Z racji pracy nie mogłam być w lesie, ale wysłałam rodzinę. I aż mnie skręca bo takie cuda.
Prawdziwki 24 sztuki,
podgrzybki słoikowe 50 sztuk, 1
kozak czerwony. Ludzi full, ale nie wszyscy mieli coś poza
kaniami i
maślakami. Grzybki w znanych miejscówkach lub miejscach w których nigdy nie było grzybów. Co oznacza, że nie tylko trzeba znać lasy ale trzeba mieć nosa grzybowego. Strasznie się cieszę, bo to oznacza, że grzyby cały czas rosną, a ja pojadę dopiero w sobotę. Co więcej bardzo mało z lokatorami. Już się nie mogę doczekać 😊 Za późno wróciłam do domu i na fotce uwieczniłam tylko te do marynaty.
Prawdziwki słusznych rozmiarów suszą się w piekarniku. A niestety nie umiem robić kolaży: ( Pozdrawiam grzybiarzy