Weekend się skończył, w lesie się trochę uspokoiło, więc wyszedłem sprawdzić co we mchu i paprociach piszczy.
Niektóre miejsca wyglądały jakby trwały tam niedawno walki o Wał Pomorski. To ludzie, nie dziki jakby ktoś nie wiedział. No ale są rzeczy, na które nie mamy zbyt dużego wpływu. Takie dwudniowe ludzkie tsunami. Myślę, że szczęśliwe ludzkie tsunami. Grzybów do wyboru i koloru.
Tak więc ruszyłem na poszukiwanie małych
podgrzybków ( do octu). Opór, ale wolno przybywało to myślę, idę na
kozaki. Co tam
kozaki, to byli Kozacy. Cała banda, rosły jak jakieś
opieńki, całe grupki razem. Co młodsze trafiły pod nóż. Wyszedłem z lasu patrząc w górę, żeby nie kusiło zbierać. Wracając sprawdziłem co słychać u ulubienych
ceglasi. Nadal są w wysokiej formie.
Kani już nie zbieram, jestem już przekaniowany,
maślaków też już nie zbieram, rozbestwiły mnie
prawdziwki. Podsumowując, jest pięknie, rok 2017 będzie u nas nazywany legendarnym, czego i Wam w waszych rejonach życzę.