niszczu - grzybobranie 28 lis 2021, niedziela

sezony 2021 1115-1231 MZ dolnośląskie #19 (16 fot.) kujawsko-pomorskie #2 (2 fot.) lubelskie #14 (13 fot.) łódzkie #10 (10 fot.) lubuskie #21 (20 fot.) małopolskie #22 (20 fot.) mazowieckie #59 (55 fot.) opolskie #1 (1 fot.) podkarpackie #7 (7 fot.) podlaskie #2 (2 fot.) pomorskie #12 (10 fot.) świętokrzyskie #9 (9 fot.) śląskie #77 (72 fot.) warmińsko-mazurskie #20 (20 fot.) wielkopolskie #42 (35 fot.) zachodniopomorskie #15 (13 fot.) woj. nieokreślone #4 (2 fot.) zagranica #3 (3 fot.) aktualne występowanie grzybów napisz o grzybobraniu
© fotografia została załączona przez informatora o grzybobraniu; z pytaniem o jej wykorzystanie poza ramami systemu monitorowania występowania grzybów grzyby.pl należy kontaktować się bezpośrednio z autorem fotografii a nie ze mną (kontaktu do autora zdjęcia zwykle nie posiadam)
Witajcie! Sezon 2021 nieubłaganie dobiega końca i choć może jeszcze wyskoczę na jakieś grzyby zimowe, to można się pokusić o jego krótkie podsumowanie. Na ten rok moje przedsezonowe plany wiele się nie zmieniły – w letnich miesiącach głównym celem miały być kurki, we wrześniu prawdziwki, w październiku podgrzybki, a w listopadzie gąski. Założyłem sobie także, że spróbuję znaleźć odpowiednie miejscówki i nauczyć się zbierać rydze. Oczywiście założenia założeniami, ale jak zwykle to pogoda – opady i temperatura – była głównym rozgrywającym. A jaki scenariusz napisała tym razem? O tym poniżej…
Dość deszczowy maj spowodował, że na początku czerwca pojawiły się pierwsze Kurki i można było rozpocząć sezon. Trochę trwało zanim pieprzniki osiągnęły wielkości i ilości konsumpcyjne, ale od połowy czerwca można już było iść z wiaderkiem do lasu. Pod koniec czerwca Kurki rozkręciły się na dobre i zebranie kilku litrów nie stanowiło problemu. W zależności od temperatur i ilości wilgoci pieprzniki rosły z różną intensywnością. Zwykle pozyskanie 3-4 litrów (taka moja standardowa porcja, żeby nie zarobić się przy czyszczeniu) zajmowało mi 2-3 godziny, ale w najlepszych okresach tempo zbierania rosło nawet do 2,5 l/h. Kurki rosły praktycznie nieprzerwanie do połowy sierpnia, a mi na 10 wypadach udało się pozyskać ponad 40 litrów pomarańczowych grzybków. W połowie sierpnia, po fali opadów z początku miesiąca, pojawiły się prawdziwki. To skłoniło mnie do odwiedzenia prawdziwkowego zagłębia – Puszczy Świętokrzyskiej. Zgodnie z oczekiwaniami trafiłem na letni wysyp borowików. Niestety, jak to często bywa w tym rejonie, letni pojaw był równie obfity co robaczywy. Już w lesie odrzuciłem ogromną ilość całych grzybów i zaczerwionych trzonów, zabrałem 268 młodziutkich prawdziwków i co młodszych kapeluszy. Mimo selekcji w lesie, wiele jeszcze odpadło w trakcie obierania w domu, co zniszczyło trochę radość ze zbioru. Powtórka tydzień później dała jeszcze gorsze efekty – stopień zaczerwienia wciąż koszmarnie wysoki, prawusy już się kończyły, przestały wychodzić świeże grzyby. Pod setkę owocników udało się pozyskać, ale ponownie w trakcie obierania duża część wylądowała na śmietniku. Specjalnie się tym nie przejąłem, z wykrojonych zdrowych części udało się trochę uzupełnić zapasy suszonych borowików, a na poważne zbiory, wzorem lat