(15/h) Wiało niemiłosiernie, a mimo to nie tylko ja byłem takim szaleńcem, by wyszukiwać grzybów w tak uginającym się od wiatru lesie;). W mchach na polanach i tam gdzie więcej światła piękne młode podgrzybki. W kilka godzin około 2 kg młodych już prawie listopadówych grzybów :)
(10/h) „Pogłoski o mojej śmierci są mocno przesadzone”. Cytat taki, za Markiem Twainem, na wypadek, gdyby komuś brakowało epopei o Rycerstwie Późnej Jesieni. Tegoroczne epopeje z powodów różnych formę mają wielce kadłubową, dokładnie to ograniczają się do niniejszego wpisu. Kolega Grzegorz Orkan załatwił sprawę wyselekcjonowania autentycznych wariatów z grupy nawiedzonych, więcej chętnych do zarobienia w baniak, tudzież przemodelowania karoserii ulubionego pojazdu spadającą gałęzią nie odnotowałem. Znaczy – w lesie kompletnie pusto. Tylko my z Koleżanką Małżonką, która dała się namówić na próbę samobójczą. Przez pół godziny kontemplowaliśmy smętne resztki przemoczonych blaszkowców pośród opadłego listowia, aż tu nagle, w pasie mchu między dwoma laskami wylazła na nas banda Czarnych Łbów. Młodych. Pękatych. Banda jest pojęciem umownym, sześciu ich było, ale zdradzili pozycje reszty. Stare sosny, mech i igliwie – tak mniej więcej brzmiały ich zeznania pod groźbą przypiekania pięt. Się sprawdziło. Wprawdzie myszy tu i ówdzie zdążyły przed nami, ale przynajmniej nie trzeba było strzelać do ślimaków, te bowiem nie otrzymały logistycznego wsparcia w postaci ciepłych ubrań i z powodu spadającej temperatury musiały odpuścić wojnę z grzybiarzami. I tak się spacerowało w huku wichru i trzasku pękających konarów i tak się myślało. Owszem, cudnie jest trafić na wysyp i czołgać się od grupy do grupy, bo wstawanie z kolan nie ma sensu. Owszem, fajnie jest zasilać bagażnik kolejną górką usypaną ze zdobyczy. Warto to przeżyć. I noce poświęcone na przerabianie zdobyczy, jak w fabryce. Ale prawdziwa radocha jest właśnie wtedy, gdy trzeba grzyby wytropić, oglądając uważnie las i trzymając mózg (czy co kto tam ma, spełniającego tę funkcję) na stadbyu w poszukiwaniu odpowiedzi na fundamentalne pytania – Liściasty? Iglasty? Mieszany? Krzaki? Jagodziny? Mech? Trawa? Działeczka z jałowcami, czy brzezinowy młodnik? Tak było dzisiaj. Dwie godzinki spaceru, przyglądania się zieleni i przyjemnego wysiłku szarych komórek. A na końcu to nawet przestało padać i słońce wparadowało oknem w nawisie czarnych chmur. W sumie – cudo. Tylko się trochę zmartwiłem wpisem miłej bełchatowskiej współuzależnionej, tym o pojedynczych członkach. Z żoną byłem:- P
(30/h) Las iglasty i mieszany, zimno, mokro i wietrznie. W lesie podgrzybki, miejscowo po 3-5 szt. zarówno młode jak i starsze, większość zdrowych. Maślaki podobnie jak podgrzybki, tyle, że same świeże. Kilka szt. zajączków, sporo opieniek w różnym wieku. Na skraju lasu przytrafiły się dwa dorodne, zdrowe prawdziwki, śladowe ilości kurek. W lesie spędziłem około 2 godzin, później niestety pogoda wygoniła do domu. W tym czasie uzbierałem reklamówkę opieniek i pół wiaderka podgrzybków i maślaków + dwa wspomniane prawdziwki. Ludzi w lesie brak, napotkałem jednego starszego pana, z wiaderkiem kozaków (szok) i czymś tam jeszcze w siatce, ( nie chciał się pochwalić ) chyba jakiś miejscowy cwaniak:-) Wszystko wskazuje na to, że to końcówka tego jakże bogatego sezonu, ja w każdym razie jeszcze się nie poddaje, we wtorek będzie chwila to się jeszcze wybiore i może w listopadzie jeszcze z raz, zależy od warunków. Pozdrawiam
