Uwielbiam podczas grzybobrania słowo"niesamowite" Bo oprócz niesamowitej ilości, niesamowicie pięknych grzybów, jeszcze coś było równie niesamowite. To coś nazywa się
piaskowiec modrzak. Nigdy, przenigdy (a jakieś tam blade pojęcie o grzybach mamy🙂) nie pojawiał się w śląskich górach. A tu bach razy trzy🙂Oprócz bohaterów wycieczki-100+
koźlarzy. Wszystkich barw i odmian +/-30
podgrzybków brunatnych i aksamitnych,+/-20
ceglasi, z 15
prawdziwków, sporo
kurek, mnóstwo
maślaków modrzewiowych. Brakło kosza, znaczy dużo🙂Znalezione w pięknym, bardzo stromym bukowo-brzozowo-świerkowym lesie. Cudny dzień więcej ⬇️ ⬇️
Właściwie to tylko popołudnie, ale i tak dało do wiwatu. Letnia pogoda, miejsce wybrane na ostatni moment, bo mieliśmy pójść w zupełnie inne rewiry najpiękniejszych gór świata. To
głownie stary las. Jodły ponadstuletnie, brzozy tak samo grube jak stare buki. Poszycie w wiekszości zarośnięte młodymi drzewkami i miejscami trudne do wyplątania się z gęstwiny. Ale kalejdoskop nagród jakie nam zafundowało "beskidzkie Stonehenge" wart był każdej sekundy spędzonej w tym miejscu i każdego zadrapania 🙂 A kiedy już wytrzepaliśmy zza kołnierzy igiełki i liście, rozsiedliśmy na przecudnej górskiej polanie z widokiem na cztery strony świata. Przy zachodzącym słońcu w ciepłe, prawie letnie popołudnie - wierzcie mi, nigdzie kawa nie smakuje tak jak w przepięknej "Rubilandii" Pozdrowienia dla wszystkich. Niech las będzie z Wami. T&S&Rubik