szerzej:
W czwartek było więcej. Dzisiaj wróciłam w to miejsce :) Z uzbieranych ugotowałam już pyszną zupę grzybową, a większe egzemplarze suszą się. Wszystkie 100% zdrowe :)
szerzej:
Lasy mieszane przyjemne dla oka tylko trochę śmieci po pseudo grzybiarzach!!!!
szerzej:
Tak z formalności dla Emila to 159 w pierwszej sesji i 181 w sesji drugiej w ostatnim dniu grzybobrania. P. S. Zatrudnię Cię bez negocjowania warunków, jeżeli będziesz bardziej skuteczny od księgowych Messiego, czy Ronaldo:-)). Przed wyjazdem relacje z prognoz pogody mniej mnie niepokoiły niż brak opadów, które obserwowałem na kamerce internetowej na zwodzonym moście w Młych Swornychgaciach. Jeszcze bardziej niepokoiły nie doniesienia z portalu. Miałem nawet plan B. Na szczęście planu A nie trzeba było zastępować. Podsumowanie? 7 dni w lesie, 2 121 podgrzybków, 2121 skłonoprzysiadów. Jeden padalec niespokojnie chowający się w mech na mój widok, zaniepokoiłem sarnę, która pokazała mi białą dupkę i uciekła, żaby zagrały koncert na cześć moją i Pani Vincentowej, a było to tak intensywne, że nie mogłem się skupić na czymkolwiek innym, a później jakby pod batutą dyrygenta ucichły w wszystkie razem na raz. Mama kiedyś mówiła mi, że mam nosa do grzybów. Uważam, że najczęściej mam po prostu farta. Dzięki za wszystkie komentarze. Darz grzyb.
szerzej:
Piękna pogoda i udane grzybobranie. Borowik wrzosowy 160 szt. Są także podgrzybki, prawdziwki szlachetne, kurki i maślaki, ale pojedyncze sztuki. Niestety bardzo sucho. No i turyści zbierający do plastikowych siatek, zostawiający śmieci, puszki, butelki w lesie wrrr.
szerzej:
Pobyt na urlopie w okolicy Kopalina okrasilismy kilkoma wypadami do lasu na grzyby. Ostatni wczoraj. Teraz z nami jadą już w słoikach. Dokładnie 30 sztukach słoików. Jesteśmy bardzo zadowoleni. Wzięliśmy grzybnię na Śląsk. Może borowik wrzosowy skusi się naszą ziemią
szerzej:
Vincent dziękuję za podpowiedź. Daleko mi do twoich zbiorów ale jestem super zadowolona. Pozdrawiam brać grzybiarską.
szerzej:
To już przedostatni raport. Przedostatnie grzybobranie, no prawie dwa. Dzisiaj dosyć wcześnie, bez planu, tzn. kopia planu z wczoraj, szybko, "daleko" przed siebie. Daleko jest tylko z powrotem, gdy trzeba taszczyć koszyki:-)) Czas brutto od wyjścia z campingu to 2h15 samego zbierania ok 1,5 h. Bez planu, bo najlepsze miejsca z wtorku chciałem po 3 dniach zostawić na jutro. Wiecie, rodzina i znajomi na bezgrzybnym Śląsku, nie oszukujmy się no przecież wiecie;-D, czekają na "świeżaki". Miało być daleko, ale jak tu przemówić Pani Vincentowej, że nie zbieramy grzybów blisko campingu tylko zasuwamy przed siebie? Że te będziemy zbierać jutro? Udało się dopiero wtedy, jak już prawie zniknąłem za horyzontem, schowałem się za sosnę i zacząłem udawać echo;-)) Są kwartały lasu gdzie jest słabiutko, są kwartały, które zasuwają na trzy zmiany. Mimochodem;-D wdepneliśmy w miejsce gdzie wczoraj dopełniałem koszyk i szok, tak jakby od dwóch, trzech dni nikogo tam nie było. Piękne, młode z nóżkami zgrabnymi jak jamajskie sprinterki. Z reszty dnia wyłączyła mnie 7 godzinna podróż do Bydgoszczy, mus, dużo by pisać. Po powrocie 25 minutowy zwiad w najbliższym campingu, najbardziej grzybnym i szok, zero, zero, zero na płaskim. Czyżby las bez wilgoci nie dawałby rady? Czy może ktoś zajrzał tam wcześniej? Nie mam pojęcia. Może las już nie wydala? Zszedłem niżej na strome, znowu góry, i tam już się komuś się nie chciało. 34 w w 20 minut, a jednak daje radę. Sorki za zdjęcie:- ((
szerzej:
Z dziećmi na spacerze w lesie znaleźliśmy sporo podgrzybków, parę koźlaków. Jutro na obiad: ziemniaki, schabowy, pyszny sosik grzybowy :)
szerzej:
W tym tygodniu dwa razy wybraliśmy się na grzyby w okolicach Kopalina. Popadało więc może nie można użyć sformułowania że jest ich jak grzybów po deszczu ale 13 sporych słoików zrobiłam.
