Wychylam się zza drzew, aby zdać raport "co i jak" w temacie lasu i grzybów się dzieje. Wiadomo, że grzyby są, Ameryki nie odkryłam. Fakt jest jednak taki, że nie wszędzie. Czasami trzeba się nałazić, kilometrów nabić, wyniuchać miejsce i dopiero wtedy może uda się załadować koszyk. Do tego wiadomo... konkurencja nie śpi, jest dość spora i na dodatek uciążliwa, żeby nie powiedzieć bardziej dosadnie. W lasach trwa rykowisko, i bynajmniej nie o jelenie mi chodzi. Nie wiem, czy co niektórzy nie trenują swoich strun głosowych przed jakim występem np. w Opolu (ale ten już się skończył przeca). Inni uskuteczniają nowy rodzaj muzyki... gry na klaksonach, akompaniując tym ryczącym. Do tego jak się dołoży odgłosy pilarek - pełny komplet, raj dla uszu. Takie to koncerty można teraz w lesie posłuchać. Są też tacy, którzy trenują przed ważnymi meczami w piłkę nożną na "orliku" np. Kopią wszystkie grzyby, które pod nogi im się napatoczą, oczywiście oprócz tych najbardziej pożądanych czyli
prawdziwków. Dostaje się nawet podgrzybkom, maślakom, że o ceglasiach nie wspomnę. Trwa też ryjowisko. Część dzików wybili "myśliwi", część wyniosła się do miast, trzeba je zatem zastąpić. A nuż jakiegoś 5 milimetrowego
borowika się wyryje, będzie na jeden ząb (o ile się go jeszcze ma). Zgroza! No cóż, taką kulturę do lasu się wnosi, jaką się posiada. Ale co ja tu z kulturą, jak tu pełne wiadra są najważniejsze. Mimo tych uciążliwości, udało mi się co nieco do koszyka włożyć. Były to w większości
prawdziwki, różnokolorowe, o różnych gabarytach, jakości i wyglądzie, w stanie nienaruszonym i z ubytkami, ale za to wszystkie zdrowe. Znalazły się też
podgrzybki, piękne, grube, przez niektórych nazywane borowikami brunatnymi. Były też
ceglasie, maślaczki zwyczajne i pstre,
kozaczki czerwone i grabowe,
kurki. Pierwszy raz udało mi się "dopaść" aksamitki i to co na zdjęciu -
piaskowiec kasztanowaty (oględziny odbyły się w domu). Ilości nie podaję, bo nie liczyłam. "Na oko" około 250 szt. razem. Las za sprawą różnorodności grzybów i drzew, nabiera jesiennych kolorów. Do tego jak zaświeci słońce, stojąc w otoczeniu
muchomorów czerwonych, można poczuć się jak w bajce, do momentu, kiedy za plecami nie usłyszysz...."Piotreeek!!!!... Tuu jesteem!!!! " Koniec bajki, przyszedł wilk i pożarł babcię. The End.