Dobra organizacja to podstawa, więc wczoraj bieg na przełaj po grobach (nie dosłownie) a dziś wycieczka do lasu.
Kanie rosły u chłopa na polu ale nie śmieliśmy wleźć gdyż istniała obawa że nas psem poszczuje. Zaparkowaliśmy w lesie i od razu dwa
prawdziwki. Jednak im głębiej w las tym więcej...
Muchomorów. Na szczęście znane miejscówki nas uratowały. Kilkanaście
podgrzybków kilka
prawdziwków, jeden siedziun sosnowy, 30
kań i 10
maślaków to nasz dzisiejszy rezultat.
Warto było! Jak zawsze. Dla grzyboholikow nigdy nie jest dość. Ale to niegroźny nałóg. I jeszcze kondycję poprawia.