(50/h) Sobotni wypad na grzybki i raczej ostatni w tym sezonie. I Choć chciałoby się więcej, moja żona już po prostu na te grzyby patrzeć nie może:P. Choć sam je obrabiam. Wiaderko podgrzybków w niecałe 1,5 godzinki. W większości zdrowe większe kapelusze, ale trafiały się też młode zdrowe czarne łepki ze świeżego wysypu. Jak dla mnie super zwieńczenie tego sezonu. raczej już się nie wybiorę choć nigdy nie mówię nigdy;) Pozdrowionka
(40/h) Jadąc do lasu planowałem, zakończyć sezon grzybowy i dać tu jakieś sensowne podsumowanie, "niestety" się to nie udało. Trzeba z tym jeszcze poczekać. Tanowo od 12:00, pełny kosz w dwie godziny. Tylko jedno pole, na swojej miejscówce. Do lasu przyciągnęło mnie to, co innych odstraszyło, czyli deszcz. Zamiast kręcić treningowe kilometry, postanowiłem zrobić coś krótszego, jakby nie było wygodniej się w deszczu chodzi niż jedzie, trzeba tylko włożyć parasol do plecaka. Efekt zaskoczył moje oczekiwania. Cechą charakterystyczną był brak, jakiś wielkich kapciowatych owocników, były natomiast ślady po uciętych nogach. Tym razem nie jestem w stanie, dokonać odniesienia do innych zbiorów, bo nie spotkałem żadnego grzybiarza, na parkingach w południe zero samochodów, a po południu dwie ekipy, które przyjechały na spacer z psem.
(35/h) Nie jest źle! Ba! Zapowiada się jeszcze lepiej, bo znów sypnęło młodziutkimi podgrzybkami :) Trafiałam na nie w starych lasach z mchem. Są jeszcze kanie, opieńki, maślaki i boczniaki. Niecała godzina w lesie, a ile radości!
(20/h) Pogłoski o zakończeniu sezonu można między bajki włożyć. W czwartek 12 XI małżonka, zaopatrzona w psa obronnego, wybrała się na grzyby, zapomniawszy najwidoczniej, że nie posiada drugiej lodówki z drugim zamrażalnikiem. I przywiozła pół koszyka młodych, zdrowych podgrzybków brunatnych z grubymi brzuszkami. 14 XI nastąpiła kolejna wyprawa, z moim udziałem, bo ileż można tłumaczyć kobiecie przez telefon, gdzie ona mianowicie w danej chwili się znajduje, jak trafić stamtąd do autobusu i o której ten autobus. Na początku było komfortowo. Człapiemy przez godzinę po terenach, które małżonka, jak się jej wydaje, odwiedziła dwa dni wcześniej, wynik: zero bezwzględne. Już mamy zarządzać odwrót, a tu zonk - pojawił się pierwszy podgrzybek. Za chwilę niestety drugi - i tak dalej. Wyszło z tego około 200 sztuk na niecałe pięć godzin i dwie osoby, psa obronnego nie licząc, bo on znalazł tylko kilka. Pomijając pewien zimowy incydent sprzed wielu już lat, kiedy podgrzybki zbierało się jakoś tak na przełomie grudnia i stycznia (ale ilościowo i jakościowo nie dorastały do pięt tym dzisiejszym), był to najpóźniejszy udany wypad na grzyby sitkowe jesienne. Innych miłośników lasu praktycznie nie było; w oddali przewinęły się może ze trzy osoby.
(15/h) podgrzybki ogromne i zdrowe 15 szt prawie pol koszyka kilka opienkow i to wszystko. Mysle ze zakonczylam sezon z milym akcentem. Pozdrawiam wszystkich grzybiarzy i pana Marka Snowarskiego
(10/h) Las z przewagą drzewa iglastego TROSZKĘ GĄSKI 15 SZTUK I KILKA podgrzybKÓW JAK W SAM RAZ DO SUSZENIA TRAFIŁY SIĘ TEŻ 3 KURECZKI POWIEDZMY SOSIK TO NA PEWNO BĘDZIE
(15/h) Wszystko przez Grzybiarza na rowerze (POZDRAWIAM). Myślę sobie, skoro dla Niego były w niedziele o 13.00, to dla mnie też będą w poniedziałek o 10.00. Las między Tanowem a Dobieszczynem. Najpierw długi marsz i jak w piosence " szedł sobie grzybiarz i tak sobie śpiewał..."Po prostu nic. Pogoda ładna, więc coraz głębiej w las. Wreszcie pokazały się. Najczęściej duże i wielkie, z reguły pojedyńczo. Tak jak mówiła znajoma grzybiara: cztery byki i wiadro. Po drodze trafiło się 7 opieniek. Wszystko poczyszczone, gotują się. Jutro na obiad grzyby w śmietanie, a pozostałe w pojemniczki i do zamrażarki. Las jednak szykuje się do snu. trawy się kładą, paprocie rzedną, jagodziny ogołocone. Nie mogę się zarzekać, ale to chyba (podkreślam chyba) ostatni wypad na grzyby w 2015. Wytrwałych grzybiarzy pozdrawiam.