prawdziwki,
boczniaki i
ceglasie rosną sobie w najlepsze, reszta w odwrocie. 1
kozak czerwony, 3
maślaki, 4
podgrzybki, 10 ceglastych, 24
prawdziwki, 7
czubajek, 8
boczniaków. Najważniejsze, że nie ma ludzi w lesie.
Po odrobieniu planowanych robót budowlanych w garażu spakowałem się i podrzuciwszy po drodze żonę do M1 (każdy ma swój sposób na odreagowanie ciężkiego tygodnia) zameldowałem się w lesie o 11:40. Ładną pogodę szlag trafił, ale co mi tam, grzyboświr nie musi przecież przejmować się drobiazgami. Od razu wpadłem na parę
prawdziwków, rosły na obrzeżu lasu i ledwo wystawiły łebki z liści i ziemi. Potem trafiłem fajnego czerwonego
kozaka i skupiwszy się na nim, usłyszałem jakąś gadkę. Obróciłem się i zobaczyłem piękną leśną rusałkę, coś powiedziała do mnie, ale złośliwy wiatr świsnął mi w ucho i nic nie zrozumiałem. Powiedziałem więc grzecznie "dzień dobry", rusałka odpowiedziała mi tym samym i poszliśmy każde w swoją stronę. Pokręciłem się trochę i wróciłem do parkingu, żeby przejść trasę drugi raz. To oficjalna wersja, tak naprawdę chciałem mądrzej zagadać do rusałki, ale dała już dyla swoim czerwonym autem. Szkoda, mogło być tak pięknie... Za to znalazłem kolejnego ukrytego w ziemi
prawdziwka, którego nie zobaczyłbym, gdyby go nie kopnęła rusałka, oczywiście przez nieuwagę. Tak sobie spacerowałem bez ciśnienia, czasem trafiając
ceglasie i inne grzybki. W pewnym momencie wypłoszyłem spod zwalonego drzewa
zajączka, bez pośpiechu odkicał za pagórek, mieląc pod wąsem taki tekst: " Co on sobie nie myśli, durny grzyboświr z zarośniętą gębą, listopad jest, to ma w domu w laciach siedzieć, a nie ganiać w deszczu po lesie". Zrobiło mi się głupio, bo w sumie miał rację... Ale już po chwili parę
podgrzybków poprawiło mi humor, potem parę małych
ceglasi, pojedyncze
prawdziwki i tak dalej. Chodziłem sobie bardziej po skrajach lasu i na nos. Na przykład mając do wyboru prosto i w prawo, zdecydowałem po krótkim wahaniu, że kilkadziesiąt metrów w prawo, a potem wrócę. Las w tym miejscu suchy jak pieprz, zero nadziei, a tu po 10 krokach sterczy z tej suchości całkiem fajny
prawdziwek. Taki dumny, że pomimo wszystko wyrósł, odniosłem nawet wrażenie, że jakiś taki falliczny i że ma do mnie pretensje, że to ja go znalazłem. Wyraźnie słyszałem, jak nadawał spod kapelusza:" Taki pech, ten durny grzyboświr z zarośniętą gębą przylazł i mnie zabrał, zamiast siedzieć na tyłku przed telewizorem. A taką miałem nadzieję, że mnie zabierze ta piękna rusałka i wywiezie swoją czerwoną bryką.." No cóż, młodszy, piękniejszy i mądrzejszy już nie będę, pakuj się do kosza i nie marudź, bo tu w lesie uschniesz i zgnijesz, tak mu dogadałem. A tymczasem deszczyk się odważył na dobre padać i chłodno trochę, naciągnąłem komin na uszy i trzeci raz przeszukałem miejsce spotkania z rusałką, znajdując kolejne podziemne
prawdziwki. Ciekawe, że w większości były pozakręcane i rosnące w bok, pod skosem, a w dolnej części nóg prawie bez wyjątku miały robaki. Chyba zimno wstrzymało te robaki, bo kapelusze były zdrowe, a także wzrost grzybów, bo siedziały pod ziemią i dopiero teraz zaczęły nieśmiało wyłazić. Końcówkę grzybobrania zrobiłem po drugiej stronie drogi, tam zawsze są
prawdziwki i ostatnio
boczniaki na martwym buku. Dopakowałem koszy do pełna
boczniakami i jeszcze w ostatniej chwili przy postępującej szarości znalazłem 3 spore
prawdziwki, tylko dzięki temu, że błyszczały zmoczone deszczem. Z pobliskich krzaków wyskoczyła
sarna i odbiegając marudziła pod nosem:" To musi być ten durny grzyboświr, o którym mi SMS-ował zając. Cały zielony, zarośnięta gęba, łazi jak głupi w deszczu po lesie, zamiast siedzieć w ciepłych laciach przed telewizorem. Lepiej się ewakuować". I tak to dowiedziałem się prawdy o sobie, a przecież żona mi to mówi za każdym razem, kiedy jadę do lasu w brzydką pogodę.. Tylko tej rusałki mi szkoda. A może to była Szprycha, ona ostatnio do lasu trafia spontanicznie bez koszyka i w zamszowych kozaczkach, a rusałka była jakoś tak właśnie nie po leśnemu ubrana i grzybki miała w bojtliku. Rozpisałem się, a tu spać iść trzeba, a jeszcze jakieś dopiski zmontować. Pozdrowienia dla wszystkich i pamiętajcie: celem jest zadowolenie i obcowanie z pięknem, a grzyby.... Same się znajdą.