szerzej:
Ciężki to sezon dla grzybiarza. Szczególnie takiego jak ja, szukającego prawdziwków. Chyba cały czas jednak za rzadko pada. Grzybnia w tym roku dostała w kość. Na jednym z portali internetowych widziałem mapkę z szansą na wysyp i u nas na pomorzu podobno jest bardzo duża. Ma się to jednak chyba nijak do rzeczywistości. Z resztą mapka Pana Marka to potwierdza.
szerzej:
Wczorajszy plan, zrealizowany w 2 godziny z moją lepszą Połówką w dzisiejsze przedpołudnie, był skuteczny. Trochę dalej od drogi w las były miejsca wyglądające jakby uprawa podgrzybka 😀😁😂 Jednego nie wziąłem pod uwagę, że te kosze trzeba będzie z powrotem tachać. Ręce bolą ale frajda była przednia 😊👍 Pozdrowienia dla wszystkich grzybniętych.
szerzej:
Plan na dzisiejsze grzybobranie wziął w łeb. Wieczorem, przy pierwszej lampce wina, no może przy drugiej;-)) obmyśliłem chytry plan na dzisiejszy poranny wypad do lasu. Ale od samego początku nic się nie poukładało. Wczorajsze popołudniowe wyjście z moimi dziewczynami pokazało, że zdecydowanie trzeba wejść głębiej w las, by coś nazbierać. Więc plan był taki by wejść duktem w las najdalej gdzie się da, tam gdzie "normalni" grzybiarze się nie zapuszczają, czyli gdzieś na koniec borów, tam gdzie już wiatr zawraca:- D Dokąd może dojść "normalny" grzybiarz? Pewnie dotąd, dopóki mu paliwa wystarczy. Ile paliwa może wziąć ze sobą? Do obiwiadra to tak z czteropak mu się zmieści, a potem musi wrócić do bagażnika. Zrobiłem test, nie żebym musiał;-D, nie śpiesząc się między drugą a trzecią lampką wina, wyduldałem 1/4 paliwa tak w 15 minut. OK czyli godzina be wchodzenia w las przed siebie wystarczy. Skoro świt, 8:30 no powiedzmy, że rankiem:-)), po testach oczywiście zaspałem, podjąłem się realizacji planu. Po przejściu 100 metrów od campingu skręciłem na skróty przez las. Nie wiem dlaczego? Pewnie mój "malinowy nos" coś podświadomie wyniuchał. Poszycie lasu było pokryte rzadką trawą, a w tej trawce... świeżaki o średnicy do 15 cm. Po niecałej godzince posiedziałem sobie patrząc jak dwie wiewiórki bawią się w berka, puściłem kilka "kaczek" na pobliskim jeziorze, pomyślałem, że jak tak szybko wrócę z pełnym koszykiem będę miał przerąbane. Wróciłem na camp, przeliczyłem zawartość koszyka (118), nie musiałem zmywać, więc poszedłem dozbierać. W drugim było 158. Przypomniałem sobie, że tam gdzie zbierałem z Panią Vincentową w sobotę też było trochę trawy. Poszliśmy już we dwójkę i nie do wiary w 1/2 h 95 wypasionych czarnych łebków, a nogi jak u Sereny Williams:- D. Moje dziewczyny jeszcze teraz z nimi walczą. Wszystko pięknie ale plan był inny, miało być daleko w las.
szerzej:
Dziś również dwie sesje i jeszcze więcej 323 i miseczka kurek:-)) Jeżeli nie spadnie deszcz wydaje się, że las tego nie pociągnie. Robi się naprawdę sucho, a wczorajszy "niedzielny najazd Hunów" spowodował konieczność zdecydowanego zwiększenia obszary działania. Sięgając po kolejnego "świeżaka" nie wierzyłem, że jest to możliwe. Celowo poszedłem na wspomniany wczoraj pagórek żeby sprawdzić jak las daje radę, 15 podgrzybków "funkiel nówka" pozwala wierzyć, że może jeszcze jeden dzień. I jeszcze jedna ciekawostka, kultura i szacunek do przyrody tutejszych mieszkańców jest niewspółmiernie większy niż w lasach gdzie zazwyczaj bywam, czyli śląskie i małopolskie. Nie spotkałem kopniętego czy wywróconego trującego grzyba, a puszek od soboty do tej pory udało mi się zebrać zaledwie dziewięć. To znacznie mniej niż grzybów. Ogromny szacunek.