Witajcie 😊. Las sosnowy z domieszkami brzozy. Mchy, mchy i porosty. Są też i trawy, co widać po moich dzisiejszych zbiorach. W lesie niestety sucho, brak deszczu dobrze nie wróży dla grzybów. Sporo ich jeszcze rośnie, choć słoikowców bardzo mało. Prym wiodą podrośnięte
podgrzybki, często popękane kapelutki mają. Sporo jeszcze
maślaków pstrych, choć już nie tak ładne jak w sobotę. Kilka
kurek dosłownie dało się złapać. Bardzo dużo przerośniętych
prawdziwków, niektóre u schyłku życia jako modele zapozowały. Cudowne
koźlarze pomarańczowe i białawe - radość wielka 😊
Pobudka znów o 3.15 🥴. Wstajesz jak zombie, pijesz kawę i myślisz: po co mi to?. Drugi dzień z 3 tygodniowego urlopu - pierwszy spędzony w pracy 🤬, drugi, pobudka w środku nocy. Chyba trochę nie tego jestem 😂. Sami wiecie jak to jest... Szepty, podszepty, tęsknota do tej adrenaliny, gdy pierwszego grzyba znajdziesz... I ten spokój, odpoczynek psychiczny, chociaż fizyczne zmęczenie daje się we znaki.
prawdziwki malutkie pojawiły się pierwsze. Jest dobrze.. Nucisz sobie: moje serce to jest muzyk... i patrzysz:
podgrzybki. Biedne, spragnione, kapelusze popękane... Trza brać, w domu im lepiej będzie 😆. Idziesz, schylasz się, przykucasz, zbierasz i się cieszysz. Nagle trafiasz w miejsce, gdzie rosną
prawdziwki. Stare
prawdziwki... Myślisz, kurczę, nikt tu nie zbiera? Stawiasz koszyk w okratkowym kolorze, masz odnośnik, widzisz grzyby, i wiesz gdzie wracać 😉. Robisz zdjęcia. Niektóre
borowiki zostają na miejscu, niektóre nogi tracą i wpadają do koszyka. I tak co chwilę. Mnóstwo dorosłych
prawdziwków, które się rozpadają od samego patrzenia 😉. Są i
podgrzybki, wiele nadgryzionych przez ślimory - ale to także ich grzyby i ich las. Generalnie w podgrzybkach mało robaków, nogi
prawdziwków przeważnie same chodzą 😉. No i
kozaki, z nich są debeściaki. Kolor do jesieni przystosowują 😉. Godzina - dwa koszyki. Powrót do samochodu, kawka i w las. Cicho, cudownie, sosny skrzypią - a ty sobie myślisz o niebieskich migdałach. Na szczęście ludzi niewiele - ale są. Fajnie się zbiera, choć przyznać muszę - że mój cudny koszyk to strzał w stopę 😉. Napełniony grzybami - ciężki jak diabli 🤪. Jest i łyżka dziegciu w tym miodzie - niektóre kawałki lasu poranione przez wycinki - ale grzyby rosną i tam. Na przekór tej destrukcji. I nadchodzi moment, kiedy obierki z grzybów wrzucasz do koszyka a grzyby w mech 🤣, no i udajesz, że grzybów nie widzisz 😎. To sygnał, że dość tej grabieży leśnego runa 😉. Dla wszystkich starczy. Powrót do domu. Do obróbki 🥴. Oczywiście tradycyjnie cześć spora, a nawet bardzo spora rozdana, uff... Znów dwie suszarki chodzą, zamrażarka zaopatrzona i słoiczki równo ustawione. Chwilowo chyba mam dość 😉. Na chwilę 😉. A, zapomniałam dodać, że policzyłam
prawdziwki - 122, kilka jeszcze, mimo obróbki w lesie - odeszło do odpadów bio, 6
borowików sosnowych - zdrowych 😄, oprócz jednej nogi,
podgrzybki w przewadze zdrowe,
kozaki zdrowe 😊. I jeszcze do statystyk ująć muszę dwie szyszki i trzy gałązki wrzosu 😁. Dobrej nocy 😴🌙✨