(80/h) W sobote o 6 tej rano było w okolicach Siemiatycz -2 stopnie celcjusza. Nie napawało to otymizmem. Im dłuzej bylismy na grzybach tym bardziej bylismy uśmiechnieci. Tak, jak słońce, które momentalnie rozgoniło biały nalot z traw. W sosnowych zagajnikach znaleśliśmy mnóstwo zielonek (gąska zielona) i gąsek żółtych. Udało się nam (byłem na grzybach ze szwagrem) również znależć ok. 30 szt rydzów i 30 szt. prawdziwków. Do tego pojedyńcze kozaki.
(20/h) Przymrozki dają żniwo. Grzybów mało: trochę podgrzybków, 2 stare prawdziwe, kilka kań i rydzy. Miejsca rydzowe... aż chatko patrzeć tak poryta ściółka. Ponadto apel do pseudo grzybiarzy: te śmieci to sobie w domu porozsypujcie, a nie na każdym kroku w lesie! WSTYD!
(55/h) ... ciąg dalszy epopei..., ranek chłodny, mglisty ze szronem. W lesie byłem ok. 10, po niedzieli jak po rodeo... masa puszek, butelek itp. zupełnie nie rozumiem ludzi... jedziesz człowieku wypocząć, połazić, a zostawiasz chlew... nie obrażając wiadomo jakiego gatunku fauny zagrodowej, ale do rzeczy. W lesie cicho i przyjemnie, absolutnie nikogo, mały rekonesans po znanych miejscach /wychodzonych po weekendzie/ i nura w las..., głównie podgrzybki, w zasadzie znacząca większość, trafiają się kurki oraz płachetki. Te niestety ładne ale z lokatorami. Jeśli pogoda i temperatury dopiszą powinno być jeszcze masa grzybów. Z leśnymi pozdrowieniami.