żeby zbytnio nie zanudzać, to ja wakacji żadnych nie mam i nie planuję, a jak siły pozwalają to w lasach ląduję. Lądowałam wczoraj w przepastniejszych lasach, dalszych i wydawało by się zasobniejszych. Nasze ukochane lasy. Poprzecinane wyrębami, suchuteńkie i do tego bez grzybne. Nie żebyśmy z niczym wylądowali, ale na prawie 5 godzin pobytu, przedeptanych 11 km ja 65 szt, a brat w
kurki się obłowił, - w tym ode mnie dostał,
kozaki,
borowiki. Wychodzi 10 na godzinę. Ale w zbiorze moim pojawiło się 14
koźlarzy pomarańczowych. Dziś natomiast Poznań "górą". Co tam będę po próżnicy gdzieś....
daleko się fatygowała, jak w moich bliskich lasach taka dzisiaj cudowna niespodzianka mnie spotkała. Pobytu w lesie i zbierania w różnych i różnistych pozycjach było równe 2 godziny. Kilometrarz to 4 km- wolniuteńkim marszem. Właściwie kręcenie się w kółko. Jak jednego
podgrzybka spotkałam, czy też wypatrzyłąm, to przechodząc trzy razy jeszcze siedem zebrać potrafiłam. Rosły solo, w duetach, zrośnięte i w większych grupach. Po wczorajszym ćwierć-maratonie w lesie to dzisiaj coś z zupełnie innej bajki. Rosły tam gdzie się ich zupełnie nie spodziewałam, bo nie u stóp lasu, a w jego centrum i po boczkach. Radość ze zbierania przeogromna. Ciężar w ręku się wzmaga, słońce prosto w oczy świeci- na wszystko się ze szczęścia dzisiaj zgadzam. Dodatkowo koźlaczków i małych i dużych po dwa, po trzy brązowych i z czarnymi prawie łebkami znalazłam 12 szt.
Borowiki jeszcze na mych ścieżkach po lesie się pojawiały. A to wyskubane przez ślimaki, a to mocno zagrzebane albo pochowane- razem od wielkich po małe 14 szt. Jak to ostatnie w wysokiej sośnie bywa- przy ścieżynkach trafiają się zdrowe maślaczki- tych 17 szt. Rekordy ilości dzisiaj pobił przepiękny jesienny
podgrzybek, na grubaśnych nogach od małych mikrusów, po piękne średniaczki- wsio razem bractwo typowo octowe- tych się okazało 174 szt. Razem 217 w dwie godziny. Kręgosłup na wszystkie możliwe strony pokrzywiony- buntuje się za takie traktowanie na całego. Jakoś nie mam dla niego ostatnio ni serca ni czasu. Spacer cuuuuuuuuudowny - polecam- serdecznie Wszystkich pozdrawiam :) Wczoraj na polane spłoszyłam - niechcący sarenkę z maluszkiem takim biało szarym jeszcze. Biedni- choć słupkiem stanęłam- mocno nogi za pas brali- buziaczki :)