(50/h) Szybki podjazd do lasu (mieszany) około godziny 14 na spacer z dziećmi, bo pogoda ładna i taki wysyp grzybów, że szok! Dosłownie, co kilka kroków grzyby głównie podgrzybki część już nie pierwszej świeżości, ale bardzo dużo świeżutkich i naprawdę okazałych, poza tym kilka członek, koziarków, zajączków i uzaków. Kani i sitaków, opieniek nie zbierałam. Byłam z dziećmi ( 6-7 lat) jak, to dzieci szybko się znudziły zbieraniem, ale i tak w ciagu około 40 minut zebrane były dwie te większe jednorazówki marketowe w 3/4 zapełnione. Grzyby podarowałam, więc nie wiem czy dużo odeszło.
(20/h) Pod wieczór już szarówka z koleżanką podjechałam na chwilę do lasu (mieszany) żeby chwilę się odprężyć. Dosłownie 15 gora 20 minut i ja znalazłam z 25 członek z czego 8 okazało się zdrowych 3 podgrzybki, 6 zajączków i sitaka zdrowy ale przekroczony. Koleżanka znalazła chyba z 15 świeżutkich podgrzybków, 2 członki opanowane przez robale i 2 zajączki.
(25/h) Tradycyjnie około 8 rano spacer po lesie, pochmurno, wilgotno, chłodno. Na dzień dobry kilka "świeżych" podgrzybków, marniutki prawdziwek wyglądał na przemarzniętego. Kolejny etap pusto ewentualnie podgrzybki Stare i zgryzione przez ślimaki, więc szkoda było ruszać, następnie kilka członek, później długo długo nic i na końcówce kilka świeżych podgrzybków, koziarki, pojedyncze członki, kilkanaście rydzy z czego tylko 3 wzięte reszty już nie opłacało się ruszać.
(25/h) Las duży mieszany. W lesie wilgotno i chłodno. Ludzi niewiele jak i grzybów. Opieńki przeważnie stare lub robaczywe. Gąski zielonki i niekształtne pojedyńcze sporo zdrowych. Gdzieniegdzie pojedyńczy podgrzybek sporo robaczywych. Kanie pojedyńcze nie zbierałem. Sitarki pojedyńcze nie zbierałem. Listopadówki po kilka nie zbierałem. Kozie brody nie zbierałem. Sezon powoli ma się ku końcowi ale i tak w tym roku nie można narzekać bo nie brakowało u nas grzybów.
(30/h) Dziś wybrałem się dość przypadkowo sprawdzić stare miejsce z podgrzybkami. Jasny las sosnowy, ściółka mech i borówka, widoczność bardzo dobra :) Spacer niecałe 2 godziny. podgrzybki w 75 % całe, nienadjedzone, duże, suche. Rosły pojedynczo lub po 2,3. Pozostałe 25% wyjedzone przez ślimaki. Wszystkie zdrowe. Było też kilka pięknych kurek pomimo pory roku. Oczywiście znalazł się też Król tego sezonu - prawdziwek, jak przystało na szefa szefów stał przy drodze na skrzyżowaniu dróg (zdjęcie w załączeniu :) ) i zapraszał do lasu. Spacer bardzo przyjemny, szkoda, że taki krótki. W lesie byłem sam. Poza miejscówką znalazłem tylko jednego podgrzybka. Pozdrawiam wszystkich a szczególnie wytrwałych Grzybiarzy z przełomu październik i listopada :)