ubiegłych, szykowałem się podczas jesiennego wysypu. Tymczasem mocno się ochłodziło, a wraz z niższymi temperaturami pojawiło się doniesienie o tym, że na Mazowszu ruszyły rydze. Jako, że był to mój cel na ten sezon, ostatnią dekadę sierpnia spędziłem na poszukiwaniu rydzowych miejscówek. Całkiem dla mnie nieoczekiwanie (wszak nigdy wcześniej nie szukałem rydzów) z całkiem niezłymi efektami. Już na pierwszej wyprawie znalazłem ponad 30 rydzów, a gdy zdałem sobie sprawę, że należy ich szukać w takich trochę „śmieciowych” sosnowych laskach, okazało się, że rosną dość powszechnie, trzeba tylko wiedzieć gdzie. Następne 3 wypady to znajdowane kolejne miejscówki i pozyskane po ok. 100 rydzowych owocników, często okraszonych pięknymi kaniami. Radocha z grzybów, ale i ze zrealizowania założonego celu, trudna do opisania. Ostatnia dekada sierpnia ponownie obfitowała w opady, co spowodowało, że wrzesień rozpoczął się od wysypu rurkowców. Niskie temperatury jak na przełom sierpnia i września sprawiły, że dość niespodziewanie na Mazowszu wystartowały podgrzybki. Najwięcej deszczu spadło z kolei w Puszczy Świętokrzyskiej. Oba te czynniki miały dla mnie swoje konsekwencje. Gdy w pierwszą sobotę września zawitałem w Świętokrzyskie, okazało się, że las jest praktycznie zalany wodą, a prawusów nie ma. Zrezygnowałem i skupiłem się na zbieraniu podgrzybków na moich mazowieckich miejscówkach. Pojaw podgrzybków był bardzo obfity i zbiory świetne – na 3 wypadach zbierałem po 400-500 w większości słoiczkowych brązowych łebków i kolejne ponad 2 setki przy okazji wyjazdu integracyjnego z pracy. Ilość zbieranych podgrzybków spowodowała, że odpuściłem szukanie prawdziwków. Byłem przekonany, że prędzej czy później, moje świętokrzyskie miejscówki jednak wystartują i wtedy się odkuję. Jak się później okazało, była to błędna decyzja. Nie przyszło mi do głowy, że nadmiar wody może mieć równie destrukcyjny wpływ na grzybnię jak susza – moje ulubione prawdziwkowe lasy nie podniosły się już do końca sezonu. Chwilowo jednak o tym nie myślałem, bo z końcem wysypu podgrzybków, rozpoczął się wysyp gąsek liściowatych. Nigdy wcześniej ich nie szukałem, więc było to dla mnie kolejne wyzwanie, które podjąłem. Druga dekada września to poszukiwanie lasków osikowych i gąsek zielonych odmiany topolowej. I ponownie z sukcesem. Udało się namierzyć kilka miejscówek obfitujących w te grzyby, a 4 zbiory po 160-250 sztuk były bardziej niż satysfakcjonujące. Pierwsza połowa września, w przeciwieństwie do sierpnia, była bardzo sucha, nie spadła nawet kropla deszczu. Dodatkowo wyższe temperatury z drugiej dekady miesiąca dzień po dniu coraz bardziej wysuszały ściółkę i w końcu, równo z końcem kalendarzowego lata, zakończyły letnią część sezonu. Opady z końcówki dekady nie mogły już zapobiec przymusowej przerwie w grzybobraniach. Na jesienny pojaw grzybów długo jednak nie czekałem, bo już 1. października kontrolna wizyta w lesie sosnowym przyniosła wiadro podgrzybków i ogłoszenie, że jesienną część sezonu czas zacząć. Szybko się jednak okazało, że jest to jakiś ewenement i podgrzybki gdzie indziej nie ruszyły, a i u mnie rosną tylko w jednej części lasu i na kilku wybranych stanowiskach. Przez pierwszą połowę października