Witajcie. 🍂
Wietrznie, jesiennie i zimno ale jeszcze bez deszczu. Nadal w rejonie szaleństwo wysypowe
rydzów. Te można kosić, zbieraliśmy tylko malutkie/słoiczkowe i średnie do smażenia na maśle a potem do wekowania lub mrożenia. Jedyny duży egzemplarz (pomimo rozmiaru zdrów jak
rydz 😝 na zdjęciu ) zebrany w ramach kulinarnego eksperymentu, zapanierowany ala
kania (bo jak spora
kania duży) i usmażony na masełku.
Rydze, kapelusze małe i średnie ~5 kg (na końcu nawet te małe nie zbierane bo zabrakło miejsca w koszach i plecaku). 🤗
Prawdziwki (piękne i zdrowe, malutkie i duże, tylko niektóre nadjedzone przez ślimaki) ~6 kg.
Opieńki (wysyp, liczne stanowiska, zebrane tylko malutkie kapelusze na sos, ogromna ilośc została w lesie) ~0.5 kg.
Kolczaki obłączaste ~0.5 kg, na nalewkę ku zdrowotności 😜. Kilka
kurek gigantów. Do tego kilkanaście
podgrzybków brunatnych i jak wisienka na torcie na zakończenie,
ceglak 0.4 kg sztuka całkowicie zdrowa, jędrna i nieobżarta 🍄
Maślaki sitarze zostawione w lesie, mokre i gąbczaste. Piękne zbiory i 11 przespacerowanych kilometrów pięknym jesiennym lasem (tylko miejscami przedzieraliśmy się przez chaszcze ale to na własne życzenie bo można było obejść 😜 ) i okolicznymi łąkami ( krótkie przerwy na podziwianie pasących sie spokojnie
saren czy innej zwierzynki płowej 🤗 ) Wspaniały smak gorącej herbaty z termosu, wypitej na polanie w nieczęstych tego dnia promieniach słońca... ech... gdyby to miało być pożegnanie tegorocznego sezonu grzybkowego to życzę takiego zakończenia każdemu czytającemu ten raport 😀 Ale... 😜 🍂