szerzej:
Chłodno dzisiaj, a i niebo zachmurzone. Podłoże leśne nasycone wilgocią tak z impetem w głąb. Taki spacer to rewelacja. Już na wejściu zapachniało mi grzybami, ale tak sobie pod nosem zaszeptałam, że to tylko moja wyobraźnia płata figle. Sezon w tym roku u nas z mocnym poślizgiem. Wszędzie zbieracie, a my po lesie komary zabijamy. Można jedynie na portalu popatrzeć kto i gdzie grzyba zdobył. Tak, że przechadzałam się tymi przesympatycznymi ścieżynkami, i kroki zaraz skierowałam w kierunku znanych mi kurników. Kurki urosły, ale nie za licznie. Opodal, w trawie, krzakach oraz na podłożu liściastym znajdowałam w ubiegłych sezonach usiatki. A nóż coś się trafi, co szkodzi pobrodzić po rosie. I są. Dwa- częściowo objedzone przez ślimaki- i jak w domku się okazało- lekko posiatkowane przez robaki. Kawałek dalej- tak ze 3 metry od dróżki rósł sobie pojedynczy dorodny borowik. Cząstki kapelusza uratowane, reszta też posiatkowana. Ale tu nie o wielkość łupu i jego szlachetne zdrowie się rozchodzi, ale, że one wreszcie urosły, tu u mnie na moich terenach łowczych. Dodatkowo w lesie sporo gąsek- nie zbieram. Część mocno pogryziona przez ślimaki. Dzisiaj walki z komarami nie toczyłam, bo je lekko przechytrzyłam pojawiając się w lesie w przeciw deszczówce. Sezon się zaczyna? dobre pytanie- jak dalej wilgoć się utrzyma, to może być całkiem pięknie. Serdecznie wszystkich ściskam i pozdrawiam :)
szerzej:
Ranek słoneczny i jak na moje odczucia bardzo ciepły. Ochłodą służyły w lesie okoliczne drzewa. W lesie dębowym i takim jeszcze bardziej mieszanym sucho, pod stopami i żwir i listki czy gałązki trzeszczą. Nie liczyłam, że w tak suchym lesie cokolwiek urośnie. A jednak- były- z daleka widoczne garście pięknych kurek. Sama nie wiem kto tu kogo poszukał i znalazł. Ja je, czy też one na mnie tak pięknie spozierały. Nie dało się przejść. Dwa malutkie poletka wśród szaro-burych zeschłych liści. Zebrałam tylko te, które były widoczne. Te które się jeszcze nie ukazały pozostały w lesie pod kołderką z liści. Niedawno nad Poznaniem przeszła ulewa. Zalane ulice, zamienione w rwące potoki. A w lesie- też po sobie ślady zostawiła. Na ścieżkach falami leżą naniesione z głębi lasu pokłady igliwia i szyszek. A gdyby ten cudowny deszcz tak w czasie rozplanować- och dopiero ucieszyłby się las i my grzybiarze. By się działo!!!!!!! A tak wszystko dobro spłynęło do Warty, czy pomniejszych strumyków i ślad wszelki po nim zaginął. Jest gorąco, brak opadów- u nas co najwyżej pojawiają się w prognozach. Wiosna w nie obfitowała, nawet maj, ale to już było i się skończyło. Cieszy mnie fakt, że choć kurek udało mi się cokolwiek nazbierać. I dodatkowo pięknego młodego żółciaka siarkowego tuż nad ścieżką wypatrzyłam. Może ktoś się na niego połakomi, ja go zostawiłam. Spacer cudowny, choć towarzystwo w lesie nie ciekawe- stada wygłodniałych bzyczących komarów. Zbiory okupiłam nie jednym ukłuciem. Dam radę. Z kurek na bank jajecznica, no i może troszkę na masełku do obiadku. Życzę wszystkim pięknych zbiorów i serdecznie pozdrawiam :)