Dziś sprinto-grzybobranie po swoich miejscówkach. Wg mnie grzyby są, ale jakby nie było. Po pierwsze, praktycznie nie ma grzybów niejadalnych. Pojedyncze stare
olszówki, muchomory, nawet gołąbków nie ma. A i
olszówki, jakieś stare wyschnięte.
Las typowo podgrzybkowy, zawsze niezawodny na późno jesienne zbiory. Między swoimi miejscami pustki straszne, można było spotkać 3-5 pojedynczych
podgrzybków. Ogólnie zebrałem przez 2 godziny: 1 mikro-
borowik, 1
koźlarz czerwony, Ok. 200
podgrzybków - 70% robak/ ślimak, 15
gąsek zielonych, 5 szarych, 6 sarniakow (2 nie robaczywe), 4
maślaki sitarze.
Dziś już nie wytrzymałem, zostawiłem pracowników na robocie i długa do lasu. Musiałem jeszcze dziecko z przedszkola odebrać, więc czas operacyjny 2 godziny w lesie. Dobry wynik w koszyku wynika z tego, że nie spotkałem nikogo w lesie. Większość osób odpuściła, nie spotkałem żadnych oznak koszenia przede mną. Jedynie moja żelazna miejscówka gaskowa była splądrowana przez jakiegoś chyba kreta, przerył ściółkę jakby szukał 0,5 m. pod ziemią. Dużo grzybów starych, przerośniętych. 70% z robakiem, po 30 minutach te z których wyglądało, że da się coś wykroić wyładowało w koszyku.
Fajnie bo udało się znaleźć z 60 szt. sloiczkowych piękności, żeby już tak nie narzekać.
W tym pośpiechu wyładowało u mnie w koszyku 5 czegoś co na pierwszy rzut wyglądało jak
gąska szara. Rosło tego z 50 szt. na 30m2, dopiero po chwili koszenia zorientowałem się, że jest coś nie tak. Po próbie smakowej było pewne, że to jakiś trujak - gorzkie i palące, wrzucę zdjęcie poniżej może ktoś powie mi co to było.
Relaks i spacer bezcenny, głowa odpoczęła.