Trzeci dzień urlopu grzybowego.
Borowiki szlachetne i
ceglastopore,
maślaki,
kanie,
kozaki.
Jak obiecałem pojechałem za zakład ( las między Krupskim a Lublińcem) sprawdzić co w podgrzybku piszczy. Podgrzybkowym jawnożercą mówię zdecydowane....... jeszcze nie:-). Na moich "bankówkach nic nie znalazłem. Przez Kielczę wróciłem do "moich" lasów prawdziwkowych. Oj długo dzisiaj tyrałem po leśnych dróżkach, dzięki za wynalazek roweru, ze 30 km w nogach i pedałach. Dużo ludzi w lesie, parkingi pełne. Szkoda mi było niektórych chodzących z pustymi wiaderkami, ot miejscowemu łatwiej. Niektórzy nie wierzyli, jak zaglądali do mojego koszyka. Ale przynajmniej z nadzieją znowu wchodzili do lasu. Niektórzy bardzo głośni, ciągle się nawoływali, chyba bali się zgubić;-) Nie bardzo mi to pasuje, więc robię 2 dni przerwy. Podsumowując,
borowiki chyba się kończą,
podgrzybków jeszcze u nas niema. Jak powiedział jeden ze spotkanych grzybiarzy, będą po następnej pełni.