodu, bo z wrażenia zapomniałam telefonu :)
szerzej:
Coś się tym grzybom w głowach poprzestawiało od tego gorąca. Zamiast w lesie pod buczkami, sosenkami, jodłami siedzieć we mchu, to nad rzekę się wyniosły jak jakieś celebrytki. Z rodzinką nad rzekę mojego dzieciństwa dziś pojechałem. Rwania nie było, tylko branie. Z gruntu jedna kania, i na przepływankę jeden zajączek. I jeszcze tyrpło parę razy i na tym się skończyło. Kajakarzy się naspływało i "grzyby" odpłynęły w siną dal. Żmija płynąca zygzakiem w poprzek rzeki to chyba żmija zygzakowata. Ale nie dała się sfocić. Strasznie się wierciła. Ale upał.
Na dokładkę zdjęcie, które jest moim osobistym stosunkiem do pewnych zdarzeń.
szerzej:
przejazdem na ryby ? do Międzybrodzia-skok 40 min w lesie
szerzej:
dziś z samego rana skoro świt, jak ostatnio Mi_1 ruszyłem do lasu. Pojechałem sprawdzić moje siedzunie, jak i czy w końcu coś ruszyło☺ fakty są takie, że mojego dużego siedzunia ktoś zjadł, ale ten mały co był ostatnio urusł i jest na fotce☺ do tego znalazłem 3 inne, dlatego ten zakątek lasu nazwałem siedzuniowym :) tym razem zabrałem go "po ostatnich dopiskach" ☺teraz czekam na przepisy od Was :) po za znanymi już grzybkami, pomimo odpowiedniej wilgotności, i hektarów przeczesanych, niestety brak jeszcze tych wyczekiwanych, ale może to kwestia kilku dni ☺ na to liczę, bo wiele przeróżnej innej młodzieży wychodzi, także jest szansa🙄 pozdrawiam wszystkich ☺