Ciut lepiej niż we wtorek ale nie ma co się ekscytować. Grzyby rosną tylko w zacienionych miejscach, w dołkach, w trawach. W świerkach posucha, w liściastych niewiele lepiej. Znaleźliśmy 3
kozaki czerwone, 8 prawych z czego trzy popękane jak na saharze choć zdrowe, 3
podgrzybki zajączki, 6
podgrzybków brunatnych i 15
podgrzybków złotawych. Grzyby zdrowe w 80%. Najbardziej liczyłam na
siedzunia ale okazało się, że zbierane są te mniejsze od dłoni więc nie ma szansy na znalezienie większego. Jednego dużego wyciętego, zostawionego i wyschniętego na wiór też znalazłam. I po co ktoś go ruszał
by później zostawić?! Widziałam mnóstwo różnych
muchomorów, kilka
kań, różnego rodzaju
maślaki oraz nieznane mi grzybki oblegające pieńki. W lesie trzeszczy pod nogami ale w głębi niby mokro. Pełnia odchodzi w niepamięć więc chyba będzie lepiej. Tego się trzymam. Przy okazji chciałam wylać z siebie frustrację na robotników leśnych. To co jest zrobione z lasem w którym wycinano część drzew woła o pomstę do nieba. Całkowity brak ściółki, wszystko zasypane gałęziami, nie ma jak przejść, nogi można połamać. Ja jestem w stanie zrozumieć że nadleśnictwa mają plany i muszą wypracować dochody ale dlaczego nikt nie sprząta tego bałaganu. Tak jak zostały gałęzie obcięte tak leżą, a wystarczy tylko na kupki złożyć. Tragedia. Jestem przerażona tym brakiem szacunku do lasu. Czy przerzedzony las nie zasługuje na to by o niego dbać? Pozdrawiam wszystkich kochających las.