Wyjazd na wczasy do Mielna miał być bezgrzybny. Tak więc koszyk, buty, ubranie, nożyk zostały w domu. Ale... Pogoda spłatała figla/ pierwszy raz w historii naszego 40- letniego małżeństwa, akurat była rocznica/, więc co tu robić? Żona do spa, ja na
grzyby. Wiadra z recepcji, nóż ze stołówki, buty jakiejśtam, ubranie sportowe, las "wyguglany". Trzy godziny po równym, co jest dla mnie miłym komfortem po beskidzkich górkach. Efekt bardzo zadowalający, choć liczyłem na więcej
prawdziwków. Podaję stany:
podgrzybki 130
Maślak pstry. 100 /było dużo więcej, przestałem zbierać/
Prawdziwek. 5
Ceglastopore 5
Kurki garść.
A obiecałem kierowniczce "żadnych grzybów". Przynajmniej roboty nie było, bo wylądowały w kuchni.