szerzej:
Witam wszystkich,
podana liczba grzybów dotyczy zdrowych które trafiły do kosza, drugie tyle niestety zostało w lesie, albo stety bo mniej obróbki :)
Bardzo przyjemne popołudnie przerwał ulewny deszcz i zostałem zmuszony razem z partnerką uciekać w stronę zaparkowanego samochodu. Tak się złożyło że był dość daleko a droga powrotna z lasu się wydłużała więc "troszkę" nam dolało :) ale co się nie robi dla tak pięknych skarbów runa leśnego. Pomimo niedzieli, zbierającej konkurencji brak, może temu że kolejne trzy są z zakazem handlu :) Sumując, niedziele uważam za udaną. Pozdrawiam
szerzej:
... niezdecydowanych jeszcze, nieśmiałych może... przyjedźcie, pogadamy o grzybach i o wszystkim, co się wokół nich kręci... łącznie z nami;-) Pogodę zapowiadają super, a jak okaże się, że kłamali, też będzie super, bo dach nad głowami zapewniony mamy. Wieczorem poprzebierać nogami będzie można na parkiecie z desek, być może ognisko zapłonie i kiełbaski na patykach przypieczemy. ""Grzyboświrki" z wszystkich lasów łączcie się"!:-)))😄
Szczegóły dot. spotkania we wpisie woj. śląskie z dnia 28.06. 2018 (czwartek) - grazka, telefon do kontaktu (Emil) 510-165-910. Pozdrawiamy i serdecznie zapraszamy :)))
szerzej:
Poranna wyprawa z rasputinem do doliny leśnicy zaowocowała całkiem przyzwoitymi zbiorami. Dane podane tak dość mocno w przybliżeniu ponieważ po zrobieniu jajecznicy na jednym, solidnym prawym resztę grzybów oddałem bratu (brak chęci do obróbki; x). Natomiast w lesie kalkulacje były na dalszym planie! Warunki superowe - lekkie nawilżenie, temperatura bardzo przyjemna (mam nadzieję, że żarówa szybko nie wróci), rześko. Największym plusem wypadu było odnalezienie pierwszych poloków sezonu;) są to dla mnie chyba grzybki o największych walorach wizualnych - młode, nierozwinięte czerwone główki - cudeńka. Niestety żadne foto niegodne zamieszczenia. Pozdrowienia i hey przygodo!
szerzej:
spełniam je z największą ochotą i pełnym zaangażowaniem. W lesie widać i czuć że coś nadchodzi. Sporo gąskowatych we wszystkich kolorach tęczy. Grzybnia się budzi ze snu. Idzie Nowe. A skoro już jestem w lesie, to poszedłem odwiedzić mojego starego znajomego. Nie widziałem go już parę lat. Trochę trwało odnalezienie jego domu, bo wszystko wokół się zmieniło. Drzewa większe, krzaki gęstrze, ale w końcu znalazłem. Niestety, już na pierwszy rzut oka widać było że gospodarz tu nie mieszka. Dom otwarty na oścież, zasypany liśćmi i patykami, zaniedbany. Gdy mój znajomy tam mieszkał, to wszystko było posprzątane, liście uprzątnięte, ziemia zagrabiona. Nie zostawił po sobie żadnej wiadomości dokąd się wyniósł. Chyba że ktoś mu w tym "pomógł". W jego okolicach znalazłem kiedyś druciane wnyki. Te akurat zabrałem do domu, ale czy innych nie było - nie wiem. Jednego prawdziwka znalazłem dosłownie na dachu jego domu, a pozostałe w pobliżu. Szkoda że go nie zastałem. Ale może jeszcze kiedyś wróci. Do zobaczenia, E.
szerzej:
Po dwóch godzinach z pustym koszykiem zrezygnowani już prawie wracaliśmy do domu. Sprawdziliśmy jednak czy w pewnej (jesiennej) miejscówce może coś wykiełkowało. Jak się okazało uratowaliśmy ten wypad. Nie było szału ale znalazło się kilkadziesiąt kurek (głównie rosły w stadkach) i kilka podgrzybków, których bym się o tej porze roku nie spodziewał. Jeden prawol uzupełnił zbiór i podniesieni na duchu ostatnią godziną zbierania odjechaliśmy w siną dal.
