(30/h) W niedzielne południe wybrałam się do lasu. Borowików mało - 5, podgrzybki malutkie, a najwięcej czubajek: czerwieniejącej i kani - kilkadziesiąt. Czubajki czerwieniejące są bardzo okazałe i mięsiste.
(30/h) W lesie sucho i zimno. W lasach sosnowych, tylko w mchach i wyspowo młode pogdrzybki brunatne, zrzadka złotawe, jeśli gdzieśtam rośnie brzoza, ale większość swoim zwyczajem zaczerwiona. A jeśli są modrzewie to rosną jędrne maślaczki, żółte oczywiście. Poza tym kilka zajączków, sów, sitarzy i turków. Do koszyka trafiło jeszcze kilka małych rycerzyków, tak dla urozmaicenia marynaty, choć chyba żaden grzyb nie traci tak na urodzie w trakcie obróbki termicznej jak rycerzyk. I nawet ocet nie pomoże w utrwaleniu oryginalnej barwy. Natomiast w lesie brak najszlachetniejszych czyli prawdziwków i koźlarzy tych dla mnie czerwonych, a dla mykologów pomarańczowożółtych, nawet w najbardziej obcykanych miejscach. Dla tego jestem pełen podziwu dla zbierzacza z poprzedniego komentarza, któremu w Rębuszu udało się je znaleźć. Kurczę, w bukowinie była taka susza, że nawet mglejarka wymiękła. Gdyby nawet ostał się jakiś borowik, to zlazłyby się do niego wszystkie larwy z całej okolicy. W porównaniu do sytuacji sprzed 3 i 2 tygodni - wyraźny spadek ilości grzybów. Tajny wywiad wśród niechętnych obcycm tubylców potwierdza, że z grzybami cienko.