Krótki wypad w pobliskie lasy. Grzybów niejadalnych całe mnóstwo, najbardziej irytują spore grupy brunatnych
gąsek zmuszające do bezproduktywnego schylania się. Jadalnych jakby coraz mniej:
maślaki,
podgrzybki,
prawdziwek,
koźlarz. Wreszcie trafiły się od lat niespotykane
rydze, rosły w podwiejsko-łąkowych sosnowych krzaczkach i (co za świętokradztwo) tubylcy deptali i kopali je. Trafiły do słoika zatopione w klarowanym maśle - sposób świetny, acz trochę dziś zapomniany.