korzystałem z tego skwapliwie i często odwiedzałem las, wychodząc z założenia, że mniejszą łyżeczką również można się najeść, trzeba nią tylko więcej machać. Co drugi dzień wpadało więc do mojego wiaderka po ok. 100-200 octowych podgrzybków. W porównaniu do wrześniowego wysypu niezbyt imponująco, ale i tak całkiem nieźle na tle ogółu Mazowsza. W drugiej połowie października w końcu podgrzybki zaczęły rosnąć i w innych mazowieckich lasach. Mazowieccy grzybiarze donosili o lokalnych i mniej lub bardziej intensywnych pojawach podgrzybków. Udało się skorzystać z takiego lokalnego wysypu w okolicach Makowa by poznać nowy las i zebrać kolejne setki brązowych kapeluszy. Cechą wspólną tych wysypów było bardzo wysokie zaczerwienie i wiele owocników atakowanych przez ślimaki. Ten czynnik, wraz z pokaźnymi już podgrzybkowymi zapasami, skłoniły mnie do przejścia do kolejnego punktu planu. W ostatnich dniach miesiąca dwukrotnie odwiedziłem lasy gąskowe. Gąski jednak, tak jak wcześniej podgrzybki, również rosły chimerycznie i nie wszędzie. Na niektórych miejscówkach nie było ich prawie wcale, na innych rosły, ale tylko miejscami. Szału więc nie było, choć dwukrotnie setkę zebranych owocników udało się przekroczyć. Niedobór jesiennych opadów i długie okresy stosunkowo niskich temperatur sprawiły, że z początkiem listopada sezon na Mazowszu można było zamykać. Ostatnie resztki podgrzybków i gąsek nie były już warte zachodu, więc tegoroczne zbieranie zakończyłem kilkoma wypadami na boczniaki i zimówki z nadwiślańskich chaszczy. Na pewno w tym roku łatwo nie było. Żeby nazbierać często trzeba było kombinować, chodzić, jeździć, zmieniać miejscówki. Z tego względu sezon był wymagający, ale również bardzo ciekawy. Był także intensywny (poza krótką przerwą w ostatniej dekadzie września, praktycznie cały czas było co zbierać) i mimo wszystko dla mnie udany, szczególnie jego letnia część. W letnich miesiącach pięknie obrodziły Kurki, udało się pozbierać rydzów i przy okazji kań, we wrześniu świetnie rosły podgrzybki, więc październikowy pełzający, niezbyt obfity ich wysyp łatwiej było przełknąć. To samo z gąskami – nieszczególny ich wysyp w końcu października został zamortyzowany świetnymi zbiorami gąsek liściowatych. Z zupełnych nowości zbierałem lejkowce dęte i mleczaje smaczne. Jedyne rozczarowanie to prawdziwki, których tylko trochę zebrałem w czasie krótkiego, sierpniowego wysypu. W stosunku do nich oczekiwania były daleko większe, ale i z tej wpadki wyciągnę naukę na przyszłość. Do zobaczenia.
sezony 2021 1115-1231 MZ dolnośląskie #19 (16 fot.) kujawsko-pomorskie #2 (2 fot.) lubelskie #14 (13 fot.) łódzkie #10 (10 fot.) lubuskie #21 (20 fot.) małopolskie #22 (20 fot.) mazowieckie #59 (55 fot.) opolskie #1 (1 fot.) podkarpackie #7 (7 fot.) podlaskie #2 (2 fot.) pomorskie #12 (10 fot.) świętokrzyskie #9 (9 fot.) śląskie #77 (72 fot.) warmińsko-mazurskie #20 (20 fot.) wielkopolskie #42 (35 fot.) zachodniopomorskie #15 (13 fot.) woj. nieokreślone #4 (2 fot.) zagranica #3 (3 fot.) aktualne występowanie grzybów napisz o grzybobraniu

niszczu - grzybobranie 28 lis 2021, niedziela

ta strona być może używa ciasteczek (cookies), korzystając z niej akceptujesz ich użycie — więcej informacji