szerzej:
Po ostatnich deszczach trochę się pojawiło ale prawdziwki wszystkie robaczywe a kozaki ogon robaczywy kapelusz zdrowy. Ogólnie jest mało trzeba się nachodzić. Pozdrawiam
szerzej:
Ale ponieważ udało mi się już co nieco ostatnimi czasy z lasu wytargać, to postanowiłam wczesnym rankiem przy już wysokiej temperaturze jednak do tych lasów na grzybka wyskoczyć. I co tutaj wiele by nie pisać w lasach sucho tak, że wszystko trzeszczy. Suche piaszczyste drożynki, suchuteńki mech, liście pod stopami szeleszczą jakby to już jesień miała być. Jakoś tak po głębszym zagłębieniu się w leśne otmęty i uważnym przyjrzeniu nadzieja na znalezienie czegokolwiek powolutku zaczęła mnie opuszczać. Ale jak już jestem w lesie, to pomijając grzybowate postanowiłam jednak rekonesans odbyć. Nigdzie mi się nie śpieszyło, to i spacerek powolny, a oczy i tak na boki spozierały i w mchu i liściach wypatrywały czy a nóż coś tam nie wyrosło. I z coraz większym zdziwieniem stwierdziłam, że jednak grzybki nawet w takich warunkach o "suchym podłożu" radę dają. A to się zdarzyły kępki czernidłaków, a to kawałek dalej wyrosła gąska, a później jeszcze kilka. Były też lekko podsuszone podróżniczki, muchomorki gdzieniegdzie się też natrafiło. I z innych prze zemnie nie zbieranych w trawach wśród brzózek w zdziwienie mnie wprawiły pierwsze wielkie jak talerze olszówki. Pod dębami natomiast znalazłam pierwsze zajączki, w grupkach i solo, z tym, że jak to one do cna były nafaszerowane. Pierwsze swoje kroki skierowałam w brzeziny i opodal nich znalazłam 2 pięknie wyrośnięte borowiki szlachetne. Dodatkowo udało mi się zebrać 8 koźlaczków. I w brzózkach to by było wszystko. W regularnym lesie iglastym przyznam ze smutkiem jedynie suche jak wiór szyszki, igliwie, suche mchy i to wszystko. Natomiast w lesie mieszanym udało się znaleźć 6 cudownie wyrośniętych i o dziwo bez robaka borowików usiatkowanych. Pierwsze w tym sezonie. Myślałam, że już ich nie zobaczę. Ale udało się. Pięć z nich rosło rodzinnie na niewielkiej przestrzeni. Zbierałam je, a wcześniej podziwiałam i fotografowałam z mocno bijącym z emocji sercem. Radość niesamowita. Również w lesie mieszanym w 3 miejscach znalazłam dość stadnie rosnące piękne kurki. Tak po podzieleniu ich to można powiedzieć ze 30- średnia miska. Dodatkowo łupem padło ok 8 maślaków ziarnistych. Pomimo dotkliwych braków opadów las mnie naprawdę super zaskoczył. W życiu nie myślałam, że cokolwiek z jadalnych uda mi się znaleźć. A jednak. Z nostalgią i ogromną tęsknotą oglądam wpisy osób zbierających całe setki borowików. Może jeszcze coś i na moim terenie takiego się zdarzy. Serdecznie Was wszystkich pozdrawiam życząc pełnych i koszy i cudownych chwil w lesie :)
szerzej:
Jak wiadomo jak grzyby to i odwiedziny w lesie być musiały. Bo i były. Wcześniej bo jakiś tydzień temu nacieszyłam się pierwszymi maślakami ziarnistymi. Te znalazłam w takich sobie zgrupowaniach w kilku miejscach zaraz po deszczach. No i ma maślaczkach moje nadzieje się skończyły. W lasach zaczynało się dziać coraz to dla rurkowców gorzej. Piach na duktach, mech chwaszczący pod stopami. Słonecznie, gorąco już o poranku i duszno w lasach. Myślałam sobie, że znowu moja cierpliwość na próbę zostanie wystawiona. Jednak tak się na szczęście nie stało. Dokładne przeczesywanie znanych mi miejscówek zaowocowało. Najpierw mój wzrok nacieszył się pierwszą tego sezonu piękną kanią. Jak jedna sobie na skrajach w trawie urosła, to za następnymi pobiegłam popatrzeć. Bo to tak już jest, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Opłacało się, bo i druga się znalazła. Nieopodal w takich sobie chaszczach dobrze z borowików mi znanych- znalazłam, te upragnione, wyczekiwane- bliźniaki, wyrośnięte- po prostu przepiękne. Słusznego wzrostu i wagi bo całe 0,52 kg ważące. Po dzikim radosnym tańcu i fotkach pobiegłam czesać las w poszukiwaniu następnych. Ale to by było za wiele szczęścia na raz. Więcej ich w lesie nie znalazłam, ale za to brzózki odwdzięczyły się czy umiały. Powitały mnie pięknymi młodziutkimi koźlaczkami bliźniaczkami- na foto. Dalej to już szło. Zdrowych do zabrania znalazłam jeszcze 9 szt. Pozostałe ok 6 szt zostały w lesie z uwagi na swój nieciekawy stan. Wracając do borowików, to choć one ze wszech miar szlachetne były, to przepiękne ich pnie były niestety z gatunku posiatkowanych. Radość moja z pobytu i zbiorów nie do opisania. Czekałam na tę upragnioną chwile od trzech miesięcy, ale wreszcie urosły. Ma znowu troszkę popadać, więc jestem pełna nadziei, że i na moich nizinach dzisiejszy zbiór nie należy do wyjątku. Serdeczności ślę Wam wszystkim z moich wreszcie lekko grzybnych nizin:-)))))))))))))