szerzej:
Nie wiem czy mam się cieszyć pełnym koszem, czy smucić tym trzykrotnie większym workiem śmieci. Grzybowo OK, nawet bardzo OK zwłaszcza że było mocno późne popołudnie. A większość śmieci wyniosłem z okolicy traszkowego przedszkola ( boletus wiesz skąd ) Jakaś rodzinka z dziećmi urządziła sobie piknik na łonie natury, zostawiając rozrzucone dookoła wszystko co ze sobą przynieśli, piwa, kubusie, czipsy zeżarte, resztki i śmieci wypieprzone w las, puste butelki i kanapki wrzucone do stawu z traszkami. Włącznie z paragonem z biedry z Mikołowa. "Miastowe" przyjechały zbratać się z lasem. Zasrańcy, chamy i prostaki ( Admin odpuść ). Pozdrowienia dla normalnych mikołowian.
szerzej:
Do Piłki pojechałem nie tyle na grzyby, co na trening i sparing przed zbliżającym się szczytem sezonu. Trening, to wiadomo jaki jest. Ukłon w przód, skręt w tył, parę pompek i przysiadów. Rączki w górę i szeroki zamach. Zresztą co ja wam będę tłumaczył jak wygląda trening. Na to mogliśmy się napatrzeć przed mundialem. Jaki był efekt - też. Następnym punktem był mecz kontrolny czyli sparing. Stadion leśny bardzo ładny, klimatyzowany z basenami i potokami. Full wypas. Widownia dopisała. Doping ćwierkających, pohukujących, fiu fujących, piejących kibiców dodawał animuszu. Znalazł się jeden kibic co mnie obszczekał, ale w każdym stadzie znajdzie się czarna owca. Mecz przebiegł w przyjaznej atmosferze. Obyło się bez fauli i kolorowych kartek. Goli wprawdzie też nie było, bo to było przecież spotkanie towarzyskie. Po meczu, gdy emocje opadły poszedłem zobaczyć co dzieje się w strefie kibica. I tak sobie idąc, nagle usłyszałem głośny tętent. Tak jakby stada koni. Stanąłem rozglądam się dookoła i co widzę, w moją stronę biegną rozszalałe dwa bizony. Gdy je zobaczyłem, zbaraniałem. Jak nic mnie rozerwą na strzępy, pomyślałem. Uciekać było już za późno. Stanąłem nieruchomo, zamknąłem oczy, może mnie nie zauważą. Nagle zrobiło się cicho. Tętent ustał. Otwieram oczy i co widzę, to nie bizony. Tylko nasz polskie żubry. Ale ze mnie osioł. Naczytałem się Vinetou i teraz bizona od żubra nie rozróżniam. Stały przy mnie liżąc po rękach i nie tylko. Pewnie wyczuły u mnie krówki. Poczęstowałem je nimi, a one widać były z tego bardzo zadowolone. Po czym odeszły w las, pozostawiając po sobie "masę krówkową". A dowodem tego spotkania, są załączone zdjęcia. Mam nadzieję że gdy przyjedziemy 07 07 2018 r na SPOTKANIE GRZYBOŚWIRKÓW ( PRZYPOMINAM I ZAPRASZAM NIEZDECYDOWANYCH tel kont. 510165910), to jeszcze je spotkamy.
szerzej:
Rok już minął i cztery dni od pierwszego spotkania. Rocznice ponoć się świętuje. Postanowiono, że kolejny "zjazd" tych co kochają zbierać grzyby, kochają las i Przyrodę, lubią o swojej pasji rozmawiać i dzielić się nią z innymi, podobnymi sobie, odbędzie się w sobotę 7 lipca 2018 r. w miejscowości Piłka gmina Koszęcin powiat lubliniecki ul. harcerska 37 " U Celiny", godzina 12, można być wcześniej (czynne od 10). Jest to miejsce praktycznie w środku lasu, ani to bar, ani restauracja, poprostu miejsce, gdzie w sezonie zjeżdżają się grzybiarze, rowerzyści itp., aby odpocząć, zjeść pyszny niedzielny obiad, napić się nie tylko wody. Przy wejściu wita gości napis: "jeśli macie kwaśne miny, pijcie piwo u Celiny" :) Dojechać można (najprościej) od strony Kokotka (drogą nr 11 na Lubliniec), przez osiedle Posmyk, mijając bazę obozową ZHP hufca Bytom po prawej stronie prosto do celu. Zresztą kogo by nie zapytać "jak dojechać do Celiny" wszyscy wskażą drogę. Mozna też dojechać od strony Koszęcina ( drogą na Lubliniec), w Sadowie skręcić w lewo na Rusinowice i tam pilnować drogowskazu na Piłkę. Co do konsumpcji, ustalono 40 zł od osoby, w tym będzie obiad np. pyszny żurek swojski, placek po węgiersku, albo