Jak się ostatecznie okazało, bardziej to był spacer niż grzybobranie. W lesie sosnowym, w nasiąknietym mchu,
podgrzybki w stanie agonalnym. Zero młodzieży. Las liściasty miał trochę więcej do zaoferowania ale bez przesady. Pojawiły się
kurki, jest dużo
kań. Na wyjściu z lasu trafiłem na jednego, jedynego
prawdziwka. Z jego powodu, bo młody i zdrowy, po raz kolejny wkręcam sobie-może za tydzień?