Wolny dzień, ale ból głowy, iść do lasu, czy nie iść... a może w lesie ból ustanie, tak trzeba iść do lasu bo to już chyba ostatnie dni postępującej choroby grzybowej, zwanej prze mojego Brata GRZYBIOZĄ. Poszłam z Mężem i o dziwo 8 dorodnych
borowików, 137
podgrzybków, 21
podgrzybków aksamitnych, 1
kozak czerwony, 8 białych
kozaków,
kozia broda,
opieńki i
kanie. Masa grzybów została w lesie,
opieńki,
kanie,
maślaki, duże białe
kozaki.
podgrzybki ciągle można znaleźć malutkie, jeszcze rosną,
borowiki niestety już tylko duże. Rok udany, las obdarzył nas grzybami i cieszmy się, jak tylko można, bo mój Brat jest z Łodzi, a tam... nic!!! Grzyby mam dla niego, niech też ma z Rodziną smakowite Święta.
Ból głowy nie minął, ale tabletka pozwoliła mi się cieszyć tym ostatnim wyjściem do lasu... a może nie ostatnim... Bardzo serdecznie wszystkich pozdrawiam, szczególnie miłośników moich zdjęć.