(8/h) Witam wszystkich grzybowo-leśnych maniaków! W zasadzie ten wpis jest jedynie moim uzupełnieniem do sobotniej wyprawy. Dziś niestety nie byłem w lesie, ale za to ślęczałem kilka godzin w Photofiltrze, którym to programem wyczarowałem sobotnio-grzybowy fotomix leśny z wielu zdjęć:-) specjalnie dla Was. Wiem, że są tu ludzie, którzy wklejają świetne zdjęcia, więc proszę mi wybaczyć niedociągnięcia, ale właściwie dopiero dziś poznałem i uczyłem się programu Photofiltre. Ale przy tej okazji wpadłem na pomysł, aby Was postraszyć moim zakazanym pyskiem, co czynię niniejszym. A oto opis fotek od lewej od góry: 1. Wąwóz na drodze nr 5 do zbiornika pożarowego. 2. Zwalona sosna przy młodniku obok ostatniego parkingu przed Rzecinem. 3. Mój pojazd obok szosy tuż przed odjazdem do Poznania (godz. 16:15 silny zmrok). 4. Przebłyski słońca w borze około godz. 14:30.5. Siedzuń zwany kozibrodą oraz szmaciakiem. Centrum: to sem jo. 6. Droga na Obelzanki i Jasionnę z okna mojego powozu. 7., 8., 9., 10 - Państwa podgrzybów oraz Pani Sowy przedstawiać nie muszę. 11., 12. Góry Puszczy Noteckiej - wzgórza niedaleko Rzecina, w tle widać mój osprzęt leśny - koszyk i ciupaga. W oddali, graniczą z niebem wierzchołki sosen - puszcza jak widać sięga po horyzont, ale dzięki tej fotce widać, jak wysoka jest góra. Pooooozdrawiam Was i do usłyszenia/napisania:-) Wojtek PS. Natrafiłem na wątek odnośnie - jak słusznie określił ich Paweł Lenart - hołoty i prostactwa, którzy zaśmiecają nasze lasy... Hmmmm... taak.. potwierdzam to jest duży problem wynikający z braku kultury osobistej... Ale kochani... powiedzcie mi, czy Was, podobnie jak mnie również boli i wkurza fakt, że ludzie nie mówią sobie "dzień dobry", tzn. nie pozdrowią się na leśnym szlaku?... Bo szczerze mówiąc, z powodu tego zjawiska szlag mnie trafia na szlaku... Np. kiedy spotykam człowieka w takiej samotni, w lesie, w górach, po prostu z daleka od cywilizacji - pozdrawiam go i wydaje mi się to oczywiste. Natomiast coraz częściej spotykam ludzi w lesie, którzy udają, że mnie nie widzą, mimo, że przechodzą tuż obok... Wczoraj na przykład zaparkowałem auto, otwieram bagażnik, nalewam sobie herbaty z termosu, zapalam papierosa, rozglądam się... Cisza spokój. Po chwili podjeżdża inny wóz, parkuje tuż koło mnie, wysiada jakiś gość z panienką, patrzą mi w twarz, po czym zanurzają się w las i ani beee ani meee ani pocałujta w d*** wójta... Jakby mnie nie było... Oczywiście wiem, że nie jestem papieżem i mnie nie znają, ale czy trzeba jedynie kogoś znać, aby go pozdrowić? Zwłaszcza na pustkowiu? Co myślicie w tej kwestii biorąc pod uwagę kulturę osobistą? Chyba, że moja gęba aż tak odstrasza? Pozdrawiam! Wojtek
(50/h) Witam. Dzisiaj od rana mżawka i dyskusja z bratem idziemy- idziemy najwyżej wrócimy. Ciepło- no to w chaszcze, a tam młode piękne jak ja to nazywam "latarenki" na grubych nóżkach -maślaczki. Początkowo tu jeden tu drugi, ale po kwadransie to już wiedząc gdzie się pochowały - tak już szło. Wpisałam 50 na godzinę, aby nie zafałszować p. Markowi mapy- ale w ciągu 1 godz i 15 min. nazbierałam tego 1,5 kg czyli całych 110 szt. Po prostu sypnęło. Wczoraj było tego 1/3. Wniosek- młodziutkie jeszcze ciepłe- tzn. mokre. My oczywiście też cali mokrzy bo pod koniec to był już regularny deszcz. Ktoś mnie kiedyś zapytał " w taką pogodę do lasu?" Uważam że ci ludzie są biedni - sklepy, praca, dom, jakieś kino. Jest mi ich żal. Las obojętne z grzybami czy bez jest czymś wyjątkowym. Radość sprawia mi przebywanie w nim. Pozdrawiam i również owocnych łowów.
