Mieliśmy nie jechać, bo wszędzie mówią, że grzybów nie ma. Ale dziś nie wytrzymaliśmy i o 13 pojechaliśmy na Pniowiec. W sumie niecałe 4 godziny, dwie osoby. W lesie cisza, nowych grzybów mało, trochę
kań,
rydzów, pępków, 3
prawdziwki. Aż w końcu poszliśmy w rowy sosnowe, naszą pewną miejscówkę na późne grubasy. I tam eldorado, przez godzinę zebraliśmy prawie wszystkie
podgrzybki ze zdjęcia :)