Las w przewadze sosnowy z dywanami mchu 💚, trochę brzóz i dębów. Zbiór: 199
borowików, ponad 200
podgrzybków, kilkanaście
maślaków pstrych, kilkanaście
kozaków brązowych i 3
kurki. W lesie zaczyna być sucho ☹️, na szczęście mało ludzi.
Prawdziwki, po wstępnej obróbce, zdawały się mieć zdrowe nogi. Niestety, w wielu swoje kolonie miały robale. I to jakoś tak dziwnie, bo w połowie nogi 🙃.... Uwielbiam ten moment, gdy gwiazdy mocno jeszcze wiszą na nieboskłonie, a świt zaczyna przepychać się z nocą.
Delikatny blask, barwiący płynące mgły na różowo... Uwielbiam pierwszego przystojniaka 🍄 wypatrzonego przez okno samochodu. Uwielbiam tę ciszę bladym świtem, kiedy las budzi się powoli ze snu a także przystojniaka, który pierwszy przywitał mnie w lesie. Może nie jest to wysyp, bo grzyby są tylko w niektórych miejscach ( chociaż zaczynają się nieśmiało pojawiać wszędzie ). Prawdziiwkowa Górka znowu nie zawiodła. Tam
prawdziwki mają swój raj, a ja przy okazji też 😊. Uwielbiam też ptaka, który głośno trzepocząc skrzydłami, wydawał dźwięk, który brzmiał: ha ha ha...🤔. Usiłowałam odnaleźć nóż, który zgubiłam we wtorek ( w maskujących barwach, moro ), kusząc św. Antoniego kasą. Ale, albo za mało kasy obiecałam, albo nie lubi czarownic 😉? Przepraszam też wszystkie pająki 🕷️🕸️, którym niechcąco zniszczyłam sieci, nie było to działanie zmierzone 🙄. A najlepsze w tym wszystkim było to, że nie było nikogo w lesie. Dopiero, gdy szliśmy do samochodu przyjechała jakaś para. Cudnie, cicho, relaksująco i grzybowo 💚. Wracając, zatrzymaliśmy się w innej części tego samego lasu - tam koszyczek cudownych, brązowych, ukochanych moich
podgrzybków 😍. Potrzeba jeszcze trochę deszczu, albo zimniejszych nocy i rosy, aby grzyby wystartowały pełną gębą, albo kapeluszem - jak kto woli 😊. Słoiczki zrobione, suszarka chodzi, w zamrażarce się ślicznoty mrożą - trochę, szczególnie nóg, pomimo sprawdzania w lesie, odpadło. Na razie stopuję, do następnego razu 😉😘