Posypuję głowę popiołem. Wieszczyłem wymrożenie grzybni i miało być po „ptokach”, a tu zonk. Ale taki przyjemny zonk. Zamiast galaretowatych
borowików syberyjskich jak ostatniej soboty, dzisiaj
podgrzybki wszystkich maści rozegrały ze mną bardzo sympatyczną partyjkę. Na tyle sympatyczną, że musiałem po kilku godzinach grzybobrania powiedzieć „pas” zamiast jak Paweł zgłosić i ugrać „szlema w
borowiki”. Ugrałem za to „szlemika w
podgrzybki”, atu dzisiejszej rozgrywki stanowiły
podgrzybki zajączki, były ich setki, nie liczyłem, bom nie księgowy ale w pełnym koszyku znalazło się ich przynajmniej z pięć / sześć setek. Absolutnie wszystkie młode, jędrne i zdrowiutkie. Wszystkie rosły stosunkowo nisko, w dolinach strumieni, na mchach, w jagodach i bukowych lisciach, w cieniu i wilgoci. Im wyżej, im bardziej las przechodzi w iglasty tym szansa na sukces mniejsza, i to w postępie geometrycznym. Powyżej mokrych okolic strumieni znalazłem sporo
podgrzybków brunatnych, ale te w większości albo robaczywe albo przemrożone. Tym niemniej z pięćdziesiąt sztuk wpadło do kosza. Mniej więcej tyle samo
podgrzybków złotawych, również młodzież grzybowa, kilka
kozaków, czosnaczki do marynaty, i tylko trzy
borowiki szlachetne. Chyba emigrują te
borowiki na zachód za „chlebem” czyli za ciepłem bo u nas znowu mroziło w nocy. Podsumowując: kosz nie pomieścił skutków grzybobrania, roboty będzie mnóstwo, 90% trafi do marynat bo i wielkość i jakość grzybów jest w klasie A++. I jeszcze ważna uwaga: naprawdę trzeba się skupić przy szukaniu bo są tak pochowane, że widzisz dwie sztuki, a na polance jest ich dwadzieścia. Oczy dokoła głowy nieodzowne. Odwiedziłem też sobotniego bałwana, ale spłynął gdzieś na chwile, została po nim tylko miotła i guziki. Zapraszając wszystkich chętnych na górskie grzybobranie, pozdrawiam Tazok. PS, nie umawiałem się z @gosiat co do „siedmiu wspaniałych”