Podsumowanie sezonu 2021. Najpierw ogólne suche fakty:Grzybowy rok słaby, mimo sprzyjających warunków atmosferycznych. Bardzo krótki, późno się zaczął i szybko skończył. Pojawy miejscowe... grzyby wyskakiwały ze ściółki i już po tygodniu znikały. Znaczna część z robakami, obgryzione przez ślimaki i żuki. Ja, będąc bardzo często w lesie nazbierałam, ale grzybiarze pracujący od świtu do nocy, mieli ciężko🤔Trudno było wbić się w wysyp i zaopatrzyć spiżarnię. No i kolejny rok bez jesiennego zbioru borowikowych grubasów. Teraz bardziej szczegółowo...
W kwietniu
smardze stożkowate, nowe miejscówki i wielka radość z brązowych skrzatów, które pięknie pozowały do zdjęć🙂Maj, to totalne bezgrzybie. W czerwcu pierwsze
ceglasie,
kozaki czerwone i
kurki w detalu. Lipiec, zero kapeluszników-totalna masakra. Sierpień, coś się zaczyna dziać🙂Pierwsze
prawdziwki, ładne, zdrowe w dębach i bukach, ale bez szału. Wrzesień, najbardziej grzybny w tym sezonie. Czerwone i dębowe
kozaki w ilościach hurtowych, ale tylko na trzech miejscówkach, reszta pusta.
Czubajki kanie-mnóstwo.
ceglasie, sporadycznie. A
prawdziwki, niby rosły, ale znaleźć zdrowego, ładnego graniczyło z cudem😉Październik, to taki bazyliowy constans, czyli wszystkiego po trochu. Trzeba było się nachodzić, żeby zapełnić dno koszyka. Listopad, ostatnie
kozaki czerwone i
borowiki. Za to wysyp
podgrzybków oprószonych tzw. aksamitek, które rosną do dziś🙂W tak zwanym jesiennym międzyczasie piękne
boczniaki na kilku pieńkach. Dla mnie The best🙂podgrzybki, też rosły, ale niestety z robakami. Podsumowując, czerwone ślicznoty dominowały w tym sezonie i głównie one zapełniały koszyk😍Nie dość, że piękne, to zdrowe.
Ceglasi, bardzo mało a
maślaków modrzewiowych praktycznie zero. Bardzo dziwny rok... Życzę Wam i sobie, żeby kolejny sezon 2022 był dużo lepszy, a
prawdziwki rosły jak grzyby po deszczu😉😘