Miałam zakończyć sezon w ubiegłą sobotę. Jednak po namowach WBozeni i Grzybiaryw postanowiłam pojechać dzisiaj na rekonesans po takiej sobie sobocie. Na początku zdziwienie żadnego samochodu pod lasem (jadąc z powrotem było ich już 8). Pomyślałam, że po sezonie. Szliśmy standardową trasą, na zmianę świerki i buczyny. Lasy zdeptane niemiłosiernie, ale z braku konkurencji mogliśmy chodzić powoli, stąd grzybogodzina wypada blado.
Prawdziwki pojedynczo, w jednym miejscu trafiona siedmioosobowa rodzina, grube nogi i ciemne czapki, ale w całości robaczywa (zostały 3 czapki a reszta wycinanki a grzyby były młode).
podgrzybki rosną w każdym świerku, ale nie uda się nazbierać koszyka w jednym lesie, po prostu w każdym jest miejsce lub dwa, gdzie rośnie po kilkanaście sztuk a później nic. Co mnie bardzo cieszy pojawiły się
czarne łebki, na razie nieśmiało i tylko w buczynach. Podsumowując w 3 osoby:
prawdziwków 15,1
kozak brązowy, około 300
podgrzybków i na okrasę 2
kozaki czerwone (jeden z nóżką średnicy 8 cm). Poza tym w jednym miejscu znalazłam 9 dość dużych
ceglasi. Mogłam nazbierać bez specjalnego wysiłku kosz
opieniek, ale zostawiłam dla innych grzybiarzy. Nadal mnóstwo czerwonych
muchomorów. Wypad bardzo udany, zasmuca mnie tylko fakt, że tak dużo grzybków jest robaczywych i to bez względu na wielkość. Pozdrawiam grzybiarzy, jeszcze nie chowam kaloszy i kosza do piwnicy. Jak pogoda pozwoli to w przyszły weekend pojadę jeszcze raz. Sobotę oddaję innym.