Po 3 latach posuchy, w końcu mogę brać grzyby pełną garścią w "swoim rodzinnym" lesie. Grzybiarzy mnóstwo ale grzybów jeszcze więcej, w sumie 105
prawdziwków, niemal 100
podgrzybków (w większości malutkich więc ich nie liczyłem dokladnie), 5
borowików ponurych i 29
koźlarzy babek. Ponadto w lesie zostawiłem (bo nie zbierałem) mnóstwo
zajączków,
rydzy i kanii. Tych ostatnich jest taka ilość, że w życiu swoim takiego roku "kaniowego" nie pamiętam. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że ponad 90% grzybów jest zdrowych, jedynie ślimaki mają ucztę.