(15/h) Wietrzna pogoda ale grzybobranie udane. Las sosnowy podłoże mech i jagodziny. podgrzybki pojedyńcze świeże sporadycznie starsze okazy gdzie niegdzie grupki po cztery sztuki. Gąski niekształtne i kanie pojedyńcze się trafiają. Zdrowotność 50 %
(5/h) Meteorologom nie wierzę jak psom. Mając wolne (spokonie, tylko od pracy zawodowej!) trzy dni tak się zastanawiałem, ale w końcu postanowiłem uwierzyć, że naprawdę nasze województwo liźnie ciepły nIż – a więc „godzina zero” będzie w sobotę. No i się sprawdziło, ranek mglisty i ciepły (w stosunku do ostatnich przymrozków) zdawał się kiwać głową z aprobatą wobec moich zamiarów. Zajechałem do lasu, gdzie przede mną tłumnie stawili się myśliwi i dwóch, kurnia blaszka, przełajowych motocyklistów, ryczących to tu, to tam na leśnych duktach. Niby nic, ale od razu przeczucia miałem fatalne. Potwierdziły się po drodze na „murowane” (ech, to chciejstwo!) miejscówki, w trakcie której stwierdziłem nieobecność jakichkolwiek grzybów, za to zdecydowaną obecność deszczu, który lał sobie monotonnie, chyba z żalu nad mym losem. W krzakach, w młodnikach, dużym lesie – wszędzie ten... no... zadek ( a nuż jaki młodociany to czyta: -) Bilans, z równo rozłożonymi aktywami i pasywami: jeden zdechły podgrzybek, bolące kolano, lis (w sensie, że widziałem) – sztuk jeden, sarna – sztuk jeden, klempa z łoszakiem – sztuk 2. I wszystko nie dalej, niż dziesięć metrów, tyle, że nawet komóry nie zdążyłem wyciągnąć, żeby fotkę strzelić. Za to myśliwi strzelali i trąbili, więc wkurzony postanowiłem się przenieść do innego paśnika. No i żebym tak w życiu podejmował równie trafne decyzje!:- P Bo przestało padać, a w sośninie przetykanej krzaczorami czekały na mnie czarne łebki, skrzętnie poukrywane w kołderce z opadłych liści. Wszystkie zdrowe jak dzwon, najwyraźniej robakom wstrętnym ostatnie zimne poranki zadki (tu znowu elegancko) pomroziły. Tak sobie dłubałem dwie godzinki i wydłubałem ze trzydzieści śliczności w ciemnobrązowym umaszczeniu, wyrośniętych (brak było małych) Byłoby więcej, tylko – co za wstyd! – normalnie zgubiłem się w lesie, gdzieś mi się podziały znaki orientacyjne i kaplica. Co to ja ostatnio pisałem? Że podłódzkie laski to 10 minut marszu w każdą stronę? Taaa, po prostej. Jak się okrąża las w celu zidentyfikowania czegoś znajomego, to zaręczam, że więcej:- P Tak, że uczciwego zbierania to było z 15 sztuk na godzinę, ale przez nietrafione marszobiegi, niech będzie, że 5. „ - Jadę w sobotę do lasu” – mówię znajomemu a on wielkie oczy: „- To są jeszcze grzyby?” No są. Myślę często o niektórych wpisach, typu: „Dziś tylko 700 prawdziwków, słabo!”, albo: „ W zeszłym roku to mi samochód przysiadł od zbiorów, a w tym... szkoda gadać”. Kumam, że można dostać świra, kiedy za pierwszą linią drzew rozciąga się grzybowe pole i nie ma sensu nawet wstawać, tylko się człowiek czołga od jednej kępy do następnej. Kumam, że dla całkiem sporej liczby ludzi kosze odniesione do skupu liczą się w rocznym bilansie finansowym. Kumam, że można uwielbiać grzybową i pierogi z grzybami. Kumam nawet to, że pojemniczek suszonych własnym sumptem prawdziwków to super łapówka na różne okazje. Ale jakoś irytuje mnie to, że wielu traktuje grzybobranie, jakbyśmy byli estońskimi chłopami w latach Wielkiego Głodu, albo jakby podstawą zimowej diety były przetwory grzybowe. Kiedyś ktoś mądry, porównując sporty powiedział: „Piłka nożna to gra dżentelmenów, uprawiana przez chuliganów, a rugby – to gra dla chuliganów, uprawiana przez dżentelmenów”. Szczęśliwie tu dżentelmenów nie brakuje, ja również mam swoich ulubionych donosicieli, nie wymienię wszystkich ze strachu, że kogoś pominę, ale tak, Paweł, należysz do tej grupy, dziękuję Ci za ciepłe słowa. Ostatnio zaś rządzą Panowie: sznupok i tazok, a epicka walka ze ślimakami o maślaka przejdzie do historii polskiego grzybiarstwa:- P No i jeszcze – coraz fajniejsze zdjęcia się pokazują, fotograficzne kolaże z wypraw powoli stają się standardem. To miłe, zwłaszcza dla tych, którzy by chcieli, a akurat nie mogą:-) Nocki ciepłe, deszcz pada... Wydaje mi się, że tam, gdzie las ma w zwyczaju owocować długo (a lasy pod tym względem się różnią, mimo pozornego podobieństwa szaty roślinnej) grzybki jeszcze będą. Oby.
(5/h) Same podgrzybki średniej wielkości, dosyć młode, wszystkie ładne i zdrowe, ale mało. O ile trafi się jeszcze kilka ciepłych nocy, co wg prognoz ma się stać to jest nadzieja by cokolwiek jeszcze znaleźć.