(25/h) Oj, oj, oj... Grzybki na ukończeniu: ( Sucho, zimno... Młode owocniki pojawiają się sporadycznie, większe okazy tylko w miejscach mało odwiedzanych przez grzybiarzy. Zbierałam podgrzybki brunatne, podgrzybki złotawe (te o tej porze zawsze dopisują), trafiło się kilka prawdziwków (te kończą się już na pewno), rydze i kilka małych kępek opieniek. Jak żyć po sezonie grzybowym, no jak? Ja się pytam!:D Pozostaje czekać cały rok na grzybobrania?
(8/h) W lesie dopiero o 10.30. Słoneczko piękne, ale zimno. Zwiedzone nowe miejsca Puszczy Wkrzańskiej. Nie zależało mi bardzo na grzybach, bardziej zależało mi na rozpoznaniu nowych miejsc. Odwiedzone okolice Mysliborza Wielkiego i Dobieszczyna. Mam wyrobione zdanie o tych terenach jako miejscach na przyszłoroczne wypady. Z grzybami cieniutko. Nie ma znaczenia czy zagajnik, czy stary las. Bywają wszędzie, ale tylko bywają. Samochodów mnóstwo, przy całej drodze aż do Tanowa. Zresztę przed Tanowem też stali. Grzybiarze wychodzili na prawie pusto. Brak deszczu, a teraz jeszcze zimne noce, nieraz z przymrozkami, no i zimne dni i nie ma. Spleśniałych nie było. Wielkich i kapci też nie było. Ktoś przede mną obgolił 3 pniaki z opieniek. Dla mnie na drodze stało troszkę podgrzybków. Wyjście ostateczne z lasu o 14.20. Jutro obiad będzie. To chyba ostatni ze świeżych leśnych grzybów.
(50/h) Tym razem nie zbierałem, po prostu za mało miejsca w zamrażarce, suszonych wystarczy, do octu za duże, a obiad na jutro przygotowany. Posprawdzałem potencjalne miejscówki z myślą o przyszłym roku i pozbierałem śmieci, przyłączając się do ogłoszonej przez jednego z użytkowników. Ale grzyby są ( jeszcze), głównie duże schowane w wysokich krzakach jagodowych, czyli tam, gdzie wcześniej nie były widoczne. Zebranie kosza nie stanowiło by problemu. Wchodziłem na kilka takich miejscówek i wszędzie nieraz natychmiast, nieraz po kilku minutach natrafiałem na duże ilości grzybów, zaznaczam jednak, że było to kilka km od głównej drogi. Na mchach, na „mojej” miejscówce tylko małe w bardzo ograniczonej już ilości. Jeżeli coś zostanie za kilka, kilkanaście dni chętnie dozbieram. Jest to o tyle łatwe, że drogą tą i tak jeżdżę bardzo często przez cały rok, dla celów rekreacyjnych i sportowych.
(5/h) Sucho tak że liście skrzypią pod butami jak śnieg skuty mrozem. Grzybów coraz mniej i chętnych na nie także. Po czterech godzinach kilkanaście dorodnych prawdziwków, trochę maślaków i kilka podgrzybków. To są grzyby które już stały kilka dni. Nowych nie ma. Do tego rano zimno. Ten rok jest tak dziwny, że jeszcze wiele rzeczy w lesie może się zdarzyć. Nie wykluczone że może się jeszcze sypną. W tym roku pod brzozą bardzo słabo.
(100/h) Zachęcony doniesieniami o ciągłym występowaniu grzybów i prognozami rychłych przymrozków ruszyłem do lasu. I nie zawiodłem się bo znalazłem sporo prawdziwków, trochę kozaków czerwonych i dużo podgrzybków. W jednym miejscu rosły już całe "gromady" opieniek. Tak więc można przyjąć że jedno wiaderko na godzinę bez większego wysiłku. Co zebrałem pokazuje na foto (bez opieniek).
(50/h) 110 podgrzybków w około 2:10 minut, początek o 15:10. Dwa stałe miejsca. Pole nr 1 - same małe grzyby występujące praktycznie wyłącznie pojedynczo. Wniosek wysuwam z tego taki, że miejsce zostało skutecznie spenetrowane, a nowe owocniki rosną, ale już w bardzo małej ilości. Pole nr 2 - także pojedyncze grzyby, ale w trzech miejscach znalazłem duże, widoczne owocniki i tam grzyby występowały obok siebie w większej ilości. Oznacza to, że tam gdzie nie było ludzi można szybko nazbierać pełny kosz, tym bardziej, że owocniki są tam spore. Oczywiście z każdym dniem będzie o to trudniej, ale dziś widziałem kilkoro grzybiarzy z pełnymi koszami. Szczyt wysypu na lewobrzeżu jest jednak już ewidentnie za nami.
(35/h) Niestety w lesie strasznie sucho. Szkoda bo jeliby popadalo to napewno grzyby jeszcze sie pokaza, o ile nie bedzie wczesniej przymrozkow. Moje zdzisiejsze zbiory to same podgrzybki. W wiekszosci rosnace pojedynczo. Na pocieszenie jeszcze dodam, ze pojawily sie pierwsze opienki.
