HEJKA! Po ostatnim moim wpisie jeszcze raz byłam na zwiadzie w lesie, niestety z mizernymi efektami-1
kurka i to wszystko. U nas mocno popadało, ochłodziło się, na trawniku nieco zadrzewionym i zakrzewionym położonym przy moim miejscu zamieszkania pojawiły się
pieczarki oraz drobne, jasne, blaszkowate grzybki, podejrzewam, że to twardzioszki przydrożne, więc pomyślałam, że czas do lasu, jest nadzieja, że i tam coś się pojawiło. Późno, bo powrocie męża z pracy i po obiadku ok. 17.15 wyruszyliśmy na kolejny rekonesans, jadąc koło Buku nad naszym samochodem przeleciał bociek, więc szybko pomyślała
sobie życzenie, oby znaleźć
borowika. Życzenie się spełniło, sezon grzybowy i ja uznaję za rozpoczęty - nareszcie. W lesie już byli grzybiarze, ale dla mnie też starczyło. 1-wsza miejscówka to tylko 1
zajączek i 1 modrzewiak, 2-ga to 24
borowiki usiatkowane, 7
zajączków, 3-cia to 1
borowik usiatkowany, 1
maślak zwyczajny oraz pozostawiona nierozwinięta
kania i druga objedzona przez ślimaki, a po trzeciej ostał się tylko korzeń bez kapelusza. SUPER, HIPER, ŻE WRESZCIE COŚ DRGNĘŁO I JEST NADZIEJA, ŻE BĘDZIE JESZCZE LEPIEJ. Tylko1
borowik miał robaczywy korzeń, RESZTA ZDROWIUTEŃKA. POZDRAWIAM WSZYSKICH GRZYBOFILI.