kluski i rolada, albo ciapkapusta i żeberka, albo.. schabowy:-) plus kawa, herbata i ciasto. Napoje, piwo i co kto chce osobno do kupienia, wszystko jest. Można też zamówić u P. Celiny kiełbasę i zrobić pod wieczór ognisko. Aaa... i akurat w ten dzień zabawa tam będzie przy zespole :)) Można siedzieć na zewnątrz, pod " grzybkiem" jak to Celina mówi, a jak pogoda nie dopisze będzie dla nas sala, albo dwie, w zależności ilu chętnych będzie. Płcic można tam tylko gotówką, terminalu nie ma. Wpłata 40 zł/ na osobę też gotówką w dniu przyjazdu ( zrzutka). Zaliczki nie trzeba wpłacać, ale należy być w porządku wobec P. Celiny i jeżeli się ktoś zadeklaruje, że przyjedzie to na "bank"!, bo kobieta przygotuje się na taką ilość osób jaką jej do ŚRODY 04.07. 2018 zgłoszę! Co do noclegów, gdyby byli zainteresowani, to w Koszęcinie można pokoje w agroturystyce wynająć 1 noc od osoby 40 zł, też do środy zgłoszenie ( odległość jakieś 5 km drogą przez las, najbliżej, na skróty). Chęć udziału zgłosili: Emil, Dziadek, Lawendowa, Mirek czyli mi_1, ja. Dla zainteresowanych numer telefonu do Emila ( ja nie zawsze mogę odebrać) 510-165-910. Kto chętny, niech sie dopisze. Zapraszamy do wspólnej zabawy :))) Zgłoszenia do środy 04.07. 2018 r. Pozdrawiam wszystkich serdecznie:-)😄😆😉
szerzej:
Krótko bo dzień na wariackich papierach. Tu grzyby tu mecz tu telefon Grażki bo spotkanie. Arturo atakuje z Chorwacji. W lesie kilka wspaniałych chwil. W jednym miejscu na leśnej dróżce Trzech Budrysów. Jedneg z nich w dłoni. O dziwo 2 całe zdrowe 😮 Później jeszcze piąteczka a wśród nich bliźniaki. Jest mokro a dalej leje. Za tydzień będzie się działo. Na razie 😀
szerzej:
To było ósme grzybobranie w tym roku. W maju ceglaków było sporo zarówno w okolicach Bielska jak i na ziemi Żywieckiej, W czerwcu zaczęły ponadto pojawiać się moje ulubione prawdziwki oraz inne grzyby.
Ceglaki rosną nieprzerwanie cały czas tyle że ze zmienną intensywnością.
Wczorajsze3 grzybobranie było bardzo krótkie tj. 3 godziny w lesie z tego szybki prawie godzinny marsz na swój ulubiony obręb hodowlano-uprawny.. po drodze spotykane liczne gniewuski, zajączki itp..
Sprawdzenie miejscówek ok godziny czasu, zebranie tego co większe, pozostawienie kiełkującej młodzieży do dalszego wzrostu- celem zebrania w weekend lub po weekendzie już fajnie narośniętych grzybków. Fajnie jest mieć takie poletko uprawne
szerzej:
Wracam sobie z grzybobrania. Udanego jak fiks. Kolejny raz w czerwcu - udanego jak fiks. Widziałem przed chwilką zająca co patrzył smutnym wzrokiem na mój koszyk. Skulił się biedny na widok wilka z pełnym koszem, położył uszy po sobie i wyglądał nie przymierzając jak Robert Bez Łupieżu po wczorajszym meczu - a nie jak zając szarak. Nie chce mu robić przykrości. Więc zdjęcie plonów tylko w miniaturce. Wziąwszy pod uwagę, że to była niedziela i godzina 20 z hakiem, można by się spodziewać, że wszyscy siedzą i patrzą w szklane ekrany na naszych orłów, które okazały się być jedynie karmionymi GMO kurczakami. Ale nie wszyscy siedzą i wcinają chipsy z piwem. W lesie nie ma TV, może i to lepiej dla zwierząt. Tak więc wracam sobie do samochodu, mijam alejkę lipowo – bukową – dosłownie kilka drzew w dolinie Brennicy i czuję na sobie czyjś przeszywający wzrok. Aaa to kolejny amator borowików zapuszcza mi „żurawia „ do koszyka. Czy to ciekawska kuna, czy gronostaj – nie rozsądzę na 100%. Ale miło mi się zrobiło że nie jestem w lesie sam jak palec, więc w rewanżu puściłem „onemu” buziaczka na dłoni - a Ono mruknęło do mnie pod nosem: „ Noo! zaszalałeś! wilku „
szerzej:
W moim lesie nareszcie pachnie mchem i macierzanką. Kleszczy dużo, trzeba się sprawdzać. Grzyby blaszkowe wysuszone... ale są nadzieją. Serdecznie pozdrawiam po długiej przerwie. Darz Bór