Po przeczytaniu doniesień kilkorga "kłusowników", którzy buszowali w "moim lesie", poleciałem bladym świtem czyli o 9-tej, na rozpoznanie walką... Dzisiaj z prawdziwym koszykiem... Szału nie było bo przeczesałem tylko "nieodległe krzaki", ale tragedii większej też nie... Ot, jak to we wtorek po weekendowych pielgrzymkach..;) Pojedynczo wyłażą młode
borowiki - 14,
podgrzybki brunatne - równiutkie 30,
ceglastopory - słownie JEDEN i pięć
maślaków... Niecałe dwie godzinki łażenia.. :) Woda stoi w koleinach, trawy i mchy wilgotne, ale chyba troszkę deszczu by się przydało. I będą grzybki rośli.. :)
Acha, acha, acha... W ferworze walki z klawiaturą i kocicą Zuzanną zapomniałem napisać o zdrowotności grzybów... ZERO odpadów czyli 100% zdrowia i ani jednego, najmniejszego nawet robalka... :) Byłem i chyba nadal jestem w lekkim szoczku.. :))))))