Jedna z ustrońskich dolinek, popołudnie, krótki, dwugodzinny wypad do lasu. Koszyk w wersji ligth czyli rozmiaru „S”, tak po wczorajszym grzybobraniu zdecydowałem, że wystarczy. I znowu nie wystarczył. Dokładna powtórka z piątku, tylko inna dolina, inna pogoda ( +15 ), za to równie piekny i grzybny las, również pusty od ludzi, równie czysty i pachnący. Podobnie jak i w breńskich lasach klasyczny jesienny wysyp
podgrzybków. Statystycznie: grubo ponad 200
podgrzybków, które od zawsze nazywałem zajączkami, a od dzisiaj aksamitnymi ( dzięki Markowi z Cieszyna ), w całości zdrowa octowa młodzież, kilkadziesiąt złotawych, mniejsze OK., większe robaczywe, kilkanaście brunatnych w kondycji jak złotawe, cztery
borowiki szlachetne w stanie który słowa „stary grzyb” opisują idealnie, kilka
kurek,
rydze i
ceglaś. I dylemat, co wyróżnić zdjęciem dnia ? Czy właśnie tego samotnego
ceglasia ? Przecież to one są absolutnie numero uno w sezonie 2016, pierwsze znalazłem równo pięć miesięcy temu, w maju. Czy salamandrę ?, którą moje czujne oko nastawione na
kurki, wypatrzyło nad strumykiem z 30 metrów ? Czy może zachwycający kolorami beskidzki las ? A plony w koszyku tazokowym na słonecznej polanie, z paskiem taktycznym bratniej armii ? Też nie ma się czego wstydzić. Czy w końcu terminologicznie poplątanego
podgrzybka w mchu ? O pełnym blacie słoiczków z marynatami nie wspomnę. Klęska urodzaju, która cieszy mnie niezmiernie, a czego wszystkim Wam z całego serca – życzę i pozdrawiam Tazok