(60/h) W lesie 7.30 rano. Zjeżdżone i sprawdzone -Niewiadowo, Miękowo Krępsko Kąty - w lesie strasznie sucho.. A grzybki tylko w niektórych miejscach... Generalnie trzeba się nachodzić. Jeśli chodzi o liczby to zdecydowanie więcej ich w zrobionych kilometrach i spotkanej po drodze konkurencji niż w grzybach, mimo środy wczesnej pory w lasach oblężenie trwa.. Najwięcej radości to znalezione 4 zdrowe piękne rydze i kozia broda, a i podgrzybki były piękne słoikowe w większości-. Niestety idzie zimno i jest co raz więcej robaczywych niestety.
(60/h) Do lasu o 8.00. Wiało jak diabli. Pochmurno, dość ciepło. Koło drogi nie było nic. Samochodziarzy średnio, chociaż bardzo się rozproszyli w lesie. Około 1 km od drogi zaczęło sie. Po 2 godzinach był pełny koszyk. W drodze powrotnej zebrane w drugim koszyku. Na wagę zebrane 6,8 kg. Jak na jedną osobę to bardzo dużo. Tym bardziej, że postój przy sanochodzie o 14.00. W zielonych jagodzinach nie ma, w zagajniku trochę. Najwięcej w lesie z niską trawą podszytą mchem. Tu miejscami było zatrzęsienie. Spleśniałych nie ma. Robaczywych nie ma. Same podgrzybki - normakne, czarne łby i czarne zamszowe. O dziwo zżartych i podżartych przez ślimaki nie ma. Może opuściły te teren. Oby.
(100/h) Mimo faktu, iż w lesie było dzisiaj niezbyt wilgotno to pojawił się prawdziwy wysyp podgrzybka. 3/4 mojego koszyka to same podgrzybki, reszta borowiki. 3 godziny chodzenia po lesie i pełen kosz grzybów (ok. 7 kg). Czekamy na deszcz, wówczas pojawi się na prawdę mega wysyp grzybów.
(130/h) Wysypu ciąg dalszy. Podana liczba zaniżona. Poprzednio po przeliczeniu okazało się, że podałem za wysoką liczbę, było około 100 na godzinę, a nie 120. Dziś tempo zbierania o prawie połowę szybsze. Oprócz tego należy wziąć pod uwagę, że zostawiłem wiele grzybów w lesie oraz, że wybrzydzałem tj. nie zbierałem grzybów które byłyby trudne do czyszczenia np. z przyklejoną trawa lub piachem. Pod sam koniec szukałem tylko większych, które z racji wagi są mniej narażone na wypadanie. Odrzucałem też grzyby z jakimkolwiek śladem lokatorów, gdy było wiadomo, że część grzyba była dobra. Pełna rozpusta i ani jednego człowieka. Miejsce to same, dziś sprawdziłem na liczniku, równo 2,5 km od drogi krajowej nr 3, do najbliższych miejscowości jest jeszcze dalej tj. jadąc dalej drogą leśną do Sobieszewa jest około 5 km, i coś koło tego do stacji w Białuniu i Łoźnicy. Jeśli do tego się doda, że pomimo oddalenia od cywilizacji zbierałem tak naprawdę na skraju lasu (gdzie lubią rosnąć grzyby), bo przy linii kolejowej, gdzie obok torów jest szeroki wybronowanego piachu, to mamy przepis na sukces. I jeszcze jedno tory biegną równolegle do jedynych dróg w okolicy, a samochodziarze raczej poruszają się na trasie parking - prosto w głąb lasu, parking. Mamy naprawdę wspaniały grzybny rok z zachodniopomorskim, wysyp trwa praktycznie nieprzerwanie od trzech tygodni z wszystkich grzybobrań wracam z pełnym koszem. Przy czym na prawobrzeżu trwa on jeszcze dłużej i jest bardziej intensywny. PS. Miałem problem z wyborem zdjęcia, zrobiłem jedno, gdzie pokazany jest rodzaj podłoża ( mech z małą domieszką jagodzin), jednak na sam koniec znalazłem dużego prawdziwka pod brzozą i to nim postanowiłem się pochwalić. O ten grzyb trudno w tych okolicach, przydrożni sprzedawcy sprzedają borowiki nieco bardziej na północ tj. od okolic Pobierowa do Ostromic.
(45/h) Poniedziałekjest podobno nienajlepszym dniem na grzybobranie. Wiadomo po przejściu huraganu w sobotę i niedzielę. A jednak. W lesie o 9.00. Od drogi cieniutko. Tylko pojedyncze. Około kilometra od drogi zaczęły się pary, rodziny z dzieckiem i rodziny wielodzietne. Gromadnie nie rosły. Same podgrzybki, w tym większość rasowych czarnych łbów. Rosły na mchu, w przerzedzonych jagodzinach. W paprociach, wysokich trawach, zielonych łanowatych jagodzinach nie było nic. W młodniku zaledwie parę. Zagajnika żadnego po drodze nie było. Wszystkie zdrowe, twrarde, zółciutkie pod spodem, Spleśniałych w lesie prawie nie ma. Wyjście z lasu o 14.00. Przyjemne grzybobranie.