(8/h) Witajcie wszyscy grzybnięci! No faktycznie nasza koleżanka Grzybiara miała rację: pogoda była dziś rewelacyjna! Choć przyznam szczerze, że wyjeżdżałem z mieszanymi uczuciami, bo dmuchało jak ta lala... Ale ja sobie spokojnie wyjeżdżałem o 10:20, więc lesie byłem dokładnie w samo południe. Jasno, w miarę ciepło, jak na listopad, nawet piękne przebłyski słońca. No i oczywiście w lesie wiatr niestraszny. Dziś odwiedziłem miejscówki z sowami (zdecydowanie mniej niż w zeszłym tygodniu), ale leżące w głębi regularnego boru sosnowego. W sumie znalazłem 8 sów, dwie kozibrody (w tym jedna spokojnie kilogramowa, naprawdę duża i okazała) oraz kilkanaście podgrzybków w bardzo dobrym stanie: duże, twarde, suche i bez robali. Po dwóch godzinach eksplorowania nowych terenów (całkiem zresztą ciekawych, bliżej Rzecina, ale bardziej na północ) wróciłem kilka kilometrów z powrotem w kierunku Jasionny, bo to moje miejsca z dzieciństwa i zawsze tam wracam... ale... tam posucha... niestety... jedynie kilka podgrzybków, właściwie już o zmroku, uratowało sytuację... jednego z nich uwieczniłem na zdjęciu (a zrobiłem ich ponad sto - szkoda, że nie mogę Wam pokazać wszystkich), możecie zobaczyć, że grzyba widać dobrze, ale wszędzie naokoło już ciemno. Ale najlepsze jest to, że gdy wracałem, było już naprawdę szarawo, widoczność runa do 20 metrów (jak to określam: wilkołakowo, hehehe), ale jadąc szosą w kierunku Wronek, na parkingu dojrzałem jeszcze dwa auta, więc conajmniej dwóch ludzi było jeszcze bardziej grzybniętych ode mnie, co raczej rzadko się zdarza, bo z reguły nie wracam z lasu dopóki się naprawdę nie ściemni... Reasumując: grzybów coraz mniej, ale ja sezonu nie kończę. Dopóki temperatura na plusie, warto jeździć... choćby dla spaceru, dotlenienia, pięknych widoków i... świętego spokoju! Pozdrawiam Was wszystkich. Wojtek
(25/h) Witam. Rano ciepło, wietrznie i słonecznie. Pogoda wymarzona na wypad do lasu. Z portalu wyczaiłam że pojawiły się maślaki. Jak maślaki no to od rana w chaszcze. Opłaciło się. Nazbierałam tego całkiem sporo od wielkiego do maleństw. Wszystko wyląduje w śmietanie. Do tego 2 spore kanie na kolację - i tak cały dzień na grzybach. Las mnie osobiście wydaje się właściwie z dnia na dzień taki inny. Ściółka kolorowa od liści, a konary drzew i krzewy szare, ogołocone z liści. Tylko niektóre brzózki zachowały resztki przepięknych żółtych liści. Cudowne powietrze - jak niektórzy mówią rześkie. Wypad krótki ale cudowny. Grzybki na zdjęciu z "całym lasem" żeby nikt nie mówił, że świeżo rozmrożone. Pozdrawiam.
(10/h) Pierwsza godzina w lesie - tragedia. Same lisówki i inne trujaczki. Dopiero na piaskowych górkach zielonkowe żniwa. W lasach podgrzybkowych trasy wyłącznie spacerowe. Trzy stare matuzalemy na kilkanście km. Tylko zielonki, przeszło kilogram. Zdrowe. Mylam i obrabiałam dwie godziny. I to juz chyba koniec tegorocznego sezonu. Zostanie mniam mniam gąski z boczkiem
(25/h) Witam. Dzisiaj również spacerek po lasach. Nieco dłużej niż ostatnio bo 2,5 godzinki. Końcówka obchodu to totalne zero. Ale tak żle znowu nie było, choć z tego co zaobserwowałam to wygląda na powolny schyłek sezonu- bardzo marnego w naszym regionie. Znalazłam 59 podgrzybków i to tak pół na pół młodych ze starszymi pominiętymi. Coraz częściej trafiają się grzyby spleśniałe, nasiąknięte jak gąbka- 4 robaczywe. Młode grzybki bywają tak schowane i aż tak malutkie, że znalezienie ich to nie lada wyczyn. W lesie ciepło, pięknie- spokój - pomimo kilku innych zbieraczy. Po powrocie do domu smutno- bo to już CHYBA ostatnia eskapada. Wyjazd udany. Pozdrawiam wszystkich zbierających i sympatyzujących. Parę grubaśnych jest.
(10/h) Same podgrzybki, brak młodych, sporo zbutwiałych nasączonych wodą jak gąbka grzybków. Gdyby nie jedno trafione miejsce byłyby chyba 2 na godzinę. W lesie nawet sporo grzybiarzy jak na listopad ale to chyba ze względu na marny sezon w naszym rejonie.
(0/h) To ostatnie "grzybobranie" w tym roku. Trzy razy i zero grzybów. Pierwszy raz od 30 lat. Niestety susza w naszym regionie całkowicie wyjałowiła lasy. Oby taki nędzny rok już się więcej nie powtórzył. Życzę wszystkim udanych zbiorów :) Pozdrawiam i do siego roku.
(20/h) Witam i pozdrawiam zakręconych grzybomaniaków. Dzisiaj skoro świt do lasu. Na miejscu od 8 do 10 z minutami. Ciepło, ale dość ciemno w lesie. Początki nie rokowały nic dobrego. Już myślałam że po grzybkach. Uzbierałam w 2 godzinki ok 50 szt - mało bo tylko 3 z farszem. Mżawka wygoniła mnie z lasu. Grzybki tylko już w jednym lesie. W innych miejscach 0 lub 3 szt. Rosły w średnim lesie sosnowym z wysokim mchem i gałęziami-pościnał je ktoś inny- te gałęzie. Sporo okazałych czarnych łebków z grubaśnymi nóżkami. Zanim wylądowały w garnku długo je podziwiałam. Wypad uważam za bardzo udany choć dość krótki. Może jeszcze będzie jakaś mała powtórka, ale jak widzę na zbyt wiele nie można już liczyć. Pozdrawiam wszystkich pasjonatów i powodzenia w zbiorach.